niedziela, 28 maja 2017

Wniebowstąpienie.

"(...) Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata."

"Ciężko mi, bo nie mogę się z Tobą zobaczyć, ale sądzę, że gdyby nie Ty, moje życie byłoby jeszcze gorsze. Kiedy rano w łóżku o Tobie pomyślę, mogę sobie powiedzieć: no, trzeba nakręcić sprężynę i żyć jak należy. Ty się tam starasz, a ja się muszę starać tutaj."

Dzień dobry.

O. Grzegorz Kramer mówił i pisał dziś o tym, byśmy przestali patrzeć w niebo,
a skupili się na tym, co mamy tu i teraz. O co chodzi? O to, by widzieć Boga w drugim człowieku. Możemy siedzieć w pierwszych ławkach w kościele, rączki mieć złożone (do modlitwy) całą dobę i modlić się... modlić bez końca. A możemy wyjść z domu i ujrzeć w bliźnim człowieczeństwo - ten piękny dar od Króla Świata. I także ja w ten sposób rozumiem dzisiejszą Ewangelię. Znowu powtórzę: nie bójcie się głosić Dobrego Słowa! Skądkolwiek i od kogokolwiek by ono nie wychodziło, jeśli obdarowujecie drugiego nadzieją - dobrze jest! I róbcie tak dalej.

Nie bardzo potrafiłam skupić się na kazaniu proboszcza, ale co utkwiło mi w głowie? Powiedział, że mamy ten jeden dzień w tygodniu, który możemy wykorzystać i przyjść do Pana Jezusa. Stworzenie świata jest dla mnie jednym z piękniejszych tekstów w Piśmie Świętym. Cały tydzień Bóg harował, by wybudować dla nas raj na ziemi, a w niedzielę... odpoczywał. Nie ma tam żadnego dopisku, żadnego "ale musiał jeszcze...". Niesamowite. I my również możemy poświęcić godzinę tego cudownego dnia na odpoczynek przy boku Zbawiciela. Nie musicie w kościele robić nic. Poważnie! Możesz przyjść i się zrelaksować. Usiąść, pomyśleć, pośpiewać, posłuchać, podziwiać budynek albo wspólnotę, albo oba te fantastyczne aspekty chrześcijańskiego życia. Bóg daje nam ogromne możliwości, otwiera dla nas wrota do lepszego świata, jest dla nas i przy nas. On już zadecydował czego pragnie (naszej radości i zbawienia). A na co decydujesz się ty? Czego pragniesz?
Ujął mnie ten widok przy ostatnich odwiedzinach Dziadka i Babci. Mam nadzieję, że to nie jest nieetyczne robić zdjęcia na cmentarzu... Może zabrzmi to głupio, ale lubię to miejsce. Naprawdę bardzo. W pozytywnym sensie zapiera dech w piersiach. Tyle uliczek, tyle grobów tych, którzy już nie muszą się o nic martwić, ogrom ludzi, którzy zmagają się ze stratą. I zawsze to właśnie cmentarz wzbudza we mnie potężne refleksje.
https://www.youtube.com/playlist?list=PLIJczGUpNvCN4iI7L3GEinRX41g1fpgR8 - nowy album fenomenalnego artysty (rapera) Tau pt. "ON". Utwory z tej płyty polecam posłuchać wieczorem albo kiedy będziecie mieli chwilę czasu na wpadnięcie w zadumę nad wzruszającymi tekstami i bitami.
https://www.youtube.com/playlist?list=PLIJczGUpNvCOI9-gXYbVTLHRj2Hbx50Gz - Piotrek zaszalał i przygotował drugą płytę: "OFF", którą możecie przesłuchać nawet zaraz po przeczytaniu tego, co dziś przygotowałam. 
Boża magia! Duch Święty wstąpił w serce Piotra i z Jego pomocą stworzył wspaniałą muzykę, którą trzeba się dzielić. Takich wartości nie da się zapomnieć
i nie można chować ich przed światem.

Spokojnej niedzieli!

~~Zbuntowany Anioł

piątek, 26 maja 2017

Nie dawaj dziecku miecza.

"moje serce dawno już pękło
zapomniał o mnie Bóg
też o Nim teraz nie myślę,
gdy lufę wkładam do ust"

"Chciałbym to powiedzieć inaczej, ale po prostu nie mogłem: to wszystko bez Ciebie - chuja warte. Niewypowiedziane słowa bolą bardzo długo. Czasem całe życie."
Cześć.

Przepraszam, że piszę zazwyczaj w weekend, ale przysięgam, że tylko wtedy mam chwilę, by usiąść przy laptopie i pomyśleć o czymś więcej niż jedynie o szkole.

W niedzielę (21.05) odbyła się nasza rocznica sakramentu bierzmowania. Dokładnie rok minął... Chyba jeszcze nie jestem w pełni gotowa, by móc napisać szczere i bezbłędne świadectwo swojej wiary. Jest duża, ale jeszcze nie ogromna. Aczkolwiek muszę przyznać, że ten dzień był momentem kulminacyjnym, mocno pchnął mnie ku temu, by nie bać się głosić Dobrego Słowa, nie wstydzić się mówić o tym, że Bóg jest dobry i choć życie potrafi się zawalić, a my jesteśmy na samym dnie, to trzeba mieć świadomość, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych i nasz Pan nie ma zamiaru zostawić nas w tych głębinach smutku. Skądże! On czeka po prostu na odpowiedni moment. Wiem, że chcielibyśmy już, tu i teraz, ale ludzkimi cnotami są spokój i cierpliwość podczas wyczekiwania na lepsze dni. U mnie jeszcze one nie nastały, ale im bliżej końca roku, tym głębsze mam przekonanie, że dam radę, że musi się udać i Pan Jezus jest ze mną, jest moim Pasterzem i nie pozwoli się poddać własnym słabościom, bo czym one są przy Jego miłości?
Także z ręką na sercu przyznaję, że Jezus prowadzi mnie przez życie i chciałabym, by jak najwięcej osób przyjęło to, co nam ofiaruje, a mianowicie bezcenne dary życia - miłość, pokój w sercu, nadzieję. I mówię... piszę wam: WARTO!
Tegoroczne Spotkanie Lednickie odbywać się będzie pod hasłem: "Idź i kochaj!". Ja już wyruszyłam, a ty?
Sześć osób i kuzyn Mateusza... Nie wnikam, może reszta nie miała czasu, ochoty. Nie ja jestem od sądzenia, oceniania, namawiania. Ale było naprawdę bardzo miło i dobrze jest czasami oderwać się od codziennej monotonni, spotkać starych znajomych, zjeść coś dobrego, pośmiać się, porozmawiać.
Wiecie co jest przykre? Czasami w życiu jest nam tak ciężko, że obarczamy tym przygnębieniem innych i jeśli oni też zmagają się z jakimiś problemami, ale nie mają na tyle odwagi czy ochoty nam o nich mówić, to stajemy pod murem i odchodzą nawet przyjaciele. Bo w pewnym momencie każdy ma prawo pęknąć, mieć już dość, a tobie jest wtedy jeszcze gorzej, bo wiesz, że zawalasz nie tylko swój świat, ale również najbliższych. Diametralnie zmieniłam się przez ten szkolny rok, ale podsumuję go dopiero pod koniec czerwca, kiedy wreszcie uwolnię się z tych pieprzonych murów. Ta szkoła nie jest zła. Broń Boże! Ale wyobraźcie sobie, że człowiek mówi wam: Życie to nieustanna walka o przetrwanie, musicie ciężko pracować każdego dnia, nie ma tu miejsca na przyjemności. I nagle masz ochotę się rozpłakać, bo nie tego się spodziewałeś po kimś, kto (chyba) powinien chociażby spróbować nakierować twoje myślenie na pozytywne aspekty tegoż bytowania na ziemi. Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Bo mi jest bardzo źle, gdy nauczyciel przekłada na nas swoje nieudane życie. Przykro mi, że pani/panu nie wyszło, ale nie chcę, żeby przez to i mojej osobie się w nim (życiu) pochrzaniło. Ciekawe z czego to wynika. To wrogie i niesamowicie niemiłe podejście do młodego człowieka. Może chodzi o szacunek za szacunek? Ktoś się ostro przejechał i już nie ma zamiaru nikomu ufać. Próbuję, naprawdę próbuję te osoby w jakimś stopniu zrozumieć, ale bywa trudno, gdy samemu dopiero wkracza się w świat i poszukuje sensu, autorytetu, kogoś, kto mógłby być pewnego rodzaju kołem ratunkowym, pomocną dłonią wyciągniętą zawsze i wszędzie. Co by nie było, są też ci piękni dorośli, których uwielbiam z całego serca, kłaniam im się nisko za podejście do uczniów, często jestem wzruszona i poruszona tym, co i w jaki sposób dla nas robią. I chyba na tych ludziach trzeba się skupiać.
O tak właśnie wyglądam od kilku miesięcy... Czołgam się ze łzami w oczach po promocję do drugiej klasy. Zdobędę ją. Nie może być inaczej.

https://www.youtube.com/watch?v=dYnS6WGjATU

Hej, dziś chyba Dzień Matki, prawda? Och, jak ja kocham tę nieugiętą w swojej głupocie komercję. Ciekawe co myślą w takie beznadziejne dni ci, którzy kupują znicz, a nie czekoladki...

"Nie wiem, co w Twoim życiu jest powodem "parapetu", ale chcę Ci powiedzieć - jako ten, który z niego zszedł, że warto wrócić do pokoju, w którym podjąłeś/aś taką decyzję. Wrócić, zrobić sobie dobrej kawy, zapalić papierosa, włączyć kawałek dobrej muzyki i raz jeszcze popatrzeć na przestrzeń za oknem i dostrzec parę szczegółów z widoku, który rozpościera się przed Tobą." - Grzegorz Kramer. 

~~Zbuntowany Anioł

sobota, 20 maja 2017

Jest jak jest.

"Od jakiegoś przeklętego dnia codziennie budzę się niepewna. Nie jestem pewna czy wyłączyłam suszarkę, czy zamknęłam drzwi, czy spakowałam wszystkie książki, czy nie pomyliłam dni, czy jestem tutaj, czy nie, czy wszystko ze mną w porządku, czy aby na pewno pamiętam, żeby ubrać dziś najlepszy z uśmiechów..."

"Depresja nie jest wtedy, gdy chcesz tylko palić i pić. Depresja jest wtedy, kiedy nawet tego ci się nie chce."


Serwus!

https://www.youtube.com/watch?v=zXEQ_DY-5Co - dziś nie zachęcam do słuchania jej w trakcie, raczej do tego, byście po prostu od razu ją włączyli, zobaczyli czy wpadła wam w ucho i nie musicie dalej czytać. Chciałabym po prostu podzielić się tym utworem, bo kilka dni temu podczas oglądania pewnego filmiku bardzo się wzruszyłam, a w tle akurat puszczona była owa piosenka. Polecam! Zawsze chcę szczęścia drugiego człowieka. Nawet tego, który w choćby najmniejszym stopniu nie pokusiłby się o życzenie mi tego samego.
Musztra to fantastyczna sprawa. Uczy współpracy, pełnej powagi i skupienia, poprawnej postawy ciała. Ktoś patrzy z boku i widzi tylko grupę osób machających rękoma, ale przysięgam wam, że trzeba w to machanie włożyć wiele ciężkiej pracy. Żeby się zgrać, żeby nie marudzić, gdy setny raz nie wyjdzie. Dwie godziny, w pełnym słońcu. Topiliśmy się, ale panowie z Powidza byli niezwykle wyrozumiali i mili, więc w gruncie rzeczy się aż do bólu nóg i głowy (od przegrzania) nie napracowaliśmy.
Byliśmy w czwartek na spacerze podczas lekcji wychowania fizycznego. To są dobre momenty, które choć na chwilę utwierdzają mnie w przekonaniu, że... może nie jest aż tak źle. Ale co to tak naprawdę znaczy? Czym jest ten jeden wspólny wypad, który sprawił uśmiech na twarzy, jeśli cała masa innych sytuacji wprawia mnie w kompletne poczucie beznadziei. Zero radości, żadnych chęci do współistnienia na tym świecie z drugim człowiekiem. I muszę przyznać, że zaczyna mnie to niepokoić. Myślę nad skorzystaniem z fachowej pomocy, jakkolwiek to brzmi i cokolwiek sobie pomyślicie, skoro od zawsze pisałam, że nie byłabym w stanie zapłacić komuś za, już nawet nie dobrą radę, ale raczej swego rodzaju naprowadzenie na lepszą drogę, bez tego codziennego uczucia niechęci do świata. 

Nie jestem słaba, jestem zwyczajnie niepewna jutra i tego, czy w końcu, do cholery, coś się w tym życiu zadzieje. Bo póki co monotonia uderza z całą swoją potężną siłą w moje serducho, które bądź co bądź lubi jak się dzieje coś innego niż tylko spanie - szkoła - obiad - drzemka - dwa razy w tygodniu korepetycje - kolacja - zadania domowe - spanie i tak w kółko... To się nie kończy! A chciałabym jakiś przerywnik w tym pieprzonym schemacie. Niekoniecznie taki, który by zaraz miał obrócić moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Nie, skądże! Ale gdyby tak wydarzyło się coś, o czym nie mogłabym zapomnieć przez kolejny tydzień... Naprawdę tego pragnę. Niby nic na siłę, ale o to właśnie codziennie proszę Boga - o tę sytuację, która wyróżniałaby się pośród znanej mi normy.
Trochę nie po kolei te fakty ostatniego tygodnia, ale nieważne... 
We wtorek dzięki uprzejmości sołtysa Gębarzewa po raz kolejny wybrałam się ze znajomymi do Teatru Muzycznego w Poznaniu. Tym razem na spektakl "Madagaskar". Było doprawdy mega zabawnie! Z olbrzymim zachwytem spoglądałam na ludzi na scenie, którzy bawili się najlepiej jak potrafią i robili to także po to, by rozbawić nas. To z pewnością trudna praca, ale jednocześnie myślę, że daje im ogrom satysfakcji, szczególnie wtedy, gdy przez kolejne pięć minut po występie widzowie stoją i nie raczą przestać bić brawa. Jest to na pewno także bardzo motywujące do dalszego działania na deskach teatru.
Stroje mieli genialne! Nigdy nie oglądałam Madagaskaru jako bajki w telewizji czy kinie, ale ów spektakl wrył mnie w fotel swoją doskonałością. Być może skierowany był raczej w stronę młodych odbiorców, ale i dorośli płakali ze śmiechu. A przecież o to właśnie chodzi! Świetna sprawa. Następny wyjazd w październiku, na nieco odważniejszy temat, ale co się może zdarzyć do października... wie tylko Bóg. 
"Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego: nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie."

Trzymajcie się.

~~Zbuntowany Anioł

sobota, 13 maja 2017

Szukam.

"Wszystko mija tak szybko, że boisz się mrugać."

"Mam ochotę się wtulić, tak z całej siły, w kogoś, komu mogę zaufać (...).
Chciałabym pozostać w tej pozycji wiele, wiele godzin, aż spłynie ze mnie cały gniew, bunt, cały ten cholerny, wielotonowy smutek."

Cześć! 

Od dwóch tygodni męczę się, by coś dla was napisać. Naprawdę sprawia mi to ból i jest nie lada wyzwaniem, bo czuję "wypalenie", mam wrażenie, że już nie umiem tworzyć, ubierać rzeczywistości w słowa. Kompletny brak jakichkolwiek sił, żadnej motywacji, weny. Czuję pustkę, frustrację, same negatywne emocje.

Majówka była do dupy. Odpoczęłam, to oczywiste, ale pogoda nie do życia. Nie usprawiedliwiam nią swojego złego samopoczucia, ale bądź co bądź chyba ma na nas jakiś wpływ. Przynajmniej na mnie.
Wczoraj na termometrze dwadzieścia stopni, na niebie palące słońce, a dla klas mundurowych przygotowana dwugodzinna musztra na stadionie. Dwóch żołnierzy z Powidza przyjechało. Akurat trafiliśmy na tego, który przy najmniejszej pomyłce mówił: Beret w lewą rękę i kółeczko. Mnie również zdarzyło się zakręcić i trzeba było wykonać zadanie. Ale dałam radę. Stronię raczej od wysiłku fizycznego, a jednak kiedy jestem w mundurze i mam świadomość kto na mnie patrzy, to nie myślę o niczym i po prostu biegnę. Chociaż boli (uroki desantów i niezbyt dobrej kondycji), chociaż gorąco, chociaż się nie chce, to człowiek wykonuje co do wykonania ma i po sprawie.
"Człowiek może być wszystkim" mówi nasza polonistka podczas omawiania utworu Giovanniego Pico della Mirandola - O godności człowieka.
"(...) najbardziej szczęśliwą i najbardziej godną wszelkiej czci istotą jest człowiek (...)" - czytam ten tekst i jestem zachwycona! Lekcja polskiego również niezwykle mnie ujęła.

Zawsze myślałam, że nie jestem w stanie dojść do momentu, kiedy moje życie nie będzie życiem, ale bytowaniem... rozumiecie? Ja jestem na tym świecie i nic poza tym. Nic nie powoduje u mnie takiej radości, jaką odczuwałam jeszcze ponad pół roku temu. Wiem, wiem! Nie można, w żadnym wypadku, ciągle wracać do przeszłości, ale to jest coś, co mnie zamknęło w swych sidłach i mimo iż nie wspominam jej tak jak robiłam to na początku roku szkolnego, to jednak nieustannie gdzieś z tyłu głowy pojawiają się wyjątkowo drażniące myśli, które dają mi do zrozumienia, że od dziewięciu miesięcy szukam punktu zaczepienia, koła ratunkowego, kogoś albo czegoś, co by nie tyle pozwoliło mi zapomnieć, ale by mnie uratowało, nadało życiu sens, zmieniło spojrzenie na to wszystko, również na samą siebie. Szukam i do dziś nie znalazłam. Coraz więcej spraw podupada, w tym i ja z dnia na dzień się kruszę, maleję, słabnę. Ostatkiem sił trzymam się Jezusa i Jego słów: "(...) Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności (...)" oraz tego, o czym pisał święty Piotr: "(...) A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków. Amen."
https://www.youtube.com/watch?v=NgPhDHy5iAg

Trzymajcie się. Chociaż wy! 

~~Zbuntowany Anioł