poniedziałek, 26 września 2016

Milcząc, krzyczą.

"Dopiero po czasie dowiadujemy się kim jesteśmy, kim zawsze byliśmy w oczach ludzi, których ceniliśmy ponad własne życie. Ile tak naprawdę dla nich znaczyliśmy, jaką wartość miały te wszystkie słowa, czym była każda obietnica. Dopiero po czasie okazuje się, że wszystko co było dla nas tak cholernie ważne, było niczym."

"I miss talking to you and the comfort of your replies."

Hej.

https://www.youtube.com/watch?v=RuYC6U3LBRs - podczas czytania można włączyć.

"Idź w świat i pozwól innym odkryć Twoje talenty. Niech zobaczą i podziwiają."

Tak napisała na końcu ostatniej pracy pisemnej moja nauczycielka... I słowo stało się ciał... kolejnym słowem: 

"Kochanie, Twoje posty są genialne i poprawiają mi humor, rób to dalej :)"

Bardzo, bardzo mnie to wszystko wzrusza. Bo gdy czytam taki komentarz, już jest nie tylko uśmiech, ale także łzy - łzy radości. Ogromnej wdzięczności. I takiego niebywale pięknego poczucia miłości do swej pasji. I do ludzi, którzy mnie w niej wspierają. Naprawdę. Uwielbiam was, moi drodzy, bo piszę do żywych, realnych osób. To już nie jest to pisanie, które było kiedyś: "A co mi tam, stworzę coś, może ktoś tu zajrzy...". Dziś mam pewność, że wy jesteście. Na dobre i na złe. Poważnie. Dziękuję!

Jedyne co zapamiętałam z przemowy księdza podczas wczorajszego kazania: "Najgorsze jest, gdy człowiek czuje wewnętrzną pustkę.". Tak, dokładnie tak. Kiedy jest ci już obojętne czy żyjesz, czy umrzesz. Egzystujesz od weekendu do weekendu, czekasz tylko na jakąś przełomową chwilę, która trafia się raz na tydzień, jeśli nie na dłuższy okres. 

Tak kurewsko tęsknię za tym, co było. Ciągle, każdego dnia rozpamiętuję przeszłość. Ona mnie dobija. Codziennie dostaję w twarz od wspomnień, które nie raczą wylecieć z głowy albo przynajmniej w jakiś sposób się wyciszyć, przystopować. No błagam. "Najzabawniejsze" jest, że to żaden mój wymysł.
Te "gorsze dni". "Jejku, tak mi ciebie szkoda, naprawdę, zawsze - może nie tryskałaś energią - ale jednak byłaś wesoła, a teraz ciągle jesteś właśnie taka." - cytując słowa koleżanki...


Wiem, że to wszystko jest dość przygnębiające, jednak ta strona jest swego rodzaju pamiętnikiem (nie tak osobistym jak ten, w którym piszę odręcznie), więc od czasu do czasu są tu... po prostu moje uczucia. Jak na złość - akurat te gorsze. 

Kto rano wstaje (05:00, 06:00), temu Pan Bóg daje takie fenomenalne widoki...
Efekty dzisiejszego stania przy oknie z - tym razem - aparatem:


















"Nakłoń Twe ucho, usłysz moje słowo."

Proszę Go o to usłyszenie już od wielu dni. Z bólem serca, a nawet płaczem.
I wtedy przychodzi wątpliwość. Niepewność i brak miłości przychodzi, gdy coś nie idzie po naszej myśli. Egoizm egoizmem, ale czasami przez ten zły czas w naszym życiu nie ma człowiek ochoty na nic. Nawet na życie! Dosłownie. Tylko by leżał w łóżku, patrzył w sufit i marzył... Marzył o tym, o co prosi samego Boga. Nie twierdzę, że Pan odwrócił się do mnie plecami, ale już nie mogę wytrzymać tej presji, jaką mnie obdarowuje. Ale MIMO WSZYSTKO - nadal ufam, ha! Nadzieja umiera ostatnia i tej myśli trzymam się tak usilnie, że aż sama nie mogę w to uwierzyć. Chciałabym, by Bóg ulżył mi w tej cholernej tęsknocie. Jak widać - najwyraźniej proszę o zbyt wiele. Chrzanić to. Trzeba jakoś działać na własną rękę. Te wszystkie porażki, które dają ci przysłowiowego "liścia" w gębę... Kurczę, jest ich tak wiele, że nieraz ciężko po raz kolejny spróbować zadziałać w stronę bycia szczęśliwym.

Same bazgroły dziś, wiem, przepraszam.

~~Zbuntowany Anioł

1 komentarz: