środa, 28 września 2016

Tyle możemy, ile umiemy.

"Zamykaj każdy dzień i nie wracaj do niego. Zrobiłeś, co mogłeś. Palnąłeś przy tym parę gaf i niedorzeczności. Zapomnij o nich tak szybko, jak tylko potrafisz. Jutro będzie nowy dzień. Rozpocznij go bez zmartwień, w nastroju zbyt dobrym, aby przejmować się bzdurami z przeszłości."

"I nie wiem: żyć szybko i umrzeć młodo, albo żyć tylko i mieć dla kogo, albo żyć chwilą najbardziej błogą, albo jebnąć to wszystko - zostawić za sobą."


Cześć i czołem! 

Wielka tęsknota przepełniała me serce w ostatnim wpisie. I nagle, w przeciągu niespełna kilku godzin, wszystko minęło. Ten cały smutek, który gromadził się we mnie przez ostatni tydzień (może nawet troszkę dłużej) - zniknął. Ot tak. Dzięki jednej wiadomości. To jest niesamowite... Gdyby nie ów wiadomość, wczorajsze pierwsze czytanie perfekcyjnie opisywałoby moje uczucia. 

"[...] Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu, co śmierci ciekają na próżno, szukają jej bardziej niż skarbu na roli; cieszą się, skaczą z radości, weselą się, że doszli do grobu. [...]"

A dziś? Dziś z uśmiechem na ustach przytaczam słowa Psalmu: "Moja modlitwa niech dotrze do Ciebie." I dotarła. W najmniej oczekiwanym momencie, gdy tak długo wyczekiwałam, by w końcu Bóg dał znak. No i dał! Oj, jakie to piękne. Niepewność ma w sobie coś urzekającego, bo zauważyłam, że gdy coś przychodzi niespodziewanie, wtedy bardziej cieszy. To taki prezent od losu. Jestem szczęśliwa. 

Okej... Jestem szczęśliwa tylko dzięki tej jednej sprawie, ale gdy siedzę w szkole, w klasie, na którejś z kolei lekcji - psychicznie wysiadam. Serio. Nauka w liceum jest stokrotnie bardziej męcząca niż w gimnazjum. I nie neguję obowiązku chodzenia do szkoły. Broń Boże! Ale mam trzeźwy umysł i wiem, że połowa z tego wszystkiego gówno nam w życiu da. O ile podstawy przedsiębiorczości są genialne, bo przybliżają nam nieco dorosłość, to logarytmy, pierwiastki i inne cuda - one nie tyle przerażają, co wkurzają. Wkurza mnie, że MUSIMY (niestety to odpowiednie słowo) wkuwać coś, czego prawdopodobnie (czuję, że NA PEWNO) do niczego w codzienności nie użyjemy. Technologia tak idzie do przodu, że wątpię, iż moje dzieciaki będą mnie prosiły o pomoc w matematyce... TAKIEJ matematyce. To smutne. Ile tracimy na naukę czegoś tak bez przyszłościowego. Trochę brakuje mi słów, ale jest taki człowiek, który ujął to, co mam na myśli w genialny sposób (uwaga, długi cytat, nim zakończę dzisiejsze dywagacje/bazgroły):

"Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego chodzimy do szkoły? Oprócz uzyskania tak zwanego wykształcenia. Nie jest to jasne dla większości z was, tępych pie**olców, ale ci którzy myślą więcej i głębiej, powinni o tym wiedzieć. To sposób społeczeństwa na zmienianie młodych ludzi w dobrych, małych robocików i pracowników fabryk. To dlatego siedzimy w rzędach ławek zgodnie z planem lekcji. Żebyśmy byli przygotowani na życie w prawdziwym świecie, "bo tak tam właśnie jest". Nie, do cholery, nie jest tak! Jedynym co odróżnia nas od zwierząt jest to, że potrafimy myśleć. Dlaczego więc nie myślimy? Ludzie gonią dzień za dniem i poddają się rutynie. Dlaczego w szkole nie możemy uczyć się tak, jak chcemy? Dlaczego nie możemy położyć nóg na ławce i zrelaksować się podczas nauki? Bo to nie jest tak jak "w prawdziwym świecie"? Ej, zj***ne łby, nie ma czegoś takiego jak "prawdziwy świat". To po prostu kolejne słowo takie jak sprawiedliwość, współczucie, żal, religia, wiara, szczęście i tym podobne. Jesteśmy ludźmi, jeśli coś się nam nie podoba, to mamy k***a zdolność, żeby to zmienić.
 Ale tego nie robimy. [...]"

Może bez przesady z tym położeniem nóg na stole, ale chociażby niezbyt proste ułożenie swego ciała na krześle, czy opieranie się o ścianę NIE JEST od razu lekceważeniem nauczyciela. No błagam...

Spokojnej końcówki tygodnia! 

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz