sobota, 9 stycznia 2016

Autoprezentacja.

"to
nie my
krzykniemy
miłość
my to
krzyk niemy
my
toniemy"
 
Cześć!
 
Ostatnio się dużo dzieje. Mam tyle spraw, które chciałabym wam przekazać, naprawdę... zrobię to, na pewno.
Wiem, że przemówienie powinno być raczej w formie mówionej,
no ale.
Klasa i pani powiedzieli, że to jest naprawdę szczere i osobiste.
To bardzo miłe.
 
   Na początku musimy przypuścić, że mnie absolutnie nie znacie. Przychodzę tu, by to zmienić. Dlatego pomyślcie sobie, że teraz jestem "X". Za chwilę dowiecie się,
w jakie imię owe "X" się przemieni, ile mam lat, jaka jestem. I będę starała się pokazać siebie w obiektywnym świetle. Pięćdziesiąt procent wad, pięćdziesiąt procent zalet. I to wy zdecydujecie, może nawet każdy po kolei, czy nie znając mnie TAK NAPRAWDĘ, moglibyście nawiązać ze mną jakiś kontakt. Zaczynajmy.
   Zasadnicze pytanie, które musi zadać sobie każdy, kto wybrał ten temat: Czy ja lubię siebie?
Czy gdyby ktoś, jakimś cudem był w moim ciele i miał się mi przedstawić – czy polubiłabym swoją osobę? Czy mogłabym uznać, że właśnie takiego przyjaciela chciałabym mieć? Czy słysząc o swoim charakterze, o swoich czynach, o tym, jak przeżywam życie… czy naprawdę gdzieś w sobie powiedziałabym: To jest właśnie ta, z którą chciałabym nawiązać kontakt! Myślę, że to jest bardzo ważne, kiedy zaczynamy taką autoprezentację. Bo… co nam po tym, że chcemy przekonać do siebie innych, jeśli sami do siebie nie jesteśmy przekonani?
   Czym się zajmuję? Chodzeniem do szkoły. Ale to chyba oczywiste, bo w końcu po to tutaj jestem i właśnie w tym miejscu to mówię. Jednakże poza szkołą… moją pasją, czyli takim zajęciem, na które naprawdę przeznaczam większość swojego czasu wolnego i czymś, co kocham. I to naprawdę kocham, bo przez to mogę wyrazić wszystkie emocje, które gdzieś tam we mnie tkwią. I tym zajęciem, tą pasją, jest pisanie. Wszystkiego. Prowadzę bloga, dzięki któremu chciałabym właśnie przekazać ludziom dobrą nowinę. Trochę jak ksiądz z ambony. I mi, i jemu nie zawsze się to udaje. Ale staramy się, a to jest najważniejsze. Generalnie zajmuję się pisaniem. Wierszy nie wierszy, opowiadań, nie opowiadań, wszystkiego po trochu. Felietony, wszelkie refleksje. Wszystko, co może w jakiś sposób zmienić życie innych. Staram się pokazać ludziom, że warto znaleźć coś, dzięki czemu nie tylko my będziemy radośni, ale będziemy mogli przyczynić się do szczęścia innych.
   Jestem szczerą osobą. Nie jestem optymistą, ale jestem szczera. Staram się odgradzać dobro od zła i kroczyć w świetle. Jestem osobą niepewną swojej wiary. Dlatego jeśli i ktoś z was ma jakieś wątpliwości, no to zdecydowanie jestem dobrą sztuką do porozmawiania.
   Wiecie co? Czasami nie lubię ludzi. Nawet zdarza się, że pałam do nich nienawiścią. Ale jest też druga strona medalu... kiedy kogoś pokocham, a zdarzyło się to raz i wciąż trwa, to kocham szczerze. Mocno. Dosadnie. Głęboko. I to jest taki kontrast, który gdzieś tam we mnie tkwi. I jeśli ktoś widzi mnie tylko z tej złej strony i nie do końca mu ona pasuje… nieskromnie mówię teraz: warto poczekać na tą drugą.
   Bardzo szybko się denerwuję. Lubię stawiać na swoim. Czasami zapominam,
że nie jestem na świecie sama. Ale najbliżsi mi to wybaczają.
   Nie jestem pewna siebie. Mam w głowie milion pomysłów, tysiące ułożonych dialogów, ale brakuje odwagi. Stawiam pierwszy krok i nagle świat staje w miejscu. Myślę, że robię coś w lepszym kierunku, ale zaraz orientuję się, że plącze mi się język i nic z tego nie wychodzi. Jednak próbuję to naprawić, bo chcę kiedyś wejść do pomieszczenia pełnego ludzi i zastanawiać się nie nad tym, czy oni lubią mnie, ale nad tym, czy to ja lubię ich.
   Mam w sobie mnóstwo wrażliwości. Może nawet nadwrażliwości. I ogrom empatii. Nie wstydzę się o tym mówić. To nie jest wygórowane ego, to świadomość bycia całkiem dobrym człowiekiem. Często te emocje przeszkadzają w codziennym funkcjonowaniu. Wiecie dlaczego? Bo wszystko ma swoje priorytety. Wszystko ma swoje wady… zalety. I tak jest i w tym przypadku. Dostrzegam głębokie piękno, jakie przekazuje nam świat. Ale z drugiej strony wszystkie przykre sprawy dotykają mnie trzy razy mocniej. Nawet najmniejsza, ale smutna, sytuacja to wielki cios w moje delikatne serce. Jednak, pomimo wszystko, jestem dumna z bycia taką osobą.
   Nie wiem, czy zdołałam kogokolwiek do siebie przekonać, ale wiem na pewno,
na sto procent i jeszcze więcej, że zawsze warto próbować. I tego będę trzymała się do końca życia.
~~Zbuntowany Anioł

2 komentarze:

  1. Podoba mi się. Sposób w jaki rozpoczęłaś post, był powodem dla którego przeczytałam całość i nie żałuję.
    Jeśli tak to wszystko wygląda, to całkowicie jestem na tak. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to słyszeć! To wielka motywacja do działania. :)

      Usuń