środa, 7 grudnia 2016

Wybaczam.

"Poza tym nic się nie zmienia, może jedynie wiedza na kim mogę polegać."

"Jezus przemówił tymi słowami:
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. [...]"

Cześć i czołem.

Pierwsza sprawa... Odważyłam się i pokazałam naszej polonistce dwa teksty z bloga i ulubiony wiersz. Muszę przyznać, że gdzieś w głębi czułam, iż się jej ta moja amatorska twórczość spodoba i... faktycznie spodobała. Cóż za duma i radość! Moja nauczycielka od języka angielskiego napisała, że mam iść w świat i pokazywać ludziom swój talent. "Niech zobaczą i podziwiają." A słowo stało się rzeczywistością. Tym bardziej nie mogę uwierzyć, że tak niesamowita kobieta (polonistka) doceniła te bazgroły i zaproponowała udział w konkursie organizowanym przez Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, na który zresztą chcę wybrać się po szkole średniej. Zastanawiam się. Zobaczymy. Może zaryzykuję. Bez żadnych większych oczekiwań. Ale trzeba próbować, żeby te wszystkie słowa od napotkanych na życiowej drodze ludzi nie poszły na marne, aby miały jakiś konkretny sens, przełożyły się na autentyczne czyny, zrobienie czegoś PONAD to, co pokazuję wam tutaj. 
Po drugie: Żyję powolutku. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Poniedziałek zaczęłam źle. Wróciłam do domu z przeokropnym bólem głowy i ogromną niechęcią do życia. Wypłakałam sporo łez. Dziś po raz kolejny. Dusiłam się ze śmiechu, a za moment z oczu wypłynęła słona ciecz, bo ludzie są paskudni. Nie wiem, jak mam to opisać. Hipokryzja i to, jak bardzo są zepsuci z dnia na dzień coraz bardziej mnie przeraża. Nie jestem święta, swoje za uszami mam, ale jak mi coś nie pasuje, to staram się albo powiedzieć to wprost (ewentualnie na Facebooku, czasami pisać jest łatwiej), bądź zamilknąć i nie utrzymywać kontaktu z takową osobą. A jeżeli doświadczam sytuacji, w której człowiek się ze mną śmieje, rozmawiamy, jest naprawdę dobrze (choć teraz wiem, że to tylko pozory, bardzo przykre pozory), a za chwilę dowiaduję się takich rzeczy, że ból przeszywa całe moje ciało, a niemoc ducha staje się tak upierdliwa, iż mam ochotę upaść i już nie wstać, mimowolnie opadam z sił. Zrozumiałabym, gdyby był to człek, którego poznałam w tym roku szkolnym, może zaszłam za skórę i coś złego mu zrobiłam - okej. Ale jeśli sprawa dotyczy ponad dziewięcioletniej znajomości... Najciemniej pod latarnią, prawda? Zdecydowanie. Dojrzewam, dorastam i - niestety - przekonuję się, jak niezwykle niedobrzy są ludzie w stosunku do tych, którzy tylekroć obronili ich przed złem i sami przyjęli je na klatę. Zabawne. Gdy już jest tak ciężko, że nie wiesz co robić, to się po prostu zaczynasz śmiać, bo szkoda łez. 

Idę taką, a nie inną drogą i... wybaczam.
"I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom."
To trudne, ale wykonalne. Przecież można wybaczyć, ale nie zapomnieć. Choć takie słowa chcę wymazać z pamięci. Nie można pozwolić, by człowiek niepotrafiący powiedzieć ci w twarz: "Nie lubię cię" wpływał na twą samoocenę. To w końcu jego problem. Ty nie jesteś od tego, by dogodzić wszystkim, by cię kochał cały świat. Nie po to zostaliśmy stworzeni. 


Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta... Nie mogę się doczekać, w tym roku czekam na nie wyjątkowo uroczyście i z wielką radością. Dojrzewam... także w wierze. 

~~Zbuntowany Anioł 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz