wtorek, 5 września 2017

Za żadne skarby.

"But seriously, when someone says: "Hey, you should listen to this song,
I think you'll really like it!" You totally should. Because even if you don't like it, the song means something to them, and they care enough to share it with you."

Cześć i czołem!

Znowu powrót do starego laptopa i to niezręczne uczucie, gdy nie możesz połapać się w sposobie ułożenia klawiszy, bo jest o pół mniejszy niż ten, który był twoim zastępczym. Wiem, problemy trzeciego świata tak bardzo. 

Ta pustka podczas kończenia - i przy zakończeniu - książki jest nie do opisania. Boże! Jak to boli... Chciałbyś móc zostać w tamtym świecie na wieki wieków.
Chcę stworzyć swoją historię na niekoniecznie kilkuset kartkach, niech będzie ich choćby sto, ale jeśli ktoś dzięki temu, co przelałam na papier mógłby nabrać nadziei, że życie ma sens.... No wiecie, poprzez pisanie, śpiew, malowanie, cokolwiek innego, można wyrazić wszystkie swoje najgłębiej skrywane emocje.
To są formy przekazu tego, co tkwi nam w umyśle, które niesamowicie mnie poruszają. To jest coś tak niewyobrażalnie pięknego! I mogę mieć w tym swój udział. W tym, że ktoś kiedyś po przeczytaniu moich bazgrołów - do których wyjątkowo mocno się przyłożę - także poczuje tę chwilową, nieprzyjemną pustkę po czymś, co wydawało się takie trwałe i tak doskonałe. To jednak nie lada wyzwanie, więc się nie śpieszę. Wielokrotnie słyszę: zacznij już, pisz, no dalej!
A ja zawsze spokojnie odpowiadam: okej, okej, wszystko w swoim czasie. I wierzę, że ten czas nadejdzie. Naprawdę. Nie muszę robić niczego na siłę. Na już. Tu i teraz. Bo to mogłoby być, po prostu, byle jakie. A byle jakie rzeczy nie poruszają. Po czymś, co zrobione zostało pod presją ludzi czy czasu, bez pasji, zapału i radości nie pozostawi w odbiorcy tej myśli, że chciałby więcej, że to było takie dobre, że mógłby w tej wspaniałości utonąć. Teraz wiele osób pisze dla samego pisania. Bo to modne. Bo ludziom można wetknąć pod nos niemal wszystko, co zostanie w idealny sposób nagłośnione. Nie chcę w tym uczestniczyć. Niech moja książka... Niech te przelane myśli, ta niepewność wobec słuszności pisania, wszystkie emocje towarzyszące tworzeniu trwają pół mojego życia, ale ostatecznie będę dzięki temu rzeczywiście szczerze spełniona i szczęśliwa, niż bym miała to robić, bo ktoś powiedział, że tak należało postąpić zważając przy tym na fakt posiadania przeze mnie "talentu". Jednak ten "talent" to nie wszystko. Uwierzcie.
Wróciłam ze szkoły i już wyczuwam te wszystkie nieprzyjemności, jakie będą towarzyszyły mi w tym roku. Wstawanie po piątej, nieprzerwane "ogarnianie tematów" przez osiem godzin, powrót o szesnastej. I tak codziennie. C o d z i e n n i e. Piątek nam odpuścili. Chwała Panu i dyrektorowi! Mogę pospać nawet do dziewiątej i wrócić o piętnastej. Wychowawcza i dwie godziny przysposobienia wojskowego. Czyli zaczyna się życie... byle do piątku. Chyba że jakimś cudem odnajdę w sobie pasję do nauki tego, co póki co - w samej teorii - wydaje się nie do pojęcia, gdy pomyślę, że chciałabym mieć także chwilę dla siebie czy dla was - na tej stronie. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy. Obym nie wykitowała za szybko. Będę nad tą kruchą siłą woli do życia pracowała. Z profesjonalistą w dziedzinie składania ludzi do przysłowiowej "kupy". Muszę przetrwać.

"Głębia Challengera" - polecam wam, bo skończyłam ją w trzy/cztery dni. Ponad trzysta stron walki bohatera z samym sobą. Z jego umysłem. W głównej mierze toczył bój na pograniczu rzeczywistości i marzeń, a raczej urojeń, bo wszystko powoli zaczęło mieszać mu się na tyle mocno, że nie mógł nad tym zapanować, bliscy go nie poznawali i wylądował w szpitalu psychiatrycznym. Coś niesamowitego. Bo autor zaczerpnął pomysł na książkę od własnego dziecka. Znał z autopsji to, co dla nas - podczas czytania - wydawało się w wielu momentach fenomenalną fikcją literacką. To książka dzięki której poznajemy świat - najprawdopodobniej schizofrenii - od najbardziej szczerej i wewnętrznej strony.

Och, ile bym dała, by móc zanurzyć się w jeszcze jednej podobnej lekturze, a nie tych książkach, które czekają mnie w roku szkolnym... Bardzo nad tym ubolewam.

Trzymajcie się! I... nie dajcie innym. Za żadne skarby.

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz