piątek, 23 września 2016

Rzeź niewiniątek.

"Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem:
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieniami i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymywania się od nich, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju."

Dzień dobry! 

No nareszcie dobry. Długo czekałam na moment, gdy z uśmiechem na twarzy to powiem oraz napiszę. Dziś jestem szczęśliwa. A to za sprawą wielu sytuacji...

Po pierwsze - wciąż szlifujemy do perfekcji naszą amatorską musztrę. Jest w porządku. Udało nam się, w końcu, trafić na żołnierza, który naprawdę pokazał, jak sprawa wygląda. Wszystko wyszło jak wyjść miało? "Zajebiście!" Coś się nie udało? "Chujnia". Krótko i na temat. Mega podoba mi się, gdy ktoś wykonuje swoją pracę z pasją i się nie cacka z nami, bo to "tylko klasa wojskowa". A może niektórzy serio chcą wiązać z mundurem przyszłość? To dobry start. Tak wnioskuję po tym, co dzieje się w te piątki. Nóżki już powoli wyzdrowiały, więc czterysta metrów biegu na rozgrzewkę nie było aż tak tragiczne. Gorzej mieli ci, którzy kolejne tyle musieli przebiec przez złe wykonanie jakiegoś rozkazu albo trzymanie ręki w kieszeni, czy dosłownie kilkusekundowe "wyłączenie się" i patrzenie nie tam, gdzie trzeba. Mam nadzieję, że rozumiecie.
Genialny dzień. Samoobrona to prześwietny przedmiot. Możesz się tam wyżyć jak nigdzie indziej. Jak wszędzie - z umiarem, ALE JEDNAK. Czasami mam pewne wątpliwości i myślę: "Cholera, nie tędy droga, tu się nie rozwinę w chociażby pisaniu, a nie wspominając o dziennikarstwie". Ale dzięki takim dniom zmieniam nastawienie na bardziej pozytywne i w głowie mam tylko: "Wszystko jest na swoim miejscu, to nowa, dobra przygoda". I oto chodzi. By zaszaleć w życiu, a być może dzięki temu szaleństwu, dzięki tej, tzw. przygodzie jak to często mówię/piszę, coś się zmieni. A nawet jeśli nie i wciąż będę trwała w przekonaniu, że chcę mówić do ludzi albo/i pisać - to nic, ta szkoła to naprawdę ciekawa rzecz
i wiele można wynieść z... praktyki. No właśnie - praktyki. Nauka nauką, ale te zajęcia sprawiają, że czujesz, iż musztra, samoobrona, mundur... To wszystko może stać się kolejną pasją.





























Po  drugie - lubię takie poranki. Zimno, że aż człowieka trzęsie, ale przygląda się pięknu natury i jest mu automatycznie cieplej. Nie tylko fizycznie, ale też duchowo. Bóg jest wielki. Nie tylko przez sam fakt bycia Bogiem. On jest po prostu... dobrym Gościem. Naszym Kumplem, Przyjacielem, Ojcem. Kocham takie widoki. Zapomniałam dziś pasa od munduru, bo oczywiście zamiast pełnym umundurowaniem, zajęłam się robieniem zdjęć. No ale wybaczcie, nie mogłabym przejść obojętnie obok takiego cudu.
(Zdjęcie nie jest mojego autorstwa.)
Wczoraj wylądowałam na YouTube - udzielałam wywiadu. Dosłownie kilka sekund rozmowy, ale coś jednak z tego mojego łamiącego się ze stresu głosu wyszło, wycięli niepotrzebne i wstawili do Internetu. Nie chcę wam tego linkować, będziecie usilnie chcieli - znajdziecie. Słowo klucz: Września. Ewentualnie szukajcie mojego profilu na Facebooku i się pośmiejcie. A co mi tam.
 

A dziś gazeta! O matko i córko. Sława rośnie... Żartuję, wyszłam niekorzystnie. Jak każdy zresztą. Zmęczony, spocony, no ale bądź co bądź - szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy. 


Tak się właśnie, moi drodzy, prezentujemy. Kurczę, jeszcze koleżanki z klasy policyjnej do pełnego składu brakuje. Jak się uda zrobić wspólne zdjęcie akurat w dzień mundurowy - wstawię, spokojnie. Ten wzrok każdego człowieka w samochodzie, który nas w danej chwili mija - bezcenny i niezapomniany. Takie pójście po chodniku jest niezapomniane także dla nas. To wielka duma móc reprezentować te profile i oczywiście naszą nową szkołę. Szczęśliwe dzieciaki. Oby tak dalej.

Na koniec jeszcze coś odnośnie słów z Pisma Świętego. Wstajesz rano, otwierasz aplikację w telefonie i zabierasz się za pierwsze czytanie... "Niesamowite!" - myślisz i zaczynasz dzień. Fantastyczny dzień. Na wszystko jest czas. Jednego dnia na dobry dzień, drugiego na gorszy. Taka kolej rzeczy.
Ale za to właśnie uwielbiam swoje życie. Bo nie jest nudne. 

~~Zbuntowany Anioł

1 komentarz:

  1. Kochanie, Twoje posty są genialne i poprawiają mi humor, rób to dalej :)

    OdpowiedzUsuń