wtorek, 25 sierpnia 2015

Z dystansu.

Cześć.

Są w życiu takie momenty, w których albo przez które masz ochotę rzucić wszystko w cholerę, położyć się do łóżka i przespać tę ogłuszającą całe ciało i duszę burzę. Znacie to? Ja niestety poznałam.

"Z dystansu" - Nie wspominałam o tym filmie. Nie wiem, dlaczego. Może po prostu trudno cokolwiek wykrztusić po, nawet, dwukrotnym obejrzeniu? Zdecydowanie tak. To jest ten rodzaj kina, dzięki któremu wyłączasz komputer, siadasz w ciszy, ewentualnie ze słuchawkami, z których wyłania się delikatna melodia i nie wiesz, co powiedzieć. Jak się zachować. Co myśleć. Ten film jest bardzo, bardzo, bardzo smutny.
I każdy, naprawdę każdy, kto ma w sobie choć trochę empatii, ciut wrażliwości… również będzie uważał, ze to dzieło jest przygnębiające z jednej, prostej przyczyny. Bo jest cholernie szczere. Czasami myślimy, że nauczyciele to takie marne robociki, które wszystko zniosą. Możemy im naskoczyć, pieprząc konsekwencje. Ale ja nie potrafię patrzeć na to w taki ironiczny, płytki sposób.
To nie dla mnie. Mogę nienawidzić ich za to, że postawili mi jedynkę w dzienniku, ale powinnam oskarżyć za nieprzygotowanie siebie, a nie ich za to, że robią to, co muszą. Wiecie, ten film nie sprawił, że pogrążyłam się w rozpaczy z powodu poruszonego w nim tematu. Absolutnie nie! On wywołał u mnie ogromne poczucie głębszego zastanowienia się nad życiem dorosłych. Poważnie. Przygnębił mnie ten obraz tylko dlatego, że spróbowałam poczuć to samo i bardzo mnie to zabolało. Czasami to, co dzieje się na lekcji jest tylko namiastką tego, co ci ludzie mogą czuć poza klasą, w domu, w swojej skromnej, prywatnej oazie. I nie wiem, dlaczego tak mnie to dotyka, ale dotyka i to mocno. Polecam każdemu, kto tylko zechciałby spróbować spojrzeć na to życie z innej perspektywy. I proszę was, jeśli tylko będziecie mieli nie tyle ochotę, ale czas... włączcie ten film.
Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, iż to jest… ważne. Ważne jest, by takie ekranizacje nie poszły na marne.


Mam dla was trzy pseudo-wiersze. Zaczynam zauważać, że to najlepsza forma ukazania złych, smutnych, najgorszych emocji.

Być może metro nie jest najlepszym wyjściem,
Ponieważ jesteś prostytutką z własnej woli.
Po prostu wiesz,
Nocne metro jest niezbyt przyjaznym miejscem,
Tylko dlatego, że wiesz, kim jesteś.
Dzieciaki nie powinny w nim przebywać późnymi porami,
Bo nazywasz siebie dziwką,
Buszującą między miejscami zajętymi przez wyrafinowanych mężczyzn,
Szukając sztucznej pociechy.
Nie wiem, dlaczego wygląda to tak.
Może masz piękne piersi i rozgrzane intymne miejsce,
I wiem, że jesteś bezwzględna w stosunku do swej pracy,
Ale ludzie nie mogą bać się jeździć metrem,
A twoi klienci sprawiają im ogromny lęk,
Dlatego, że szukasz tutaj ukojenia,
Doskonale wiedząc, iż nie jest to w porządku,
Tak naprawdę tylko wobec twego sumienia.

 
Miłość, och, miłość.
Ileż w niej nieprawidłowości.
Miłość, ach ta miłość.
Jestem pewien, że każdy jej pragnie…
za wszelką cenę.
Miłość to miłość.
Jakże wiele tutaj niezgodności.
Miłość, wielka miłość,
Spotyka nas w najmniej oczekiwanym momencie.
Miłość to po prostu miłość.
Dosięgnie w końcu każdego.

 
Za młody na topienie smutków w wódce.
Co robić?
Coraz częściej zadawane pytanie.
Świat zbyt mocno pokazuje swą niesprawiedliwość.
Trzy noce to najwyraźniej za mało.
W naszym przypadku,
Chyba już nie może być dobrze.
Jedni już po pierwszej wygrywają,
A my toniemy w naiwności.
Życie nas pokonało,
Bo trzy noce…
to chyba za mało.


Mam nadzieję, że u WAS wszystko w porządku.
Trzymajcie się!

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz