poniedziałek, 2 lutego 2015

Trzy metry nad niebem.

Serwus!

Agata prosiła o krótką recenzję filmu ‘’Trzy metry nad niebem’’.
To uczucie, gdy myślisz sobie: ‘’Kolejny gniot, miłość od pierwszego wejrzenia, bla bla bla’’.
I na początku miałam takie wrażenie, negatywne odczucie, ale na końcu zalałam się łzami.
Piękny obraz miłości. Po prostu – miłości. Dwie odmienne półkule, dwa różne światy, a mimo to… przeciwieństwa się przyciągnęły. Bohaterowie połączyli się w jedność i aż ze wzruszeniem patrzyło się na owe uczucie. Mam nadzieję, że w końcu spotkam się z moją drugą połówką, że będzie równie nieziemsko… dosłownie NIEziemsko. Będzie trzy metry nad niebem i jeszcze wyżej.
I wam, jeśli już w temacie uczuć, życzę trafienia na odpowiednią osobę. Obyście nigdy, jak główny bohater nie płakali po stracie czegoś nieodwracalnego. Nigdy… nigdy.
Może znajdą się osoby, które nie miały okazji, chęci, czy były równie ‘’pozytywnie’’ nastawione na szał związany z tym dziełem jak ja i nie obejrzały go. I jeśli jest ktoś taki: Zachęcam z całego serca.
Ile może przetrwać szczere uczucie, poszanowanie, kurczę… ile druga osoba może w nas zmienić, jak cholernie może obrócić nasze życie do góry nogami i sprawić, że będziemy kimś zupełnie innym – kimś lepszym.
I że Cię nie opuszczę… aż do śmierci. Pomimo wszystko.
Strzałeczka.
~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz