poniedziałek, 25 lipca 2016

"Zło nie jest ostatnim słowem."

"Szanuj ludzi, którzy znajdują dla Ciebie czas w swoim grafiku,
ale kochaj ludzi, którzy nigdy nie patrzą na swój harmonogram,
kiedy ich potrzebujesz."

Dzień dobry.

Nie mogłam się doczekać, by w końcu móc zasiąść do laptopa i napisać wam co nieco o życiu. Jak jest? Dobrze jest. To chyba dzięki niepojętej wierze w miłość Chrystusa. Poważnie. On jest dziwny, ale dobry. I tego przesłania się trzymam. My też jesteśmy dziwni, ale i tak ktoś nas lubi, a nawet kocha. A w szczególności obdarza nas ogromnym uczuciem Bóg, a przecież to On zna każdy nasz grzech. I mimo wszystko - wciąż jest. 

Jak nie trudno zauważyć - zmieniłam trochę wygląd strony. Na bardziej przejrzysty. Tak mi się wydaję. Zmiany są w porządku. A jeśli rozpoczynamy je z własnej woli... tym lepiej.

We wtorek w notatniku pisałam tak: "Mam nadzieję, że Bóg jest najbliżej właśnie ludzi ubogich. Pogrążonych w smutku. Tęskniących. Samotnych. Ufam, że On jest tam w całej swej okazałości. I wierzę, że kocha tych ludzi najmocniej, jak tylko potrafi. Całym sobą." I wiecie, że dwa dni później schrzaniłam coś na tyle mocno, że pociekły łzy? Nawet do sklepu w przeciwsłonecznych okularach weszłam, bo wolałam się w "takim stanie" nie pokazywać. Nieistotne, co się stało. Ważne było dla mnie - i wciąż jest - co On, do cholery, chciał mi przez to powiedzieć? Przekazać? Czasem tego wszystkiego nie rozumiem. Tej ironii losu... tych PRZECIWNOŚCI losu. Ale trzeba żyć dalej (tzn. nie trzeba, ale ja chcę). 

Jutro spotykam się z ludźmi z nowej klasy. Nie mogę się doczekać! Gdzieś tam w sobie mam lęk, ale on musi minąć. Jak mija wszystko. I choć niesamowicie trudno pogodzić się z tym faktem... on istnieje i trzeba go przyjąć. Takim jakim jest. 

Co mogę napisać o wypoczynku... Przede wszystkim pogoda nam dopisała. Po trzech/czterech dniach miałam już dosyć plaży. W ciągu dnia było bardzo gorąco, natomiast w nocy spałam w dwóch bluzach, a śpiwór zapinałam pod samą szyję. A rano znów duszno i trzeba było się na kilka sekund obudzić, rozebrać do koszulki i można było śnić dalej. Wszystko dlatego, że zażyczyłam sobie legowisko w namiocie. Rodzice i siostra mieli do dyspozycji przyczepę. Dałam jednak radę. Działo się wiele ciekawych rzeczy, ale uważam, że nie ma sensu o nich pisać... naprawdę wątpię, że kogokolwiek mogłyby one obchodzić. Raz wróciłam z koleżanką na ośrodek około drugiej trzydzieści. Kiedy ostatni raz tak późno szłam spać? Nie pamiętam. Nogi nazajutrz bolały, bo chodzenia było naprawdę sporo, ale było warto. Zawsze jest. Gdy masz z kim i masz CO robić. Zaliczam te dni do jak najbardziej udanych. Bo pamiętam, że zeszłoroczny odpoczynek nie był dobry. Był tylko "ok". 

Podrzucam kilka zdjęć i odcinek vloga o. Grzegorza Kramera. (https://www.youtube.com/watch?v=ii81y9ou1fg) Będę go tu wam polecała, bo jest niewiarygodnie mądry. I dzięki niemu trwam w miłości do Jezusa. 



































Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze!

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz