niedziela, 7 sierpnia 2016

Milcz, ale pamiętaj.

"Wsłuchać się do ogłuchnięcia
Wpatrzeć się do oślepnięcia
Wdyszeć się do beztchu w piersiach
Wmyśleć do unicestwienia 
Ach, wykrwawić się - do Słońca! 

Kochać aż do obrzydzenia"

29 X 1970

Hej, hej! 

Nie planowałam, by dziś cokolwiek napisać. Ale kiedy po trzech tygodniach wracasz do swojej parafii i trafiasz na księdza, który podczas kazania robi w twoim umyśle wielką rewolucję... Jak tu się z wami tym nie podzielić? 

„[…] A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział,
 o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi,
 gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.”

Kiedy czytam dzisiejszą Ewangelię, to widzę jedną, mega ważną rzecz. Otóż niczego w życiu nie powinniśmy oczekiwać. I od życia również. Od Boga. Mamy czuwać, racja, ale nie po to, by się wydarzył jakiś cud, wielki przełom. Można interpretować ten powyższy fragment w kontekście śmierci. I słusznie. Ale całe nasze życie jest jakimś takim przedziwnym czekaniem na... nie wiadomo co, nie wiadomo na kogo. Rozumiecie? Żyj, a nie tylko istniej! Korzystaj z tego, co masz w TEJ chwili, a nie pragnij czegoś, co może się tak naprawdę nigdy nie wydarzyć. Dążymy do bycia ideałami. A nie moglibyśmy się po prostu uśmiechnąć i powiedzieć: "Moje życie jest dobre". Właśnie TO. Nie to, które mamy w planach. Nie to, które przeżyliśmy. Ale to... tu i teraz. Wiem, że to cholernie trudne. Sama się z tym zmagam. Z tą pogonią za perfekcyjnością. A przecież wszystko jest na swoim miejscu. A dlaczego? Właśnie dlatego, że życie JEST. Ja jestem. I ty. I cała reszta.

"Sumienie jest głosem kochającego Boga."

Ksiądz powiedział, że w Katechizmie Kościoła Katolickiego są dwa pojęcia sumienia. Bardzo proste. Sumienie szerokie i sumienie wąskie. Pierwsze posiadają ludzie, którzy nawet wobec najgorszego przewinienia znajdą jakąś wymówkę. Zawsze będą się kryli. Swój grzech i siebie w jego obliczu. Natomiast drugie sumienie mają ci, którzy na każdym kroku czują lęk. Czego by się nie dotknęli, czego by nie zrobili - czują, że są nie tyle narażeni na grzech, ale go czynią! To doprawdy męczące. A co z nami? Powinniśmy być... pomiędzy. Wiecie, wyczuwać co jest dobre, a co złe. Nieraz jest ciężko i błądzimy, ale ufam, że można wyćwiczyć w sobie umiejętność rozgraniczania światła od ciemności. Boga od diabła. Wierzę w nas. Tak jak wierzę, że Pan nad nami czuwa. 

Dopowiem... to znaczy... dopiszę jeszcze pewną myśl:
Wielokrotnie ludziska powtarzają, że kazania ich nudzą. Po kilku zdaniach się wyłączają. Mnie dziś nie wyłączyłoby nic. Proponuję wam (i sobie, bo nie jestem święta) praktykować słuchanie słów duszpasterzy. Nie zawsze są one trafne. Niekiedy potrafią wytrącić człowieka z równowagi. Jednak to, że pierwsze kazanie nie przypadło wam do gustu i niemalże zasnęliście, nie oznacza, że dziesiąte nie będzie dobre. Będzie! Tylko trzeba się na te słowa otworzyć. I próbować, próbować, próbować. Nie stać w miejscu. Proszę was o to. O nie poddanie się w szukaniu dobrej nowiny. A później w przekazywaniu jej dalej.












Tak sobie patrzę na to zdjęcie i muszę przyznać, że nie oddaje piękna, jakie widoczne było na żywo, ale nie ma tutaj dodanego żadnego filtra, nic przy nim nie grzebałam. Czysta natura. Wspaniały widok.

Wiecie co? Czasami przeszłość potrafi pokazać się znowu w teraźniejszości. Świetny ksiądz i cudowne kazanie to nie wszystko, co mnie dziś wzruszyło i zaskoczyło. Na chórze oczekiwałam stałego organisty, aż tu nagle... Do organów zasiadła pani, która pozwalała człowiekowi rozpłynąć się podczas Mszy, kiedy jeszcze funkcjonował w parafii poprzedni proboszcz. On nie wrócił, ale pani organistka sprawiła taką ogromną radość... Boże, dzięki Ci. 


No dobra. Teraz już naprawdę znikam... do soboty.

Trzymajcie się! 

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz