Serwus!
Wiecie, ostatnie dni były, pomimo cholernego bólu nogi (sport to zdrowie,
oczywiście), wspaniałe. Mam przy sobie tak cudownych ludzi, że powoli nie
mieści mi się to w głowie. Naprawdę. Kiedy to oni pierwsi wyciągają rękę do
pomocy, dobrego słowa, do bycia, kurczę, do czegokolwiek, jestem wniebowzięta.
Mam nadzieję, że i wy macie takich ludzi wokół siebie. Tak wracając do tej nogi…
pewnie mogłabym zapytać: Dlaczego? No ej, Boże, ok, może w Ciebie nie wierzę, ale
dlaczego mi to robisz? Ale nie, ja zapytałam: Dlaczego nie? Przecież ból,
kontuzje, wszelkie nieprawidłowości w naszym życiu to naturalna sprawa. Smutek,
gorszy dzień, cierpienie, czy śmierć nikogo nie ominą. Przyjdą… prędzej, czy
później. Ale nie macie się czego bać. Czasami trzeba trochę pozgrzytać zębami,
wylać wiele łez, by zrozumieć, że życie jest właśnie czarno-białe. Są upadki,
ale występują również piękne chwile, o których to właśnie nigdy nie powinniśmy
zapominać i zawsze je wspominać. Co było złego, to się nie odstanie, ale z
pamięci można wymazać… a przynajmniej spróbować.
Pozytywnie nastawieni ludzie to przyszłość tego świata, moim skromnym zdaniem.
Nie uważacie?
Na dziś tyle. Krótko i sama nie wiem, czy na jakikolwiek temat. A może nie
warto tego szufladkować? Chwila refleksji – brzmi nieźle. Do miłego.
Spokojnych dalszych dni. (:
~~Zbuntowany Anioł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz