„Żeby przeżywać życie, trzeba widzieć w nim sens. Żeby
chcieć rano wstać
z łóżka, trzeba widzieć w tym jakiś cel.”
z łóżka, trzeba widzieć w tym jakiś cel.”
„Pyta mnie, czy jestem szczęśliwy. Nie wiem, co
odpowiedzieć. Jak leżę obok niej, to tak. A poza tym, poza leżeniem obok niej,
to nie wiem.”
Cześć i czołem!
Myślę nad tym wszystkim. Bardzo dogłębnie i szczerze. Trzy
lata to długo. To naprawdę bardzo długo. Cholernie się poświęciłam. Myślę, że
stali czytelnicy także. Widzę jednak jak często robię dość odległe przerwy
między wpisem a wpisem i zaczyna mnie to trochę niepokoić. Wiecie… Albo robimy
coś maksymalnie dobrze, z całych sił, od serca i regularnie… przede wszystkim
regularnie… albo nie róbmy tego wcale. Nie sądziłam, że liceum mnie przerośnie.
A przerasta. Nad wyraz. To zabawne. Czasami jest już tak źle, że się po prostu
śmiejesz. Proboszcz życzył mi, by te gorsze dni mnie budowały, a nie
sprowadzały na dno. Dlatego rozważam. Bo nie chcę was niepokoić. To, że pisanie
jest moją pasją i robię to po części dla siebie, nie ujmuje faktu dotyczącego
tego, iż robię to także dla was – autentycznych czytelników tych bazgrołów.
Naprawdę kocham to robić, ale może trzeba dać sobie czas? Ale taki prawdziwie
odpowiednio długi czas? By poukładać sens swojego życia.
Jutro Sylwester. Spędzam go z dobrymi
ludźmi, tak samo jak z dobrymi ludźmi spędziłam ten rok. Rok - jak już
wielokrotnie podkreślałam - wielkich zmian. W czerwcu wszystko się skończyło.
Wszystko to, co dotychczas było moim celem, by wstać z łóżka. Już nawet
nieistotne, którą nogą. To podsumowanie kosztuje mnie wiele łez, bo jest mi
niezwykle trudno, przykro, a jednocześnie tak fantastycznie przyjemnie.
Zwiedziłam tak wiele miejsc, z cudownymi osobami. To jest najistotniejszy
aspekt za który dziękuję Bogu i oczywiście tym ludziom. Polska to niesamowity
kraj! I ten świat także jest wspaniały. Dzięki tym, którzy są przy tobie. Na
dobre i na złe.
Blog się rozwinął. W zawrotnym tempie. Ileż znakomitych dla mej
duszy opinii na temat tej skromnej działalności usłyszałam! Było… jest…
pięknie. Nie mogę temu zaprzeczyć, ale jakaś część mnie podpowiada: „Odpocznij.
Kobieto, odpocznij.” Kto wie, może jeszcze wrócę z czymś zupełnie nowym, a może
nagle „przerwa w pisaniu” się Natalii odwidzi i zajrzę tutaj prędzej, niż
pomyślę. Zobaczymy. Ja zobaczę, co ostatecznie rozum postanowi.
Zdobyłam Śnieżkę, zetknęłam się z rzeczywistością
Auschwitz-Birkenau, dostałam się do szkoły średniej, dane mi było stanąć nad
grobem Babci, dowiedziałam się o sobie wielu nowych, ciekawych rzeczy,
odwiedziłam kilkukrotnie poprzednie szkolne mury, zbliżyłam się do niektórych
osób w klasie, nie zapominając o tych, którzy byli przy mnie (i wciąż, NA
SZCZĘŚCIE, są) przez tyle lat, moja siostra skończyła dwanaście wiosen,
przypominając, jakim ja byłam człowieczkiem w tym wieku, spotkałam Roberta
Biedronia, byłam w Krakowie, o wiele mocniej pokochałam Jezusa i naprawdę chcę
iść taką ścieżką, jaką On nam proponuje. Wielokrotnie zaryzykowałam, milion
razy się buntowałam, raz byłam na wozie, innym razem pod nim, podjęłam tysiąc
przeróżnych spontanicznych decyzji, kilka razy wybaczyłam, wylałam hektolitry
słonej cieczy, ale były także momenty bolącej szczęki od radości. Popełniłam
błędy za które przepraszam. Mam jednak nadzieję, że zrobiłam też coś, co
przyprawiło drugiego człowieka o szczery uśmiech.
To był doskonały rok. Pomimo wszelkich upadków i
niedogodności ze strony upartego w swej, często bolesnej, prawdzie losu. Dzięki
Ci, Panie, że dałeś mi życie… Takie życie.
Wczoraj wybrałam się z przyjaciółmi na lodowisko. Przyjaźń to taka kontrowersyjna sprawa, a ja widzę ją w bardzo prosty sposób: Przyjaciele to ludzie, którzy są wtedy, gdy wszyscy inni nagle odeszli. To bezinteresowna znajomość. Pełna radości i oczywiście niepowodzeń, z których jednak szybko zdajemy sobie sprawę, przepraszamy i znowu jest znakomicie. Cieszę się, że są wolne dni, przy okazji których mogę spotkać te osoby. Osoby, które do końca mojego życia będę szanowała i zawsze będą sprawiali mi mnóstwo szczęścia. Dzięki wielkie! Że jesteście.
Nie żegnam się. W żadnym wypadku. Dwa tysiące siedemnasty rok chcę przeżyć godnie i z takim samym poczuciem dumy, z jakim kończę tegoroczny etap mej egzystencji. Dobrej egzystencji.
Dziękuję, że tu byliście. Najlepsza przygoda w moim życiu! I to przygoda, która trwała naprawdę długo. Pisać nie przestanę nigdy. To uzależniające, a ja jestem w zaawansowanym stadium. Ufam, że stworzę jeszcze coś świetnego, czym będę chciała i mogła się z wami podzielić. I podzielę. Obiecuję.
Trzymajcie się!
Do zobaczenia.
~~Zbuntowany Anioł
Dziękuję Natalko za to Twoje pisanie... pisz nie przerywaj... ale nie ma obowiązku pisania regularnie... Pozdrawiam na Nowy Rok.. i myślę, że jeszcze nie jeden dzień spędzimy na poszukiwaniu sensu życia i piękna Polski. ks. Krzysztof
OdpowiedzUsuń