sobota, 25 marca 2017

EDK - od krzyża do Zmartwychwstania.

"I write because people don't understand me when I talk. I don't even understand myself when I talk, that's why I write... To understand myself."

"[...] Bo drogi Pańskie są proste; kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy."

Cześć i czołem! 

Udało mi się! Miałam w sobie lęk (z powodu przeziębienia) wobec tego, czy dam radę pójść na Ekstremalną Drogę Krzyżową - szesnaście kilometrów, przy blasku latarek, pochodni po obu stronach - niesionego na samym początku grupy - krzyża Jezusa Chrystusa i gwiazd. Teoretycznie i "na obrazku" wyglądało to wszystko zupełnie inaczej. Cwaniakowałam, zarzekałam stanowczo, że taka trasa to pikuś dla mej osoby... troszkę się przeliczyłam. Dostałam w kość... albo raczej w nogi. I w serce. Bo autentycznie zjednoczyłam się z cierpiącym Chrystusem. Szczególnie podczas odcinków absolutnej ciszy. Naprawdę. Idziesz w kompletnie ciemnym lesie (pomijając oczywiście naszą latarkową pomoc) z kompletnie ciemnymi myślami. Z taką trochę nieokreśloną pustką. Nie wiedziałam za jakie myśli się zabrać. Nie myślałam o niczym. No może poza tym, żeby się za bardzo nie zamyślić i nie przewrócić.
Było nas ponad pięćdziesięcioro. Od naprawdę młodych, przez nastolatków aż po ludzi prawdopodobnie będących już na emeryturze. I każdy z nas dał radę.
Dla siebie i dla naszego Pana. 

Wielokrotnie mamy w życiu wybór. Mogłam być na imprezie, mogłam się uczyć, mogłam oglądać film, mogłam się nudzić, czytać książkę... robić przeróżne rzeczy, a jednak wybrałam współudział w Jego męce. Nie wstydzę się, nie boję się słów rówieśników, którzy być może nigdy nie mieli okazji/ochoty na przeżycie czegoś tak nieprawdopodobnie dobrego i uczącego spokoju, wyciszenia, umiejętności posiadania świadomości, dlaczego człowiek wybiera się na takie wydarzenia. Ludzie mogą na ciebie bluzgać z powodu Jego imienia (czym jednak są ich słowa wobec słów Najwyższego?). Dlatego, że idziesz (nawet w chłodną noc!) i głosisz Słowo Boże przy każdej kolejnej stacji. Współuczestniczysz w cierpieniu Jezusa Chrystusa. Wiesz, że nie idziesz na szesnastokilometrowy spacer, ale na Drogę podczas której widzisz Człowieka niosącego nie dwie belki, ale grzechy moje i twoje, i całego tego obrzydliwego świata ludzkiego. Bo świat jest piękny, tylko z nami bywa nieco gorzej. I ta świadomość wcale nie poprawia ci humoru. Jest bardzo poważna i dojrzała. Warto mieć na uwadze, co tak naprawdę dzieje się na Drodze Krzyżowej. I jeśli kogoś takie przeżywanie Wielkiego Postu nie interesuje - rozumiem, aczkolwiek chcę podkreślić, że warto. "Warto żyć ekstremalnie." Dzięki czemuś takiemu naprawdę można pogłębić swoją wiarę.
Jestem szczęśliwa, że udało się zorganizować tę Drogę. To niełatwe. Ale przy ogromie zapału, jaki posiada nasz proboszcz - wszystko jest możliwe. Przysięgam! Dawno nie spotkałam kogoś, kto prawie każde słowo przeradzałby w rzeczywisty czyn. "Bez zbędnego pier*olenia - jesteś albo cię nie ma". I on jest zawsze. Zawsze, gdy parafianie tego potrzebują, gdy potrzebuje go Pan Jezus, gdy potrzebuje go jakieś wydarzenie, które zrodziło się w głowie, ale jeszcze nie wie, jak z niej wyjść i ukazać się w konkretnej sytuacji. Dobrze jest mieć kogoś takiego obok siebie. Taka postawa wzbudza wielkie zaufanie. A zaufanie dziś jest piękną cnotą, którą należy pielęgnować.
Dziękuję także mojemu byłemu nauczycielowi za to, że ma zaufanie wobec mojej osoby i moich przyjaciół z poprzedniej klasy. To bardzo budujące. Prośba - odpowiedź. Jesteśmy na każde zawołanie, staramy się. To uintensywnia relację. Niesamowicie miłe uczucie, gdy możesz do tych ludzi wrócić i cię nie odtrącą, bo nie zapomnieli o tych wszystkich chwilach sprzed miesięcy/lat. 
Wszystkim, którzy jak ja spięli swoje nogi oraz umysły i wytrwali. Jesteście wielcy. Nasz Wspomożyciel jest wielki. Czuwał nad nami wczoraj. Ufam.

"Ja muszę nieść krzyż, słuchaj
Nie mamy czasu by bawić się tutaj na ziemi, kostucha
Idzie po trupach i nie ma zamiaru Cię słuchać
Kiedy do życia zapuka"

Miejmy w sobie odwagę, by iść Drogą Chrystusa... Drogą od wspaniałości, przez mękę, aż po Zmartwychwstanie - największą nadzieję! Kocham takie życie.

Trzymajcie się!

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz