poniedziałek, 2 października 2017

Za wszelką cenę.

"Wreszcie zrozumiałem, co to znaczy ból. Ból to wcale nie znaczy dostać lanie, aż się zemdleje. Ani nie znaczy rozciąć sobie stopę odłamkiem szkła tak, że lekarz musi ją zszywać. Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu. Ból sprawia, że nie chce nam się ruszać ani ręką ani nogą, ani nawet przekręcić głowy na poduszce."

 "One good thing about music: when it hits you, you feel no pain."

Hej.

Chciałabym umrzeć ze słuchawkami w uszach lub na nich. Muzyka to największe dobro tego świata. Jestem tak niesamowicie i bezgranicznie wdzięczna twórcom, którzy przelali swoje myśli, swoją pasję, całych siebie dla trzy/czterominutowych kawałków potrafiących zrobić z człowiekiem niewyobrażalne rzeczy. Doprowadzić do łez, wyprowadzić z okropnych myśli, odciągnąć od tego zawistnego świata.
Notatki z 29 września 2015 roku:
"Nie wiem, co z tym bierzmowaniem. Bo ja go nie kocham. Nie chcę mu się oddawać. Nie chcę, by był u mnie na pierwszym miejscu. To się nie wydarzy. Nie da się kochać jakiegoś ludzkiego wymysłu. Nie widziałam, nie słyszałam, nie miałam możliwości dotknięcia, dialogi, jakiejkolwiek interakcji, więc jak mogę go kochać? No kurwa, nie mogę."
Ha! A jednak się da. To właśnie bierzmowanie, wobec którego byłam tak niezwykle niepewna było przełomowym momentem w mojej wierze. Wiara w bezgraniczną miłość Boga jest dla mnie tak ogromną nadzieją, że sama czasem nie mogę tego pojąć. A może wcale nie trzeba tu niczego pojmować? Wystarczy w tym trwać. Wielokrotnie powtarzam, że ludziom ufającym Panu wcale nie jest prościej w życiu. Drogi do Królestwa Niebieskiego są kręte, usłane kamieniami (są czasami fragmenty płatków róż, jednak bardzo szybko potrafią zostać rozwiane), niejednokrotnie się nam obrywa, ale idziemy dalej. I choć czasem nie widzę w tym sensu, nadal kroczę Jego ścieżkami. Tyle razy "przejechałam się" na ludziach, że wolę wierzyć w dobro Boga. I od Niego potrafię się odwrócić, ale najbardziej zaskakujący i wzruszający jest fakt, że On nigdy nie zrobi tego wobec nas. Poważnie! Dlatego zawsze wracam. Zawsze. Ziemskie relacje są nietrwałe (może poza wyjątkowymi małżeństwami), z Nim jest inaczej. To mnie tak bardzo intryguje i pociąga. To kocham.
Szczerze? Nawet jak cała nasza chrześcijańska wiara u kresu życia okaże się totalną bujdą, to postaram się, by nawet przez sekundę nie przemknęła mi myśl: żałuję. Bo póki co nie żałuję. I nie chciałabym. Wiara trzyma mnie przy życiu. Amen.
"Życie jest tylko przechodnim półcieniem, 
Nędznym aktorem, który swą rolę 
Przez parę godzin wygrawszy na scenie 
W nicość przepada - powieścią idioty, 
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą."

Powoli kończymy oglądanie czterogodzinnego przedstawienia losów szekspirowskiego dramatu pt. "Hamlet" i jestem doprawdy zachwycona tym,
co dane mi było dotychczas zobaczyć i usłyszeć. Sztuka godna oklasków aż do utraty czucia w dłoniach. Poważnie. Nie tylko ujęła mnie fabuła, ale tamtejszy język i to w jak fenomenalny sposób w swe role wczuli się aktorzy. Coś przecudownego. 

https://www.youtube.com/watch?v=J9gKyRmic20

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz