środa, 12 sierpnia 2015

"Życie na pełnej petardzie".

Dzień dobry! To znaczy... dobry wieczór!

No więc, myślę, że muszę poruszyć kilka spraw…
Kupiłam książkę, która, cholera jasna, będzie kolejnym powodem do zastanowienia się nad tą pochrzanioną wiarą i religią. Może to i dobrze. Moja nauczycielka zawsze podkreśla, że ja wciąż szukam (czegokolwiek, rozumiecie)
i uważam, że poszukiwanie jest kluczową sprawą w naszym życiu, ponieważ poprzez szukanie dokonujemy wyborów, a to kolejny ważny aspekt. Trochę to zagmatwane, ale czuję, że mnie zrozumiecie. Wracając do książki… jestem na pięćdziesiątej piątej stronie i jednocześnie jestem pod wrażeniem. Choć moja wiara jest na dość niskim poziomie, uwielbiam, ubóstwiam wręcz, ludzkie świadectwa ich miłości do tego tam, co istnieje w rzekomym raju. Naprawdę bardzo mnie to porusza, bo w niektórych wypowiedziach odnajduję ogromną szczerość i wielkie oddanie, a przecież doskonale wiecie, że to mega trudne rzeczy do spełnienia w tym świecie.
Drugą sprawą jest moja krótka, bo krótka, ale przerwa, która, sami popatrzcie, skłoniła mnie do wielu przemyśleń, dała ciut więcej nadziei, lekko podbudowała do dalszego działania i… po prostu sprawiła, że piszę teraz z uśmiechem na twarzy, bo wszystko wychodzi tak perfekcyjnie, a ja kocham perfekcję, w szczególności jeśli chodzi o pisanie. Co do pisania! Zastanawiałam się nad tym troszkę głębiej i zaczynam mieć poczucie, iż to całe hobby, które przerodziło się w naprawdę wielkie oddanie i nazwanie tego pasją, powoli zaczyna być po prostu moim życiem. To już jest, mogę śmiało powiedzieć, nieodłączna część mojej egzystencji. Wiecie dlaczego? Dlatego, że już nie umiem inaczej przekazać moich uczuć, jakiś smutków, różnych myśli, itp. Ale wciąż jest to dla mnie wielka frajda i zawsze będzie, bo życie to jedna, wielka przygoda i przede wszystkim  - OGROMNA frajda, pomijając wszelkie upadki, depresyjne myśli i tak dalej, i tak dalej.
Kolejną, taką wiecie… filozoficzną, a może pseudo-filozoficzną sprawą, są moje refleksje w związku z porównywaniem się do innych. Moim porównywaniem.
Bo problem tkwi nie tyle w tym, że w ogóle się porównuję, ale w tym z kim to porównanie następuje. Czytam wiersze Tuwima, a później płaczę pół nocy myśląc, że jestem beznadziejna… a nie jestem. Jestem po prostu amatorem. Ale ten niski poziom czasami mnie trochę boli, bo naprawdę… naprawdę daję z siebie cholernie wiele. A wychodzi i tak, co wychodzi, ale może niektórzy to lubią? Nie, może nie tyle lubią, ale przede wszystkim wspierają, a wsparcia nigdy nie należy odrzucać.

Powiem wam, że nic nie dzieje się bez powodu. Wiem, tzn. bardzo mocno w głębi czuję, że gdybym nie kupiła tej książki i nie przeczytała tych kilkunastu stron, prawdopodobnie wciąż leżałabym na łóżku i martwiła się o sprawy, które ostatnio zajmują znaczną część moich myśli. I to jest fantastyczne podejście moim zdaniem. Coś wychodzi z czegoś. I… nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. O tym musicie zawsze pamiętać. No i ja również. Wszyscy.


A tak w ogóle… czuję, że przez mój gust muzyczny i nagłe umiłowanie do dość kontrowersyjnych „utworów” (nie wiem, jak to nazwać) trafię do piekła, mówię wam. Ale jednocześnie podkreślam, że odkąd poznałam historię drugiej wojny światowej, postać Hitlera niezmiernie mnie intryguje i miło byłoby go poznać,
i jeszcze wielu innych, niegrzecznych, chłopców. O tak!
Ale co do tego remixu mam pewne moralne (?) wątpliwości i jeśli nabiorę trochę odwagi, zapytam kogo zapytać chyba mogę i mam nadzieję, że uzyskam od tego pana ciekawą odpowiedź, która rozwieje wszelkie niedogodności
.



~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz