piątek, 29 stycznia 2016

Podsumowanie ferii.

"-Co nadaje życiu sens?
-Podstawowym problem wielu ludzi jest fakt,
że to ty sam musisz ruszyć dupę i mu go nadać."

Dzień dobry. 

No właśnie. Czas podnieść cztery litery i działać. Tak po prostu. By być szczęśliwym. 

Z racji tego, że naprawdę lubię analizować to, co się wydarzyło… czas na podsumowanie tegorocznych ferii. Niestety nie były tak dobre, jak zeszłoroczne.
I tak bywa. Nie będę płakała nad przeszłością. Nie mogę. Trzeba się wziąć w garść
i cieszyć z tego, co jest tu i teraz. Gadka szmatka, ale jakże ważna. Jak wiele może zmienić. Tak myślę. No nie ważne, przecież dziś nie o tym... cóż, to były dobrze spędzone dni. Szybko zleciało. Jak pisałam - większość czasu poświęciłam na pogłębianie wiedzy z historii. Historii, która póki co nie jest mi do niczego potrzebna. Bo szkolny program w gimnazjum niestety nie pozwala na naukę o II wojnie światowej. Może to i dobrze? To naprawdę cholernie obszerny i niepojęcie zakręcony temat. Trudno go zrozumieć. Zapamiętać nazwiska, daty, wiecie... ale nie żałuję. To zawsze jakiś skrawek wiedzy, która może dziś się nie przyda, ale kto wie, co będzie kiedyś! Wszystko jest możliwe. Może znajdę na swej drodze kogoś, kto tak samo będzie starał się patrzeć na świat i ludzi z najróżniejszych stron... kto wie, kto wie. Dlatego stwierdzam, że był to przyjemny odpoczynek. Nie mam najmniejszej ochoty znów wracać do szkoły. Ale jak trzeba... no to trzeba i nie ma bata, każdy przez to przechodził albo dopiero go to czeka. Na szczęście jest kilka powodów, dzięki którym wstanę w poniedziałek z uśmiechem na ustach. 

Byłam na spacerze. Nie jestem najlepsza w mechanicznych sprawach i trochę schrzaniłam sprawę z wycieczką rowerową, ale... ale! Bardzo przyjemnie się tak na chwilę wyrwać z domu, spokojnie pochodzić po lesie, ze słuchawkami, z których wypływa spokojna, piękna melodia. Myślałam, że ta przechadzka skłoni mnie do jakiś refleksji, ale nic z tego! Kompletna pustka w głowie. Nawet muzyka była... tylko muzyką. Ale przyjemną, więc było w porządku.
"Bezwładnie spadam i czekam aż uderzę ciałem o ziemię.”
I uderzyłam. To ze stresu. Jak się błąka dzieciak po lesie w poszukiwaniu weny,
to się dzieją różne rzeczy.


Do bycia z kimś jednością trzeba dorosnąć. To nie budzi wątpliwości, wiem, jednak piszę o tym z własnego, skromnego… nie tyle punktu widzenia, co doświadczenia. Kiedy przyszło uczucie, fizyczne uczucie, wszystko, co ułożyłam sobie w głowie – odeszło gdzieś daleko. Nie da się ustalić uczuć. Postępowań. W chwili miłości wszystko jest spontaniczne. I szczere. A przynajmniej dobrze, gdyby takie było. Miałam ochotę wam o tym napisać, bo moje przeżycie było bardzo egoistyczne. Także oczekiwania na „tą jedyną/tego jedynego” są naprawdę niefajne. Ponieważ nie myślę o wspólnym dobru, ale o swoim niespełnionym poczuciu jakiejś bliskości. Rozumiecie. I to poważnie rani, kiedy zaczynam mieć świadomość, jak mało we mnie tej dojrzałości. Oczywiście mam na nią jeszcze mnóstwo czasu, ale wiecie jak to jest w tym wieku. Żądza wszystkiego, co mogłoby jakiejś nasze wewnętrzne potrzeby zaspokoić.

Mam nadzieję, że wasze ferie równie dobre! 

Trzymajcie się.

~~Zbuntowany Anioł 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz