sobota, 30 maja 2015

Życie zawsze jest pod wiatr.

Hej!

Kolejna udana sobota, ze względu na bardzo, bardzo miły rajd rowerowy.

Wiecie, nie będę ukrywała swoich uczuć w stosunku do otaczających mnie ludzi. Bo dlaczego w ogóle bym miała? Jeżeli coś leży mi na sercu, to szczerze to wyrażę. Po prostu uważam, że nie należy wstydzić się tego, co gdzieś tam nam w głowie siedzi. Nie będę kłamała, że mi się nie podobało, że nie doceniam poświęcenia przyjścia w sobotę każdego, kto faktycznie przybył, bo nie mam do tego najmniejszych powodów. Muszę powiedzieć,
że pogoda po części dopisała, a z drugiej strony cholernie utrudniała jazdę. Słońce było
i przypiekło mnie nieźle, natomiast wiatr sprawiał, że miałam ochotę rzucić rower
i to przeczekać, ale jak to pewien pan słusznie zauważył… „Życie zawsze jest pod wiatr”. Co racja, to racja, nie oszukujmy się. Ale to nic! Jak się ma obrany cel, to żadne przeciwności losu nie przeszkodzą nam w jego zdobyciu. Po długim zmaganiu się z uporczywym wiatrem w końcu dotarliśmy na miejsce i było świetnie. Zresztą, powtarzam to przy każdym wypadzie, że zawsze jest zajebiście, bo z takimi ludźmi to i dziesięć godzin jazdy byłoby przyjemne. I o to chodzi, by wiedzieć na kogo można liczyć i z kim warto sprzyjać.
Opasła Stonoga vs. Rączy Wagabunda - nie wnikam w umysły przedstawicieli tych zacnych nazw, ale uwielbiam to niezmiernie fantastyczne poczucie humoru!
Oby do następnej wycieczki.

~~Zbuntowany Anioł

piątek, 29 maja 2015

"Wszyscy powstaliśmy z tego samego".

Cześć i czołem!

Jak niesamowicie miło wrócić na stare śmieci. Ukochane miejsce do pracy. W końcu.

Wiecie, chciałam wam pokazać jak kiedyś wypowiadałam się na temat homoseksualizmu, ale jednak zrezygnowałam, bo to żenujące. Doprawdy, aż żal patrzeć w przeszłość, więc nie ryzykuję i zostawię to jednak dla siebie. Za „tamtych czasów” do każdej pracy wplatałam ten temat. Dziś pytam samą siebie: „Człowieku, po cholerę?”. Właśnie, po co? Nie mam pojęcia, to chyba nie ważne. Ważne, co myślę dziś. I powiem wam, że to samo co wtedy, tyle że teraz potrafię to o wiele lepiej sformułować.
Miłość to miłość – powtarzane na okrągło, ale to prawda… najgłębsza i najbardziej ściskająca tyłki wszystkim przeciwnikom homoseksualizmu. Jakie to nienaturalne, ojej, okropne, niemoralne. Boże, co jeszcze? Osobiście jestem człowiekiem, który nie wstydzi się takiego spokojnego myślenia o tym wszystkim. Mam głęboko w poważaniu, kto z kim, gdzie, kiedy, po co i co tam jeszcze. Uwierzcie, nikogo poza dwójką tych kochających się osób nie powinno to obchodzić. Po prostu nie powinno. Ludzie widzą w telewizji jakieś badziewia, a tego ludzkiego uczucia pomiędzy nimi już nie potrafią dojrzeć. To dopiero smutne. No ale… nie moja sprawa. Gdybym zobaczyła dwóch panów idących za rękę, na pewno bym się uśmiechnęła, bo mają ogromną odwagę i to się ceni. To tyle. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Miłość to najpiękniejsze uczucie, z pewnością, bo wiem o niej niewiele, ale jest na pewno cudowna i każdemu się należy.


Przewiesisz pasek przez belkę na suficie,
Nie zapłaczesz przy tym zbyt obficie,
Bo skończysz w końcu swe męczeńskie życie.

Chwycisz za żyletkę lub nóż,
Będziesz zwlekał, jednak spróbujesz… już,
I znikniesz tak szybko jak z szaf kurz.
Twój psychiatra niczego się nie domyśli i wypisze tabletki,
Połkniesz je i szybko usłyszysz dźwięk karetki,
Lecz oni nie zdążą i ukoją twe najgłębsze lęki.


"-Biorę urlop.
-Na długo?
-Nie wiem, na pewno do czasu aż przestanę mieć ochotę pozabijać was wszystkich."


~~Zbuntowany Anioł

środa, 27 maja 2015

Nie każdy dar jest błogosławieństwem.

Siemka! 

Wiecie, dzisiaj bez żadnego konkretnego, wygórowanego tematu. Na razie nie mam żadnego godnego uwagi, ale mam dla was filmową i muzyczną propozycję oraz pewien "wiersz"...

Właśnie, kolejny pseudo-wiersz... cholerne, bezsensowne słowa, które nie wiem jakim cudem ktokolwiek chce czytać. Do dupy są pewne sprawy. I do kitu, że za niektóre w ogóle się zabieram. Może to jednak nie moja działka? A może wystarczy pisać coś idiotycznego, by po setnym nieudanym wyszło coś wielkiego? Nie mam pojęcia. Uważam, że choć dla niektórych to banalne, dla mnie to najlepsza forma ukazania najgłębszych uczuć. A jest ich wiele... kumulują się i to idealny sposób na ich wyrażenie. Nie wiem co myśleć. Wybaczcie. Taki chwilowy spadek wiary, ale przejdzie. Zawsze przechodzi. 


Trzymasz linę w niepewności,
Nie oczekujesz żadnej litości,
Pełno w tobie wrażliwości,
Choć coraz mniej poczucia własnej wartości,
Oni nie wiedzą jakie masz możliwości,
Brakuje ci z życia radości,
I nic już nie ma znaczenia,
Niepozałatwiane sprawy masz do spełnienia,
Wykrwawiasz się fizycznie dla duszy ukojenia,
Jednak twe rany nie robią na nich wrażenia,
Będziesz się krzywdził aż do skończenia,
Bez żadnego czysto ludzkiego zbliżenia.

http://www.tekstowo.pl/piosenka,hollywood_undead,bullet.html
~~
http://zalukaj.tv/zalukaj-film/5326/pif_paf_jestes_trup_bang_bang_you_re_dead_2002_.html

Film naprawdę godny uwagi. Smutny, ale przyciągający. 

~~Zbuntowany Anioł

wtorek, 26 maja 2015

"Prawdziwa dama to twoja mama".

Serwus!

No więc... z góry piszę, że wiersz na potrzeby występu koleżanki, bo zaraz byłyby jakieś domysły o tym, że jestem cholernym hipokrytą po ostatniej notce. Nie, nie, spokojnie. 
Nie chcę przedłużać, bo tekstu jest dość sporo. 


Kochane mamy,
Doskonale wiecie, że was kochamy,
Że nie na pokaz to wszystko,
Że chcemy tylko byście czuły naszą bliskość,
Chcemy waszego uśmiechu na twarzy,
Choć często to, co robimy rani wasze buzie,
Może nawet poważanie je parzy,
Ale nie miejcie nam tego za złe,
Przecież jesteśmy młodzi, buntowniczy,
A przecież nie to się liczy,
Bo matczyna miłość polega na przebaczeniu,
Nie na nieszczerych uczuciach graniu,
Tylko na walecznym oddaniu,
Bezgranicznym kochaniu,
Daru życia ofiarowaniu,
I wy nam to dajecie,
Nie chcąc nic w zamian,
Do naszego sukcesu dodajecie,
W wielkim miłości bukiecie,
Wiele łask i darów,
Niekoniecznie medali, pucharów,
Ale tysiące dla życia ziemi hektarów,
I za to wam dziękujemy,
My nieznośne często dzieci,
Które wiedzą, że wasza hojność nie odleci,
Tylko nabierze sensu większego,
By jeszcze bardziej w bok odstawić grzechy świata współczesnego,
Ale mimo tego wszystkiego,
Lepszego bądź gorszego,
Zapomnieć o mojej rodzicielce bym nie mogła, 
Bo przecież ona mnie tu dowiodła,
Sprawiła, że mogę dziś to mówić,
Nie łkać, zbędnymi słowami was nie nużyć,
Jestem tu nie po to, by serce Twe mamo zburzyć,
Tylko otuchy dodać,
Najpiękniejsze uczucia rozbudzić,
I powiedzieć, że kocham,
Tak najbardziej, tak po prostu,
Bo jesteś,
Bo nie robisz z mego życia postu,
Nie ubliżasz,
Nie upadlasz,
Starasz się wszystkie moje drogi ułatwiać,
I to jest w Tobie najlepsze,
Za to Ci dziękuję,
Choć dużo więcej w sercu czuję,
Ale czas też kosztuje,
Więc kończę już,
Po występie mocno ucałuje.


~~Zbuntowany Anioł

niedziela, 24 maja 2015

"Nie chciej być czymś w niczym".

Dzień dobry!


Ostatni wpis był w środę i był to kulminacyjny moment, taki dość niepokojący, bo nie miałam pewności czy wszystko się ułoży, ale jednak zawitałam w czwartek do szkoły, tak samo jak zawitał długo wyczekiwany pan i nareszcie uśmiech pojawił się na twarzy każdego osobnika. Brakowało tej radości, oj brakowało.
Bardzo podobało mi się dzisiejsze drugie czytanie. Ale! Dziś nie o tym. 
W przyszłym tygodniu dostanę koszulkę, która na pewno wzbudzi kontrowersje, ale mam ogromną nadzieję, że moralny ochrzan mnie nie spotka. Zresztą, nie ważne, bo to moje odczucia, moja koszulka i moja chęć pokazania, że nie jestem obojętna na pewne sprawy. Ale trochę "głębiej" o tym po pierwszym pokazaniu się w szkole.

Wiecie, długo zastanawiałam się czy pokazać wam fragmenty tych ''gorszych'' prac, których, jak doskonale wiecie, nie wspominam miło. Jednak myślę, że mimo wszystko możecie poznać skrawek tego, czego dzisiaj nienawidzę.
19.09.12
Jak co dzień siedziałem na parapecie i wpatrywałem się w te durne samochody. Niedługo będę miał prawo jazdy i pokaże im, że też potrafię jeździć. Dobra mniejsza z tym. Wróciłem ze szkoły i próbuję zabić czas, pisząc to. Dziwne, prawda? Z jednej strony tak, z drugiej nie, bo bardzo lubię pisać. Oczywiście nie robię tego dla sławy czy coś. Skądże, po prostu to lubię. Gram też na gitarze. To moje takie małe hobby. Jak dzisiaj minął mi dzień w szkole? Hm... muszę przyznać, że było nieźle. Oczywiście żartuje. Chciałbym żeby było nieźle, ale nie umiem się o to postarać, może nie chce. Nie wiem. Jak zawsze w szkole nudne lekcje, fałszywe twarze, wredni nauczyciele. Nic nowego, prawda?
I na tym zakończmy. Pierwszy i ostatni fragment tego gówna sprzed trzech lat. Chciałam dodać coś więcej, ale nie jestem w stanie. Jeżeli czytając to cholerstwo płaczę, to chyba nie jest godne wspominania. Wiecie, nie smuci mnie sam fakt, że to gdzieś w głowie siedziało, tylko prawda dotycząca dawania tych bazgrołów pani. Boże, strasznie mi przykro, że ona to czytała…
Wybaczcie te żale, ale jest mi wstyd. Dobrze, że to wszystko minęło. 

Niedługo Dzień Matki. Kolejny badziewny dzień zwany „szczególnym”. Co za cholerny bezsens. Zawsze powtarzam: „Albo kochasz przez cały rok, wszystkie 365 dni, każdego tygodnia, kurczę, zawsze albo w ogóle”. Proste? Proste. Uważam, że to irytujące i głupie. To jest tylko kolejna okazja do zarobienia pieniędzy. Bo czy nie mogę kupić albo powiedzieć, że kocham innego dnia? Jasne, że tak, ale nie mam na to ochoty, bo nie jest to zapisane w kalendarzu. Co za bzdura! Każdy dzień jest idealny do bycia dla drugiego dobrym, jest najlepszy do tego, by obchodzić go uroczyście i perfekcyjnie dobrany do tego, by dzielić się miłością. Tak samo jak nie lubię tych dni matek, ojców, czy innych ludzi, tak też nie oczekuję, że w dzień dziecka ktoś wykupi dla mnie pół sklepu, złoży serdeczne życzenia i tak dalej. Sranie w banie, a nie radość. Poważnie. Może to prostackie podejście, nie wiem, ale uważam, że to nieszczere. No ale… jak już to ludziska wymyślili, to niech sobie obchodzą te idiotyczne ‘’specjalne’’ dni.

~~Zbuntowany Anioł

środa, 20 maja 2015

"Alter alterum docet".

Witam.

Macie czasami tak, że przeglądacie jakieś notatki, oglądacie różne nagrania, czy spoglądacie w jakikolwiek inny sposób w przeszłość i jesteście w szoku, że zrobiliście to, czy tamto?
Kurczę, bo to bardzo miłe uczucie, ale nierzadko jestem w szoku, gdy czytam chociażby takie notatki:
„Nie patrzcie na innych, bądźcie wyjątkowi. Nie oglądajcie się za siebie, tylko wytężcie wzrok i postawcie pierwszy krok ku przyszłości… lepszej przyszłości’’. Piszę coś takiego o pierwszej w nocy, a po kilku miesiącach szukam danych słów w Internecie, bo nie mogę uwierzyć, że to wypłynęło ode mnie. I, broń Boże, nie jest to żadne poczucie wyższości, tylko zwykła niepewność co do swoich słów. To chyba normalne.

Wiecie, tak w nawiązaniu do niedawnej notki o moim obserwowaniu ludzi…
Kilka miesięcy temu „podsłuchałam” rozmowę dwóch chłopców. Jeden z nich stwierdził, że „X” jest babą, ponieważ ciągle płaczę. I co to za chłopak w takim razie. Zasmuciło mnie to. Bo przecież od najmłodszych lat kreujemy swój pogląd na świat i jeśli otaczające nas środowisko uczy takiego podejścia do sprawy, to jak tu się nie martwić? Przecież płacz to naturalna sprawa. To jest biologia, to są emocje, to jesteśmy MY, jak można próbować temu zaprzeczyć albo mówić, kto może uronić łzę, a kto nie. To marne rozpatrywanie tego typu sytuacji. Kobieta i mężczyzna są przede wszystkim ludźmi, a to właśnie do tego gatunku należy pokazywanie różnorakich emocji. To tyle.

„Przemyślane, dojrzałe… piękne” – taki skromny komentarz do ostatniej pracy, ale jestem w szoku i nie mogę uwierzyć, że dostaję taką krótką, ale ważną pochwałę, a pracę pisałam zaraz po wstaniu. DOSŁOWNIE. Nie miałam siły wieczorem, więc chwilę po przebudzeniu usiadłam na łóżku, włączyłam ulubioną melodię i napisałam. To dopiero coś niezwykłego. Czasami muszę poświęcić moim myślom kilka godzin, a przychodzą momenty w których wszystko idzie jak po maśle. I dobrze.

Cóż, ostatnią sprawą jest coś, co nie ma na celu zaniepokojenia was, spokojnie, to tylko takie zastanawianie się. 
Wiecie przez co tak często ma się ochotę zobaczyć, co jest po „drugiej stronie”? Przez tą cholerną ironię losu. Rozumiecie, jednego dnia jest dobrze, a może nawet cudownie, a chwilę później coś się chrzani. Ot tak. Najwyraźniej taka kolej rzeczy, ale to boli. Poważnie, niemiłe uczucie. Każdy go doświadcza, ale to okropne. Takie… dziwne poczucie zastanowienia się nad tym, czy to my robimy coś nie tak, czy jak? To niezrozumiałe, ale jakoś trzeba wytrwać. Taka nasza rola. 

Uśmiech i do przodu! Pomimo wszystko.

~~Zbuntowany Anioł

sobota, 16 maja 2015

Grunt to dobra ekipa.

Cześć i czołem!

Bladego pojęcia nie miałam jak zatytułować post... niech więc zostanie tak, może kogoś zainteresuje.

Od pewnego czasu warunki „pracy” mam tak znakomite, że aż mi się odechciewa robić cokolwiek.
Ale wiem, że mam dla kogo i nawet zaistniała sytuacja nie przerwie mojej radości pisania. Niedługo w końcu się ułoży i wrócę na swoje ukochane stanowisko, w zaciszu czterech ścian mego pokoju. Czekam, czekam. Równie mocno jak na przyszły tydzień. No może poza wtorkiem… nienawidzę lekarzy.


Przechodząc do głównego tematu…
Tak jak myślałam – nadszedł weekend, przybyły również powody do napisania notki. Sporo się dzisiaj wydarzyło, ale chcę skupić się na rajdzie rowerowym, jaki odbyłam wraz z najlepszą ekipą. Na mecie jeden z panów zapytał o refleksie z nim (rajdem) związane i zastanawiałam się, co mogłabym w nich ująć? Mokre plecy, uśmiech połączony z lekkim poczuciem zmęczenia? Naprawdę nie miałam pomysłu, ale wena jak to ona, przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie, ale ważne że jednak zawitała. Cóż...
Uwielbiam wszelkie wycieczki, czy jakiekolwiek inne interakcje z nauczycielami poza lekcjami. Już tłumaczę dlaczego. Spójrzcie, tak wielu uczniów klnie, narzeka i wiecznie COŚ do nich ma, ale gdy nadarzy się okazja spotkania ich w trochę innej, mniej „niekomfortowej” sytuacji, oni (uczniowie) nie raczą z niej skorzystać. Wolą pospać albo udać się do miejsca, gdzie na nich nie trafią. Nie robiąc nic w przyjaznym kierunku – wciąż zrzędzą. I to mnie dziwi, a jestem nawet skłonna rzec, że niesamowicie denerwuje. Tak samo z jakąkolwiek inną czynnością czy relacją międzyludzką. Nie zrobiłeś tego czy tamtego, nie poznałeś tego, czy drugiego, a z góry kreujesz swoje własne wizję. Nie próbując/poznając nowych rzeczy, nie można powiedzieć, że się ich nie lubi, nie toleruje,
i tak dalej.
No błagam.
Bardzo mi się podobało. Zresztą, zawsze mam te same, pozytywne odczucia. Brakowało do pełnego składu jednego osobnika, ale musiał odpocząć, więc to nic takiego. Co tu więcej opowiadać… nie pozostało nic innego, jak czekać na kolejny, udany wypad.
A jeszcze naszła mnie ciekawa myśl w związku z tym, co robiliśmy w dzieciństwie, a co pozostało nam do dzisiaj. Rozumiecie, kiedyś wisiało się na trzepaku, dosłownie spędzając na nim godziny przy niezmiernie dobrej zabawie, a dziś? Dziś idziesz na plac zabaw i ćwiczysz swoje umiejętności siłowe, bawisz się próbując podciągnąć się na drabinkach i to jest super! Tak samo z każdą inną czynnością. Kiedyś bazgroły w pamiętniku, a teraz własny blog. Jejku, to bardzo miłe uczucie patrzeć na wykonywane czynności przez pryzmat dzieciństwa. 

Jutro występ w kościele... niech Bóg ma mnie w opiece.

Trzymajcie się!

~~Zbuntowany Anioł

czwartek, 14 maja 2015

Słowo wszechświata.

Hej.

Już jest dobrze. Nie wspaniale, ale dobrze, bo do pełni szczęścia jeszcze kogoś brakuje. 

Niestety nie mam wam do zaoferowania żadnych wyniosłych myśli, czy głębszych refleksji. A szkoda.
Może w weekend nadarzy się jakaś okazja. Mam nadzieję, że jak najszybciej zrealizuję z przyjaciółką pewną akcję i jeśli wypali - kurczę, opiszę wam ją najdokładniej, jak tylko się da. 
Dziś znów krótko, ale może ktoś zechcę na to spojrzeć. Zapraszam.

Lubię patrzeć na ludzi. Obserwować ich gesty, ruchy, mimikę twarzy.
Ale nikt nie jest idealny i uwierzcie, że nienawidzę spoglądać na zmęczonych, smutnych, czy widocznie przygnębionych. Po prostu mnie to boli. Mogłabym rozpłakać się w publicznym miejscu tylko dlatego, że na twarzy jakiegoś osobnika ewidentnie widać ból. Boże, to męczące. Ciekawią mnie zamyśleni i poważni ludzie. Bo wiecie, uśmiechem można zawsze odpowiedzieć, a gdy widzę kogoś, kto zapatrzony w jeden punkt nie reaguje na polecenia wychodzące z zewnątrz, to uważam to za dość interesujące, a jednocześnie niepokojące. Mieszane uczucia.
Czasami spojrzę w czyjeś oczy i odwrócę wzrok, ale są momenty, w których dogłębne rozpatrzenie myśli drugiego człowieka zajmuje mi całą lekcję, mszę, czy pobyt w autobusie. Ludzie to taki piękny i intrygujący ‘’obiekt’’…

Gdy patrzę na to, co mnie otacza,
Ostatkiem sił rozum drogę wyznacza,
To nie jest tak, że on się stacza,
Tylko myślami do pięknych chwil wraca,
I znów przygląda się wszystkiemu wokoło,
I zatacza okrężne bez końca koło,
Które poucza serce surowo,
Że ważne jest też wszechświata słowo. 

Wiecie, mam szczerą nadzieję, że macie w swoim życiu osobę, do której możecie się zwrócić.
Tak po prostu, ot tak, a ona was nie odepchnie, tylko powie: ''Do usług''. Cudowna sprawa.


https://www.youtube.com/watch?v=fCR6WInBs_A
Niecałe dwie minuty czegoś niezwykłego.

http://xhxix.tumblr.com/ - warto zajrzeć, wow.

Miłego życia! 

~~Zbuntowany Anioł

niedziela, 10 maja 2015

"Masz wysokie ambicje? To wejdź na nie i skocz''.

Dzień... wcale nie dobry. Czasami tak bywa.

Wiecie, za nic nie mogę pojąć tego, co się wydarzyło. Może jestem nadwrażliwym człowiekiem, ale dla mnie szczytem głupoty jest karać dobrych ludzi. Dlatego uważam większość za idiotów, tak samo jak oni mnie. I co z tego? Nic. Właśnie. Jeśli ktoś chce schrzanić komuś życie - proszę bardzo, ale niech pamięta, że nie jest sam. Nie ważne, już zamykam buzię w tej sprawie, co ma być, to będzie, ja mogę tylko przyczynić się do tego, by było dobrze i staram się... jak mogę.

Może tak przechodząc do tematu notki, która i tak będzie krótka, bo naprawdę brakuje mi ostatnio na wszystko słów. 
Nie mogę zrozumieć, jakim cudem w tym wieku ktokolwiek potrafi z własnej woli odmówić sobie słodkości, które są przyjemnością i nic nikomu do tego. Super, naprawdę super, że ludzie robią coś w kierunku zdrowego życia, ale widzę, że niektórzy nie podchodzą do tego na zasadzie: Ćwiczysz? Fajnie. Nie ćwiczysz? To nic. Tylko raczej: Ćwiczysz? Mój gość! Nie ćwiczysz? Kretyn. Takie jest moje odczucie co do niektórych wielkich ''fit'' osobników. Ale to nic, naprawdę, nie denerwujcie się... szanuję was, tylko nie podchodźcie do tego wszystkiego z taką powagą, z takimi nerwami, bo ktoś mówi wam, że nie ma zamiaru nic ze sobą zrobić. Jego życie, prosta sprawa. Czasami jest mi po prostu przykro, gdy patrzę na jakąś nastolatkę na przyjęciu, która odmawia kawałka tortu, a w rzeczywistości pożera go wzrokiem. Kurczę, chyba nie tak być powinno. 

"Masz wysokie ambicje? To wejdź na nie i skocz''.

Liczę na to, że wasze życie układa się jak najlepiej!
Trzymajcie się.

~~Zbuntowany Anioł

czwartek, 7 maja 2015

''Każdy mówi, że wie jak jest, tylko każdy inaczej''.

Cześć!
Jestem już, jestem. Obietnice to obietnice, trzeba nauczyć się je wypełniać. 
Zastanawiałam się, jaki mogę poruszyć temat i zainspirowała mnie Iza, po ostatniej poniedziałkowej lekcji. Przejdźmy więc do sedna. 

Wiecie, nie mam zamiaru nikogo urazić, ale faktycznie zgadzam się z mocnymi słowami koleżanki, która postawą dorosłego była oburzona. Nie dziwię się. Sama zastanawiam się, jak można oceniać przyszłość człowieka po jego statusie społecznym? A bo jest Polakiem, to na pewno będzie zarabiał dwa i pół tysiąca. Jeśli pochodzi z biednej rodziny, to z pewnością pójdzie w ślady jej członków. 
No matko i córko, nie takie powinniśmy myślenie obierać! W szczególności dorośli, którzy w pewnej mierze prowadzą nas słowami i czynami do tego, kim ewentualnie możemy kiedyś być. Nie w zawodzie, ale w życiu. Rozumiecie. Nauczyciele mają dawać przykład tego, kim są, a nie tego czego się wyuczyli, wiecie co mam na myśli, tzn. Co zapamiętałam z ostatniego apelu. Wychodzi na to, że ucząc takiego schematycznego sposobu życia, dana osoba sama go prowadzi i to jest smutne. 
Nie ma co przejmować się takim podejściem. Przykre to, ale to nie NASZE podejście i jeśli mamy obrany jakiś cel - dążmy do niego i pokażmy takim pesymistom, że jednak można... oj, można!

''Pieniądze szczęścia nie dają, ale lepiej płakać z braku szczęścia w mercedesie niż na rowerze''.

Tak poza tematem... też macie czasem wrażenie, że inną sprawą jest w pewnym stopniu tęsknić za kimś, gdy jest chory i wróci za tydzień, a inną tęsknotą jest sytuacja, w której wiesz, że nie ma danej osoby, bo NIE MOŻE być. 
Skomplikowana sprawa.

''Każdy mówi, że wie jak jest, tylko każdy inaczej''.

Do następnego, hej!

~~Zbuntowany Anioł

niedziela, 3 maja 2015

Pierwsza Komunia Święta.

Hej!

   Wiecie, jestem amatorem i naprawdę wciąż poznaję tajniki bycia ''dobrym blogerem'', to bardzo ważne, by każdego dnia nauczyć się czegoś nowego. I robię to. W związku z tym będę starała się wprowadzić w mój pobyt tutaj pewne zmiany. Wpisy przynajmniej dwa/trzy razy w tygodniu.
Jak czytałam - ważne jest, by pisać często, ale publikować tylko to, co MY uważamy za godne pokazania. Coś nie wyszło? Do szuflady i poczekać na przypływ weny, która pomoże skorygować wszelkie niedogodności. Czas zacząć w poważny sposób prowadzić coś, co jest dla mnie ważne i coś, co jest dla ludzi. To z takich informacji, bo tytuł jednoznaczny, a ja kolejny raz zaczynam bazgrołami o sprawach organizacyjnych. Wybaczcie. Przechodząc do sedna...
Chcę poruszyć temat sprzed siedmiu lat. Kurczę, jak to tajemniczo brzmi.
Mowa tu oczywiście o moim pierwszym, osobistym spotkaniu z Tym tam na górze. Kluczowy moment w moim religijnym życiu. Piękne jest to, że minęło tyle lat, a ja wciąż z Nim jestem. Czasem się buntuje, czasem kłócę o sprawy ważne i te drugie, ale przychodzą momenty pojednania, zgody, wspólnego zdania i to jest świetne! Niesamowite, ile przez te lata się zmieniło. Tamtego dnia uśmiechnięta, a jednocześnie z powodu stresu poważna Natalia siedziała i z niecierpliwością czekała na przyjęcie Go do swego serca. Wow. A dziś? Chodzę tam z wielką radością i dumą, bo wiem po co, wiem do kogo i wiem, że z własnej woli. Mam nadzieję, że jeśli On jest i widzi moje starania, słyszy modlitwę i w rzeczywisty sposób jest przy mnie... jest szczęśliwy. Niektóre sytuacje, pewne egoistyczne i bezmyślne sprawy odsuwają moje uczucie od Niego, ale są oczywiście pozytywne strony i bardzo dobrze. Wciąż kroczę jakąś drogą, a On idzie obok mnie i oby to nigdy się nie zmieniło. Dobrze mieć przy sobie kogoś takiego. Silny z Niego gość i chwała Mu za to.
   A tak poza tematem wiary, chciałabym zaproponować wam pewien film.
Jeden z tych, których się nie szufladkuje, taki obraz, którego nie można zakwalifikować do fajnego/nie fajnego. To specyficzny rodzaj, który nie trafi do każdego, ale jest warty uwagi, szczególnie dojrzałych widzów. Dlatego, jeśli czyta to ktoś z moich dorosłych bliskich - proszę bardzo.
A mowa tutaj o filmie: ''Wstyd'' z 2011 roku. Zwiastun mogłabym oglądać w nieskończoność. Jest taki intrygujący i porywający. 
~~

Mam nadzieję, że nie zapomnieliście w tych dniach wystawić naszej pięknej, polskiej flagi, prawda?
Może nie jestem zagorzałym patriotom, ale takie gesty są ważne. Bardzo ważne.

Spokojnej niedzieli, trzymajcie się.

~~Zbuntowany Anioł