"Szanuj ludzi, którzy znajdują dla Ciebie czas w swoim grafiku,
ale kochaj ludzi, którzy nigdy nie patrzą na swój harmonogram,
kiedy ich potrzebujesz."
ale kochaj ludzi, którzy nigdy nie patrzą na swój harmonogram,
kiedy ich potrzebujesz."
Dzień dobry.
Nie mogłam się doczekać, by w końcu móc zasiąść do laptopa i napisać wam co nieco o życiu. Jak jest? Dobrze jest. To chyba dzięki niepojętej wierze w miłość Chrystusa. Poważnie. On jest dziwny, ale dobry. I tego przesłania się trzymam. My też jesteśmy dziwni, ale i tak ktoś nas lubi, a nawet kocha. A w szczególności obdarza nas ogromnym uczuciem Bóg, a przecież to On zna każdy nasz grzech. I mimo wszystko - wciąż jest.
Jak nie trudno zauważyć - zmieniłam trochę wygląd strony. Na bardziej przejrzysty. Tak mi się wydaję. Zmiany są w porządku. A jeśli rozpoczynamy je z własnej woli... tym lepiej.
We wtorek w notatniku pisałam tak: "Mam nadzieję, że Bóg jest najbliżej właśnie ludzi ubogich. Pogrążonych w smutku. Tęskniących. Samotnych. Ufam, że On jest tam w całej swej okazałości. I wierzę, że kocha tych ludzi najmocniej, jak tylko potrafi. Całym sobą." I wiecie, że dwa dni później schrzaniłam coś na tyle mocno, że pociekły łzy? Nawet do sklepu w przeciwsłonecznych okularach weszłam, bo wolałam się w "takim stanie" nie pokazywać. Nieistotne, co się stało. Ważne było dla mnie - i wciąż jest - co On, do cholery, chciał mi przez to powiedzieć? Przekazać? Czasem tego wszystkiego nie rozumiem. Tej ironii losu... tych PRZECIWNOŚCI losu. Ale trzeba żyć dalej (tzn. nie trzeba, ale ja chcę).
Jutro spotykam się z ludźmi z nowej klasy. Nie mogę się doczekać! Gdzieś tam w sobie mam lęk, ale on musi minąć. Jak mija wszystko. I choć niesamowicie trudno pogodzić się z tym faktem... on istnieje i trzeba go przyjąć. Takim jakim jest.
Co mogę napisać o wypoczynku... Przede wszystkim pogoda nam dopisała. Po trzech/czterech dniach miałam już dosyć plaży. W ciągu dnia było bardzo gorąco, natomiast w nocy spałam w dwóch bluzach, a śpiwór zapinałam pod samą szyję. A rano znów duszno i trzeba było się na kilka sekund obudzić, rozebrać do koszulki i można było śnić dalej. Wszystko dlatego, że zażyczyłam sobie legowisko w namiocie. Rodzice i siostra mieli do dyspozycji przyczepę. Dałam jednak radę. Działo się wiele ciekawych rzeczy, ale uważam, że nie ma sensu o nich pisać... naprawdę wątpię, że kogokolwiek mogłyby one obchodzić. Raz wróciłam z koleżanką na ośrodek około drugiej trzydzieści. Kiedy ostatni raz tak późno szłam spać? Nie pamiętam. Nogi nazajutrz bolały, bo chodzenia było naprawdę sporo, ale było warto. Zawsze jest. Gdy masz z kim i masz CO robić. Zaliczam te dni do jak najbardziej udanych. Bo pamiętam, że zeszłoroczny odpoczynek nie był dobry. Był tylko "ok".
Podrzucam kilka zdjęć i odcinek vloga o. Grzegorza Kramera. (https://www.youtube.com/watch?v=ii81y9ou1fg) Będę go tu wam polecała, bo jest niewiarygodnie mądry. I dzięki niemu trwam w miłości do Jezusa.
Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze!
~~Zbuntowany Anioł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz