czwartek, 9 listopada 2017

Nasi nieprzyjaciele.

"Czasem krok, którego się boisz jest tym,
 który cię wyzwoli."

"Zawołałem z ucisku do Pana, Pan mnie wysłuchał i wywiódł na wolność. Pan jest ze mną, nie lękam się."
 PS 118, 5-6a

Dobry wieczór.

Od zawsze obierałam taktykę "oko za oko, ząb za ząb" w konfrontacji z nieprzyjemnościami, jakimi obdarzają mnie bliźni. Gdybym nie była od zawsze chrześcijanką, mogłabym rzec, że wybierałam taką postawę zanim poznałam nauki, którymi dzielił się z innymi Chrystus. Jednak jestem w takiej, a nie innej sytuacji, dlatego napiszę to w taki sposób:
Kiedy zaczęłam prawdziwie żyć przykazaniem miłości, dopiero zrozumiałam, jak należy postępować.

Miłość jest odpowiedzią na wszystko. Niezaprzeczalnie. Ufam, że nie ja jestem od weryfikowania komu należy się kop w tyłek, a komu wręcz przeciwnie. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć kwestii nastawiania drugiego policzka. Ktoś daje mi w gębę, a ja mam podejść jeszcze bliżej i przyjąć kolejny cios? Skądże. Ten drugi policzek to swego rodzaju tarcza i moja wewnętrzna pokora. Chcesz? Wal, a ja w zamian się do ciebie uśmiechnę. Chodzi o to, by się nie bać wybaczać. By spokojnie przyjąć czyjąś nienawiść wobec nas. Najwyraźniej ktoś ma powody. Jeśli nie potrafimy ich zrozumieć, nic nie szkodzi. Nie warto tracić czasu na zastanawianie się nad tym. Bywa i tak, że nie mamy z czego się tłumaczyć, a problem pozostaje w postrzeganiu nas przez bliźniego.
Mamy tylko dwa policzki. Nie dopuśćmy do trzeciego razu. Odejdźmy. Pomódlmy się. Dajmy działać Bogu.
Ostatnimi czasy spotkało mnie tak wiele dobra od ludzi, którzy idą drogą Jezusa, że tak naprawdę nawet nie mam zamiaru dopuszczać do tego, by ktoś mnie wgniótł w ziemię. Za długo na niej leżałam.

Wiem, że życie jest związane z byciem w relacji z innymi, ale co to za relacje, które tylko nas upadlają, nie podnoszą naszej samooceny, nie czynią go (życia) lepszym? W takim wypadku wolę iść sama. Wiem, że Ojciec czuwa i ma tak piękny plan na przyszłość, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czuwać i rozkoszować się tym, co mam teraz. Doceniać najskromniejsze aspekty, najcichsze sytuacje. Stanąć nieraz z tyłu i przyglądać się tłumowi, a nie z klapkami na oczach podążać za nim w nieznane.


"A miało być tak pięknie 
Miało nie wiać w oczy nam 
I ociekać szczęściem 
Miało być "sto lat! sto lat!""

Przepraszam, że to co napisałam może wydawać się bazgrołami, ale tak się kończy przekazywanie tego, co czuję.

Pokój i dobro! Trzymajcie się.

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz