niedziela, 28 czerwca 2015

Zaprzeczenie Bożego dobra.

Hej.

Dzisiaj kolejne pożegnanie… w Kościele. Dobrego, zawsze pomocnego, niesamowicie pogodnego proboszcza i przede wszystkim człowieka. Bo jak sam słusznie zauważył: „Ksiądz też ma serce”.
Każdy z nas je ma, ale uwierzcie, że nie zawsze jest to aż tak oczywiste, patrząc na nie z duchowego punktu widzenia. Odejścia są smutne, ale naprawdę jeśli nam na kimś zależy, powinniśmy pozwolić mu obrać inną drogę, nowy etap życia. Grunt to o nim nie zapomnieć. Bo pamięć jest wieczna. Wdzięczność jest wieczna. Miłość jest wieczna. Uczucia, te najgłębsze, te najszczersze… nigdy nie przeminą.
„Nie istnieją niebiosa pełne chwały i piekło, w którym smażą się grzesznicy. Tu i teraz jest dzień naszej męki! Tu i teraz – dzień naszej radości. Tu i teraz – nasza szansa. Wybierz więc dzień, tę godzinę, ponieważ nie było żadnego zbawiciela!"
Biblia Szatana to nic innego jak zaprzeczenie Bibli Boga. Naprawdę. Kiedy w Piśmie Świętym napisane jest o nadstawieniu drugiego policzka jako o czymś właściwym, Szatan uważa to za tchórzostwo. Ale powyższy cytat jest moim zdaniem trafny. No może poza ostatnim stwierdzeniem, bo co do tego nikt nie ma stuprocentowej pewności. Ludzie pragną czegoś po śmierci, a ja zastanawiam się, dlaczego. Dlaczego ktokolwiek trudzi swój umysł w związku z jakimś zbawieniem, zmartwychwstaniem, sraniem w banie, a nie potrafi dostrzec raju tu i teraz? Nie mogę tego pojąć.

Zauważyłam, że niektórzy ludzie nie potrafią pewnych sytuacji przemilczeć. Coś się stało, a oni zamiast usiąść, spokojnie to przemyśleć albo w ogóle odstawić daną sprawę na bok… oni ją rozdmuchują, histeryzują i uważam to za dość zabawne. Bo płacz to świetna sprawa, taka ulga, uspokojenie, ale niektórzy poprzez łzy cholernie się nakręcają i nakręcają innych. Są momenty w których słona ciecz wzbudza we mnie empatię, poruszenie, ale są takie chwile, kiedy mam ochotę skrzyczeć danego osobnika, bo nie życzę sobie wywoływania u mnie sztucznej litości. To jest najgorsze.

Wiecie, muszę wam serdecznie podziękować za to, co zrobiliście przy ostatnim wpisie. Kurczę, nabiliście osiemdziesiąt jeden wyświetleń do jednej notki. Bardzo mi miło, jesteście wielcy. Myślę sobie, że do rocznicy na liczniku wybije pięć tysięcy. Damy radę.

~~Zbuntowany Anioł

piątek, 26 czerwca 2015

Szkoła jest szansą.

Cześć wszystkim!

Rok szkolny dobiegł końca... był ciężki dla każdego obywatela naszej szkoły, z wielu powodów, ale wszyscy jakoś wytrwaliśmy.

Chciałabym na koniec tego roku podziękować każdemu za wiarę we mnie… w tego często zbuntowanego, ale chyba jednak anioła.
Bardzo dziękuję trzem wyjątkowo przyjaznym panom… za to, że zawsze byli otwarci na pomoc, rozmowę, na czytanie tych bazgrołów, komentowanie, powiadomienie o przeczytaniu polubieniem postu na Facebook’u, za wszystkie rajdy, za jeden (ale najlepszy) maraton i wytrwałość do samego końca. Myślę, że ten powakacyjny, ostatni rok, będzie równie genialny.
Dziękuję dorosłym, ale nie mogę zapomnieć o mojej fantastycznej klasie… wiem, że czasami się nam nie układało, że wyścig szczurów jeszcze będzie, ale to nic, bo trzeba na wszystko patrzeć z każdej perspektywy. Dlatego naprawdę doceniam te nasze świetne kontakty, tą bliskość, przyjaźń, przywiązanie, bycie na dobre i na złe i oczywiście… wspólny płacz radości jak i smutku. Dzisiaj byłam zaskoczona swoją postawą i nie tylko nią, bo wiele osób albo miało łzy w oczach albo faktycznie płakało. Bo wiecie, czasami sprawy nie układają się tak, jakbyśmy chcieli. Bywają trudne chwile, niesamowicie niezrozumiałe wybory, odejścia i jest ciężko, ale nie można się poddawać. Jesteśmy ludźmi, mamy zdolność kochania i pamiętania. I to jest bardzo ważne. Pamięć… o ważnych osobach, o ludziach, którzy przez lata tworzyli wspaniałą ekipę, jedną całość. Zakończyliśmy ten rok żegnając trzech członków klasy. To boli, ale uważam, że jeśli ci na kimś zależy, powinieneś pozwolić mu odejść, ale nigdy nie możesz o nim zapomnieć i ja nigdy tego nie zrobię.
Myślę, że tylko jedna z trójcy przeczyta tę notkę, dlatego... Agata, trzymaj się, kocham Cię! MY (cała klasa i nauczyciele, którym również nie było łatwo przyjąć tego do wiadomości) Cię kochamy.


Wiecie, bardzo podobał mi się gest jednego nauczyciela… wychodząc ze szkoły, zawołał chłopaka, który pomagał w radiowęźle (dziś skończył szkołę) podał mu rękę i podziękował. Wow.



Mam nadzieję, że te dwa miesiące będą dobrymi dniami… może nie każdy, bo tak się nie da, ale chciałabym, żeby jednak było miło. Wypocząć na sto procent - wakacyjne postanowienie.







~~Zbuntowany Anioł
 
 




środa, 24 czerwca 2015

Tysiące upadków, tysiące powstań.

Serwus, moi drodzy!

Wiecie, lekarze są dziwni... mówię wam, nigdy, przenigdy nie pozwolę nikomu z moich ukochanych osób płacić za rozmowę z jakąś obcą osobą. Psycholodzy i te sprawy, rozumiecie.  To jest gówno. Równie dobrze mogę rozmawiać z moimi nauczycielami i to ZA DARMO, otrzymując większą pomoc. Co za bzdura. Beznadziejny tok myślenia niektórych ludzi.
 
Muszę wam powiedzieć, że już wczoraj chciałam podzielić się z wami radością z przekazania mojej nauczycielce „listu” z podziękowaniami, ale jednak wolałam poczekać na dzisiejszy moment, który naprawdę sprawił, że po powrocie do domu łzy stanęły w oczach. Poważnie. To jest takie niewiarygodne… kiedy dorosły człowiek mówi takiemu szczylowi, że jego słowa podniosły go z jakiejś trudnej sytuacji... To chyba jednak jest niesamowite. I pomyśleć, że już druga osoba powiedziała, że moje bazgroły podnoszą na duchu. Bardzo miło, wręcz wspaniale, jest słyszeć coś takiego. Masz takie poczucie, że jest po co żyć, że jest dla kogo, że twoja misja trwa, a jesteś tylko nastolatkiem, młodym człowiekiem, który dopiero poznaje świat, a udaje ci się rozweselić i dać kopa DOROSŁEMU? Przecież to nie do pojęcia… genialna sprawa!
Burza myśli w głowie i nie wiem jak skomentować tę rozmowę... Po prostu jest ci bardzo dobrze po takim spotkaniu. Słyszysz, że uszczęśliwiasz ważną osobę i vice versa. "Dorośli mają tę przewagę, że potrafią sobie poradzić. Raczej. Natomiast młodzi są tymi emocjami szarpani i gdzieś to jest wszystko takie rozchwiane."
Bardzo trafne spostrzeżenie. I ważne, by w tym szalonym życiu mieć w kimś oparcie. By się nie stoczyć.

I pięknie jeszcze pani ujęła sprawę związaną z ocenami... szóstki szóstkami, ale wyjść ze szkoły jako dobry człowiek... to jest ważne.
I wiecie co jeszcze jest piękne? Piękne jest, że kiedy pokazałam ten tekst jednej z koleżanek, rzekła: "Chciałabym być nauczycielem, by móc dostać coś takiego". Wow... 


Jeździłyśmy dziś skuterem z koleżanką… taka zabawka dla dużych dzieci. I ogromna radość. Co prawda w lesie trochę ją poniosło i bez upadku się nie obeszło, ale takie sytuacje sprawiają chyba najwięcej frajdy połączonej z niepokojem.

Uwielbiam moje życie, mam nadzieję, że i wasze się dobrze układa, a jeśli nie... na pewno w końcu zacznie.




~~Zbuntowany Anioł

niedziela, 21 czerwca 2015

Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?

Dzień dobry!

Ciągle kusi mnie, by napisać: Witam, ale lekcje polskiego są na tyle interesujące, że wiele, wcześniej nieznanych, zasad wkroczyło w moje życie i zupełnie inaczej patrzę na pewne stwierdzenia.

Zdałam! I muszę wam powiedzieć, że jestem mega pozytywnie zaskoczona… 6 z organów i 5 z gitary. Pod koniec drugiej części jednego utworu zupełenie zapomniałam jakie są nuty i powtarzałam ostatni takt trzy razy… i dostałam 6. To jest takie miłe. Byli naprawdę niesamowicie uprzejmi i chwalili mnie jak nigdy. Dobrze jest usłyszeć, że robisz coś prawidłowo. Szczególnie kiedy jest to coś, co chcesz już zakończyć, mieć to za sobą. Stresowałam się, to fakt, bo rzadko trzęsą mi się dłonie, ale i tak było wspaniale. Jestem z siebie zadowolona i dumna z mojego nauczyciela, który dzielnie wytrzymał tyle lat z takim leniem. Ogromny ukłon w jego stronę.

Wiecie, muszę wam oznajmić, że byłam dzisiaj godzinę wcześniej w Kościele i nie żałuję. Był ksiądz, o którym nieraz zdarzało mi się wspomnieć i nareszcie mówił kazanie… przepiękne kazanie. Uważam, że jest niesamowicie mądrym człowiekiem. To, w jaki sposób wytłumaczył Ewangelię… coś genialnego. Tak cudownie opowiedział o nas samych. Rzekł, że myśmy się do Boga po prostu przyzwyczaili. Kiedy w naszym życiu rozpęta się burza, gdy upadniemy naprawdę nisko… obwiniamy Boga. Mówimy: Gdzie jesteś? Albo: Gdzie byłeś, kiedy było mi źle? Czy może: Nie widzisz, że cierpię? Ale nie zdajemy sobie sprawy z tego, że on to wszystko widzi. On jest. Tylko nie umiemy tego wyczuć. On do każdego z nas mówi: Jestem przy tobie. Po prostu się nie bój i nigdy nie wątpij. I pięknie powiedział, że możemy być smutni, może nawet oburzeni, ale nigdy nie możemy się bać. Lęk nas paraliżuje, ale kiedy poczujemy, że on jest z nami… na pewno ta niepewność odejdzie w bok.
To jest takie genialne! Mówię wam, to nie może być przypadek, to wszystko co ludzie od tysięcy lat przekazują. To nie mogą być nic nie warte słowa. I według mnie nie są. Doceniam mądrość tego człowieka, poważnie, widać, że jest powołany do przekazywania słów płynących z miłości Boga. Było mi bardzo przyjemnie móc go dziś słuchać. Oby więcej takich niedziel.
~~Zbuntowany Anioł

piątek, 19 czerwca 2015

"Jestem skąpcem i kocham".

Hej!

Odbyłam dzisiaj ostatnią lekcję gitary oraz organów. To dość dobijające, ale w końcu jak się coś zacznie, to trzeba to zakończyć. Prędzej czy później. Już jutro egzamin... trzymajcie kciuki, proszę.
Dziś mam dla was pewien tekst, który pisałam w czasie omawiania lektury "Skąpiec". Może przypadnie wam do gustu.
Wiecie, w tym roku postanowiłam odpuścić bieganie po kwiaciarniach za różami dla nauczycieli, które i tak po kilku dniach zwiędną. Dlatego jednej osobie postanowiłam napisać coś od serca i mam nadzieję, że sprawi jej to dużo radości. Czekam na wtorek, oby się pojawiła.
 
Jestem skąpcem i kocham. Pieniądze? Otóż nie. Dziś chcę przekazać każdemu, kto zechce mnie wysłuchać, krótką historię na temat miłości skąpca, bo takim człowiekiem jestem i wcale nie czuję z tego powodu dumy, ale i do własnych błędów musimy umieć się przyznawać, i cudownej, lecz skromnej Marty. Czasami w naszym życiu pojawia się błogi stan i poczucie bycia wyższym, bycia bogatszym i krótko mówiąc lepszym od każdego napotkanego człowieka. Miałem w sobie takie poczucie odkąd stanąłem na szczeblu nazywającym mnie milionerem. Doprawdy, nie ma nic wspanialszego niż bilbordy z twoją twarzą wzywające ludzi do zatrzymania się i zazdrości. Nie ma nic bardziej podbudowującego niż wywiad za wywiadem o tym, jak udało mi się zdobyć to wszystko. Okładki magazynów, czy codziennych gazet do poczytania przy porannej kawie, które piszą własnie o mnie. Coś niesamowitego. Królewskie życie, prawda? Ale czy można trwać w magii dobra materialnego przez wszystkie sekundy, minuty, godziny, lata naszego życia? Jeszcze rok temu rzekłbym, że da się, że można, że chce się. Ale dziś mówię stanowczo NIE opieraniu swojego życia na majątku. Bo pieniądze to piękna sprawa, ważna i dająca poczucie bezpieczeństwa. Jednak myślę, że zazwyczaj są to tylko pozory. Pieniędze nie otulą przy poczuciu marznięcia, nie dodadzą otuchy, nie rzekną dobrego słowa. Nic, zupełnie nic. One tylko są i tylko my nimi dysponujemy. Jednak gdy poznałem Martę zrozumiałem, że miłość to coś bardziej cudownego niż jakaś tam fortuna. Zdałem sobie sprawę, że to właśnie druga połówka jest największym, najbardziej pięknym bogactwem naszego życia. I choć nie odstawiłem pieniędzy na drugi plan, to mimo wszystko i tak Marta jest wyznacznikiem mojego dalszego życia, jest moralnym kompasem i czuję się przy niej błogo, spokojnie, bezpiecznie. I właśnie poprzez tę krótką historię chcę uświadomić wam, drodzy zjadacze chleba i wam, kochani skąpcy, że miłość to najpotężniejsza moc, najprawdziwsza magia i urzeczywistnienie bajki, jaką jest nasze życie, pomimo wszelkich niedogodności pomiędzy nami, a Wrzechświatem. Oby każdy z was chociaż przez chwilę spróbował pomyśleć nad moimi słowami, ażeby metodą prób i błędów być sobie skąpcem, uwielbiać pieniądze, ale pomimo takiego myślenia nie zapominać o drugim człowieku i o samym sobie. Bo jak przekazuje pewna niezmiernie cudowna książka: Nie możemy zabierać ze sobą podmiotów materialnych, ponieważ one nie tkwią w nas – dodają radości ziemskiemu życiu, ale nie są jego celem.

Będzie dobrze, musi być, a w niedzielę zdam wam relację.

Trzymajcie się, cześć!

~~Zbuntowany Anioł

środa, 17 czerwca 2015

Herezja aforyzmu.

Dzień dobry. Chociaż nie, kolejny raz dość nijaki. To miał być przedostatni, świetny tydzień, jednak wcale taki nie jest. Po prostu kogoś brakuje.

Rodzice pojechali na zakupy i chwila ciszy pozwoliła mi na stworzenie kolejnego wpisu.
Trzy dni do egzaminu, a dziewięć do zakończenia roku… mam ochotę płakać. Niezliczona ilość dobra wypływająca od moich bliskich jest nie do zrozumienia. Nie do pojęcia. Jest tak ogromna i tak piękna… nie wiem, co napisać i nie wiem, co powiem im. Pewnie wszystko, co leży mi na sercu powiem w czwartek, bo w piątek nie mam ochoty zawracać im głowy, bo głównymi ludźmi do żegnania będą trzecioklasiści. I pomyśleć, że za rok czeka to mnie… bardzo nie chcę tego momentu. Dlaczego zakończenie czegoś dobrego odczuwam tak przygnębiająco? No nie mogę tego pojąć.

Mówię wam, im częściej siadam przy organach i zaczynam ćwiczyć, szlifować całoroczną pracę… tym bardziej trzęsą mi się ręce, tym szybciej łzy napływają do oczu, tym częściej w głowie buzują myśli: „Nie dam rady… bo dlaczego w ogóle bym miała?” I to jest nie do powstrzymania. Stres zżera w całości, on cię po prostu paraliżuje i nie daje żyć. Ale kiedy już jesteś po, kurczę, to dopiero ulga.
I czekam na ten moment, gdy już się uwolnię ze szponów tego cholernego niepokoju.


Gdy spojrzysz w moją stronę,
Kiedy twój wzrok spotka się z moim,
Moje serce się nagrzewa,
Pulsują wszystkie emocje,
Najgłębsza część mnie daje o sobie znać,
Po prostu jesteś najpiękniejszym obiektem westchnień,
A gdy pewnego dnia cię nie zastaję,
Wszystko nagle milknie,
Mój świat w miejscu staje,
I wyczekuje twej cudownej twarzy,
Ale jej nie dostaję.
Czym jest tęsknota?
Tęsknota jest dla mnie pewnego rodzaju zagubieniem. Nie umiem się odnaleźć bez osoby za którą tęsknię.
Jest przykrym doświadczeniem, gdy wiesz, że ta osoba nie tęskni za tobą.
Ale jest też wyzwaniem, bo nie łatwo jest czekać.
Tęsknota to zdecydowanie za trudna sprawa, by ją dokładnie zdefiniować.
Tęsknota boli.


https://www.youtube.com/watch?v=uJ_1HMAGb4k

~~Zbuntowany Anioł

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Nic co ludzkie, nie jest obce.

Cześć i czołem, moi mili.

Wiecie, zastanawiałam się nad pokazaniem wam ostatniej pracy z polskiego, bo dostałam przyzwoitą ocenę, jednak postanowiłam, że tego nie zrobię. Miło patrzeć na jeden błąd ortograficzny i trzy miejsca, gdzie nie postawiłam przecinków, ale to jest niczym w przypadku radości z treści. A tutaj była ona... po prostu do dupy. Ale jednak musiało być w niej coś, co sprawiło, że pani oceniła ją tak, a nie inaczej. To miłe, ale zawsze mogło być lepiej. No cóż, pisanie czegoś w godzinę, a pomyślenie nad tym kilka godzin czy dni, to już inna sprawa.

Czasami rozmawiam z ludźmi i spoglądają mi na ręce… może to tylko taki odruch, nie wiem, czasami to przemilczą, ale bywa też tak, że pytają albo ich wzrok mówi: Co to? Dlaczego? I po prostu nie wiesz co powiedzieć. Ale niczego w swoim dotychczasowym, młodym życiu nie żałuję. Szkoda czasu na rozpacz nad rozlanym mlekiem.
Co było, to było. Grunt, by nie popełniać więcej tych samych błędów. I tego się trzymam. Niekiedy jest ci po prostu głupio. Nie smutno, ale idiotycznie, bo wiesz, że sprawy mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Ale nie można się zatrzymać, ani cofnąć, należy iść do przodu, pomimo wszystko... taka już kolej rzeczy.


Coraz częściej zastanawiam się nad tym, kim tak naprawdę chcę być. Szukam swojej prawdziwej toższamości i trudno mi się odnaleźć, ciężko otworzyć przed samą sobą. Nie wiem, czy rzeczywiście chcę być tym cholernym dziennikarzem. Nie mam pojęcia, czy naprawdę chcę codziennie wpajać ludziom bezsensowne wiadomości do ich równie bezsensownych głów. Obawiam się tego.
Ale wiecie, bardziej smuci mnie to, że nie mam żadnego, innego obranego kierunku. Pustka. Przyszłość mnie przeraża.


Przeczytajcie w wolnej chwili pewną przypowieść: "Powściągliwość w sądzeniu. Obłuda."
I zastanówcie się nad nią. Myślę, że zrozumienie takich tekstów wiele pomaga. Polecam.


https://www.youtube.com/watch?v=35K6vQRt67g

"Przekonanie to luksus tych, którzy stoją z boku".

Trzymajcie się!

~~Zbuntowany Anioł

sobota, 13 czerwca 2015

Nie trzeba znać każdego słowa, aby zrozumieć tekst.

Serwus.

Jak nie słuchacz, to wzrokowiec… ale po czwartkowej lekcji naszły mnie pewne refleksje.
Wiecie, była ona dość „luźna”, klasa śpiewała, bo koleżanki przygotowały pewien plan, więc z racji iż większość zainteresowana była świetnymi piosenkami, skorzystałam z okazji i zaczęłam przyglądać się pani, która usiadła krzesło dalej, po mojej prawicy i zaczęła sprawdzać pisemne prace. Moja była pierwsza, może dlatego tak kusiło, by widzieć reakcję. I muszę wam powiedzieć, że naprawdę polecam kiedyś przysiąść i „pooglądać” coś takiego albo w ogóle mieć okazję spoglądać na taką sytuację. To jest niesamowite. Ile emocji to wywołuje. I sam fakt, że mimika twarzy może tyle powiedzieć… określić to, jaki dany tekst jest. Marszczenie czoła, uśmiech, zdziwienie, podziw, zaduma, kurczę, coś pięknego. Poważnie, bardzo miło się to obserwowało. Jestem typem człowieka, który patrzy na świat z lekką nutką filozofii. Ale to jest fantastyczny punkt widzenia. Piszę o tej lekcji, bo uważam, że warto choć raz w życiu przeżyć takie czytanie czyiś myśli. Miałam okazję, gdy cała klasa dała mi, przez siebie napisane, bajki. Były te naprawdę dobre, ale również kiepskie, jednakże każda z nich miała w sobie coś niezwykłego, ponieważ była szczera, prosta, wypływająca od danego osobnika i to było ważne. Czytając coś takiego możesz się nad danym człowiekiem zastanowić, możesz pomyśleć co miał w głowie. Coś fantastycznego.
I tak w odniesieniu do tej lekcji… zmusiłam się do obejrzenia filmu: „Plemię”, ale nie żałuję. Był… interesujący. Myślę, że nie można określić dokładnie, czego dotyczył. To jest po prostu film dla ludzi chcących spojrzeć na niepełnosprawność od tej wewnętrznej strony, dosłownie rzecz ujmując, bo nie było dialogów, lektora, żadnych słów i to było niesamowite. 


Jest taka książka… „Charlie”, która w całym moim zestawie jest na pierwszym miejscu.
Uwielbiam ją. To dzięki niej, tzn. przez nią, zaczęłam pisać, co zaczęłam, ale niczego nie żałuję.
To było dobre doświadczenie. Mimo wszystko. Wiecie, nigdy nie przeczytałam jej drugi raz. Zaznaczyłam tylko najważniejsze, najbardziej poruszające kwestie i tyle. Ale uwielbiam ją. Mam do niej ogromny sentyment i wywołuje u mnie uśmiech. Pamiętam, że polecał ją Maciej Musiał i cholernie mnie to zaintrygowało, więc postanowiłam coś o niej poczytać. I sama tytułowa strona była na tyle ciekawa, na tyle pociągająca, że nie mogłam się jej oprzeć. Dwunastoletni dzieciak, a tu taka okładka, ale mama i tak ją kupiła, i jestem jej za to wdzięczna. Poza dziesiątkiem zaznaczonych zdań… są dwa, wyróżniające się miejsca, do których często, bardzo często, wracam. Jest wiersz, ale długi, więc go wam nie pokażę. I jest najpiękniejszy, bardzo wzruszający fragment rozmowy nauczyciela z uczniem. Nauczyciel zaprosił go do domu i kiedy siedzieli, jedząc kolację, on rzekł do tytułowego Charliego, że dziękuje mu za to, iż miał wielką przyjemność go uczyć. Zawsze uronię przy tym łzę, bo to jest niesamowicie dobre i miłe. Charlie zamarł, a później się popłakał. Nie dziwię się. To cudowne
!





Pasja, hobby, coś co kochamy wymaga poświęceń, wyrzeczeń i największego uczucia.

https://www.youtube.com/watch?v=psiteLjbqk4

Moja druga połówka ma cholernie dobry gust muzyczny.


Ponad dwadzieścia tysięcy osób na paradzie równości. Jestem mile zaskoczona.
~~Zbuntowany Anioł

czwartek, 11 czerwca 2015

"Dajcie mi punkt podparcia, a poruszę Ziemię."

Dzień dobry!

Jakkolwiek to zabrzmi… uważam, że jestem dobrym słuchaczem. Nie jestem psychologiem, nie mam żadnego tytułu, ale bardzo lubię słuchać innych. A nawet kiedy nie powinnam, to mój słuch i tak wyłapie gorsze czy lepsze sformułowania. Pan od historii powiedział dzisiaj coś bardzo ważnego dla mnie, co dało wielką nadzieję. Rzekł, iż w przeszłości nie był najlepszy z matematyki i również musiał się z nią zmagać, a dzisiaj jest gdzie jest i sam uczy. Kurczę, piękna motywacja do działania. Nie musisz mieć szóstki, ale walcz o nią, a nawet kiedy i tak wyjdzie ci na koniec roku dwa… nie poddawaj się, bo to nie oznacza, nigdy, że skończysz tak, jak myślisz.
Co do tematu... wiecie, to jest naprawdę świetne stwierdzenie. Myślę sobie, że punktem podparcia do poruszenia Ziemi może być co tylko zechcemy. W moim przypadku są to ludzie doceniający chociażby tutejsze wywody. Rozumiecie, słyszysz chociażby te powyższe słowa pana i wiesz, że możesz zrobić krok w przód. Wiesz, że dasz radę, że masz po co, dla kogo. Tak samo pan od chemii rzekł na jakiejś lekcji, że albo się utopimy albo nauczymy pływać. Słuszne stwierdzenie. Albo damy przygnieść się wszelkim obelgom, krytykom, wszystkiemu wokoło, co tylko nas przytłacza albo zamkniemy oczy i pójdziemy dalej. Mówię wam, chrzanić innych! To jest nasze życie i to my z niego korzystamy, my podejmujemy decyzje, my robimy wszystko i to MY będziemy z niego kiedyś rozgrzeszeni.

Mam dla was coś. Coś, czego nie będę komentowała, bo czasami nie można, wystarczy się uśmiechnąć i zrozumieć. Dać ponieść się pięknu wypływającemu z takich tekstów... niesamowite.

Ludzie są nierozumni, nielogiczni i samolubni
Kochaj ich, mimo wszystko
Jeśli czynisz dobro, oskarżają cię o egocentryzm
Czyń dobro, mimo wszystko
Jeśli odnosisz sukcesy, zyskujesz fałszywych
przyjaciół i prawdziwych wrogów
Odnoś sukcesy, mimo wszystko
Twoja dobroć zostanie zapomniana już jutro,
Bądź dobry, mimo wszystko
Szlachetność i szczerość wzmagają twoja wrażliwość
Bądź szlachetny i szczery mimo wszystko
To, co budujesz latami może runąć w ciągu jednej nocy
Buduj, mimo wszystko
Ludzie w gruncie rzeczy potrzebują twojej pomocy,
mogą cię jednak zaatakować, gdy im pomagasz
Pomagaj, mimo wszystko
Dając światu najlepsze, co posiadasz,
otrzymujesz ciosy,

Dawaj światu najlepsze, co posiadasz,
Mimo wszystko.


https://www.youtube.com/watch?v=MYSVMgRr6pw

~~Zbuntowany Anioł

środa, 10 czerwca 2015

Bajery to my, nie nam.

Cześć.

Pan na chemii zasugerował, że pewnie wyleję tu swoje frustracje i wszelkie oburzenie po dzisiejszej lekcji, ale nie zrobię tego, bo przecież to mija się z celem. Wolę w superlatywach wypowiadać się na temat mojego życia, a przynajmniej tego szkolnego.
Wiecie, najgorzej, gdy sobie coś ustalisz, obierzesz jakiś kierunek i cel do którego zmierzasz. Kiedy postawisz sobie jakieś zasady. Taki samoświadomy rygor. I chcesz za wszelką cenę się go trzymać, ale czasami… po prostu jest ciężko. Próbujesz coś zrobić, a to i tak kończy się płaczem. Co za idiotyzm.


Za dokładnie dziesięć dni skończę ognisko muzyczne. Powiem wam, że to była bardzo ciekawa lekcja. To był czas na odnalezienie w sobie pasji. Na początku było świetnie, czułam, że to jest to, ale na przestrzeni lat zaczęłam ukierunkowywać swoje życie w trochę inną stronę i ten ostatni rok po prostu już mnie męczył. Uwielbiam mojego nauczyciela i uwielbiam muzykę, ale kiedy wiesz co chcesz w życiu robić i oddajesz się temu całkowicie, to inne rzeczy odchodzą trochę na drugi plan. Nie uważam tego za złe, bo jeśli nie czujesz, że to jest dla ciebie cholernie ważne, to co ci po tym? Ale muszę przyznać, że to były naprawdę dobre lata. Pamiętam, kiedy pierwszy raz chwyciłam gitarę i zaczęłam na niej, z ogromną radością, brzdąkać. I wtedy rodzice zaproponowali mi naukę.
I bardzo dobrze, że to wszystko się tak potoczyło. Przynajmniej to zawsze jakaś dodatkowa umiejętność, jakiś powód do uśmiechu, do dumy, do pochwalenia się swoimi zdolnościami. Takie „przygody”, że tak się wyrażę, są bardzo istotne. Właśnie po to, by spojrzeć na swoje życie i odnaleźć tę główną drogę.


Wiecie, nie boję się śmierci. Zawsze powtarzam, że w takich kwestiach… co ma być, to będzie. Nie powiem, że w stu procentach decyduje o tym jakieś guru, bo przecież jest coś innego poza naturalną śmiercią. Ale, ale. Nie boję się tego, co będzie po niej. Uważam, że to bajery jakich mało i w ogóle mnie to nie obchodzi. Będzie niebo – fajnie. Nie będzie – już nic z tym nie zrobię. Ludzie odchodzą od tej sprawy, bo uważają, że to niepotrzebne. A moim zdaniem śmierć to nieodłączna część naszej egzystencji i nie powinna być jakimś tematem tabu.

 A co wy o tym myślicie?


Uczucie na odległość... to dopiero przygoda życia. I najtrudniejsza lekcja.

~~Zbuntowany Anioł

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Pochwała karmi sztukę.

Dzień, bardzo, dobry!

Zacznę od kolejnego podziękowania za wasze bycie tutaj ze mną.
Ponad cztery tysiące wyświetleń.
Jest moc! I ta moc jest w was. A szczerze powiedziawszy to w NAS.
Każdy daje od siebie tyle, ile może i to jest bardzo ważne.

Niektórzy, a może większość, mają tyle na dzień, ale ja nie jestem wszyscy i póki co nie zamierzam być. Jestem taka szczęśliwa. Pamiętam, że jeszcze kilka miesięcy temu, w styczniu, pani od angielskiego podeszła do mnie i oznajmiła, że wybiła na liczniku już dwutysięczne wejście, a dziś mówi, że cztery tysiące pierwsze również było jej. Wow, jestem ogromnie wdzięczna każdemu, kto choć raz tu zajrzał. To jest piękne. Jesteście wielcy.
Wiecie, za miesiąc i kilkanaście dni minie rok. ROK od narodzin czegoś małego, skromnego, co przerodziło się w ogrom pięknych interakcji między mną, a otaczającymi ludźmi. Ale do tego czasu wydarzy się jeszcze milion wspaniałych spraw, za które z pewnością będę dziękowała i dziękowała…
z wielkim poczuciem dumy. Czasami jest ciężko, upadasz, ale chwilę później przypominasz sobie o tych dobrych chwilach w życiu, wchodzisz tutaj i widzisz ile osób cię wspiera, wychodzisz do tych ludzi i również to widzisz, i czujesz. Udowadniają ci to na każdym kroku. Magia.
Obiecałam sobie, że będę dodawała wpisy co dwa dni. Wczoraj nie wydarzyło się nic godnego opisania, więc czekałam na dzisiaj i było... tak cholernie miło. Wiedziałam, że ta koszulka to będzie strzał w dziesiątkę, ale nie spodziewałam się tylu uśmiechów i pozytywnej energii płynącej ze słów otaczających mnie ludzi. Kurczę, jesteście niesamowici.
I w związku z tą radością naszła mnie pewna myśl…
Mówi się, że gdy ktoś jest smutny, zwykle nie lubi poranków…
Albo gdy ma depresję, to już w szczególności, ale to inna sprawa, pokażę wam coś na końcu.
Ale zauważyłam, że w moim przypadku jest zupełnie odwrotnie. Lubię poranki, nawet bardzo, bo wiem, że wstaję po coś i dla kogoś. Po prostu budzisz się, idziesz do ludzi, uśmiechasz się, jesteś z nimi i jest dobrze, a później wracasz do domu…
i jesteś sam. Puszczasz muzykę, piszesz z ukochaną osobą, ale wciąż jesteś sam. Jednak i wśród ludzi bywa, że tak się czujesz. Bo wiecie, jesteś wokół nich, ok, ale nie jesteś z nimi. Tak… bezpośrednio, po prostu nie uczestniczysz, tylko stoi tam twoje ciało. Nic poza tym.
Depresja i smutek idą ze sobą w parze, lecz nie są tym samym. Żal koncentruje się na tym, co zostało utracone. Pogrążamy się w smutku z powodu utraconej osoby lub rzeczy.
Jest to zrozumiała, nieunikniona część życia i zwykle po kilku miesiącach ustępuje.
Z drugiej strony, depresja jest duszącym doznaniem, szybko się rozprzestrzenia
i paraliżuje. Smutek jest procesem, który ma swój początek, środek i koniec.
Depresja jest pustynią bez granic. Smutek – elementem zdrowia człowieka.
Depresja jest chorobą. Smutek jest schorzeniem serca, depresja – chorobą duszy.
Czy rozumiesz różnicę?
~~Zbuntowany Anioł

piątek, 5 czerwca 2015

Damnat quod non intelligunt.

Hej.

Prosili mnie, bym napisała coś o spacerku do Kościoła, który odbył się w środę.
I co ja mam napisać? Kiedy wybieram się na rajd ze "stałą, zajebistą ekipą", to jakimś dziwnym cudem mam o czym pisać i robię to z uśmiechem na twarzy, a tutaj... po prostu nie wiem. Kto miał szacunek i choć trochę poczucia obowiązku - przyszedł i tyle. Nie zdarzyło się nic, co można byłoby
w moich refleksjach ująć. No może w moim odczuciu ciekawą sprawą było zejście do podziemii katedry, bo muszę przyznać, że nigdy nie miałam okazji tam być. Więc to jak najbardziej na plus.

I tyle, moi drodzy. Po prostu... było miło.


















Procesja w Boże Ciało jest piękna. Taka uroczysta i uspokajająca. Wspaniały dywan z kwiatów, palące słońce i Bóg obecny wśród nas. To napawa ogromną radością.
I wiecie… nigdy nie męczę się w Kościele. To jest ukojenie dla mojej duszy i uwielbiam tam być.
Cisza, jaką powinniśmy zachować podczas modlitwy, to dość specyficzny rodzaj.
Można odrabiać lekcje przy muzyce albo czytać książkę, gdy gdzieś w oddali słychać śpiew ptaków. Ale kiedy zaczynasz się modlić… twoja dusza po prostu dogłębnie milknie.
I to jest taka niezwykła cisza. Taki kojący wszelki ból spokój i poczucie wielkiej nadziei.


Niektórzy mówią: Przestań narzekać, zaakceptuj siebie takiego jakim jesteś, ale oni niczego nie rozumieją. I nawet nie próbują zrozumieć. Nikt, kto sam podobnej sytuacji nie doświadczył, po prostu nie da rady w pełni wejść w to samo, co przeżywa dana osoba. Każdego dnia walczysz z samym sobą, z akceptacją swojego wyglądu, swojego bytu. Patrzysz w lustro i ono niczego nie ukrywa, nie tuszuje żadnych wad, nie ulepsza twojej twarzy, nie robi niczego. Spoglądać na swoje odbicie i szczerze się uśmiechnąć, to trudna sprawa. I nie mówię tu o braku akceptacji swojego noska, czy ust, bo to jest niczym przy płaczu z powodu tego, KIM jesteś, kim MUSISZ być, bo nie masz na to większego wpływu. Czy ktokolwiek, kiedykolwiek zastanawiał się nad tym, jak bardzo może to upadlać człowieka? Wszyscy mówią: Uspokój się, nie jesteś pępkiem świata, inni mają gorzej.
A wiecie gdzie to mam? Właśnie. Każdy z nas jest jedną z niezliczonej ilości cząsteczek tego świata i ma prawo czuć ból. Ma prawo płakać nad swoim losem i ma prawo nie dawać sobie rady. A wiecie po co są inni ludzie? By mu pomóc. Każdy tak samo jak ma prawo być smutnym, jednocześnie ma obowiązek SPRÓBOWAĆ pomóc innemu. Po prostu nie wiem jak to wytłumaczyć, ale chciałabym, żeby ludzie przestali być tak bardzo obojętni. Umywają ręce, odchodzą, mają klapki na oczach, idą przed siebie i nie chcą widzieć tego, co dzieje się wokół nich. A dzieje się niewątpliwie wiele spraw, które potrzebują ludzkiej interwencji, pomocnej dłoni, prostego, szczerego i od serca DOBRA. Nie bądźmy zwierzętami, nie walczmy i nie bierzmy udziału w wyścigu szczurów. Nie pożerajmy słabszych jednostek, tylko połączmy się z nimi i razem spróbujmy znaleźć jakieś pożywienie, by przetrwać.


I taka ciekawa myśl na koniec... z jednej z moich ulubionych książek.

"Nie myśl źle o otyłych ludziach. Niektórzy tacy już są. Byli grubymi dziećmi i umrą grubi. Nie gap się na nich. Nie chichocz.

Jeśli jesteś człowiekiem otyłym, mam dla ciebie ćwiczenie:
1. Idź do lustra i spójrz na siebie.
2. Pocałuj swoje odbicie.
3. Teraz idź do cukierni, kup sobie kremówkę i zapomnij o wszystkich idiotycznych dietach. Życie jest po to, by się nim cieszyć."


Trzymajcie się.

~~Zbuntowany Anioł

środa, 3 czerwca 2015

Jaki jest powód twojego uśmiechu?

Serwus!

Upragniona koszulka w końcu jest... nie mogę doczekać się poniedziałku.

"Co sprawia, że jesteś szczęśliwy? Odpowiadając na to pytanie pomagasz innym."

I właśnie te słowa zainspirowały mnie do skromnego odzewu.

Wiecie, to pytanie jest łatwe, kiedy to szczęście naprawdę od nas wypływa.
Na jednej z lekcji religii pan zapytał dokładnie o to samo i 3/4 odpowiedzi było: Nie wiem.
Naprawdę można nie wiedzieć, co sprawia nam przyjemność? Myślę, że to po prostu pójście na łatwiznę. Powiesz: Nie wiem i uważasz, że to koniec, że już po sprawie. Ale to bzdura. Możesz oszukać swoich bliskich, nauczyciela, każdego napotkanego człowieka, ale jedno jest pewne: Nie oszukasz siebie. Nigdy. Twoje sumienie krzyczy i nie uciszysz go, póki nie dasz mu dojść do słowa. Jednego, krótkiego, ale jakże ważnego. To jest bardzo istotne. Życie nie jest czarno-białe. Ono jest kolorowe. Jest przepełnione najpiękniejszą paletą równie pięknych barw. Najróżniejszych, najcudowniejszych i aż proszących się o to, by je zauważyć. Nie można lekceważyć spraw widocznych NA PIERWSZY RZUT OKA. Znów odeszłam od kluczowego tematu, czyli tego, co uszczęśliwia MNIE.
Uśmiecham się pisząc to, więc przede wszystkim na pierwszym miejscu jest możliwość wylania emocji na papier albo tutaj. To jest niesamowite uczucie i nawet kiedy piszę coś przygnębiającego, nawet gdy płaczę, to gdzieś w głębi moje serce promienieje, bo mogę to wyrazić w taki, a nie inny sposób. Bo robię to z ogromną pasją. Drugą sprawą jesteście wy. Każdy, kto przyczynił się do tego, że piszę już siedemdziesiąty piąty post i nie mam ochoty tego zaprzestać. Nie mam zamiaru niczego usuwać, tylko iść do przodu. Bo mam dla kogo. I to jest kluczowa sprawa.
Co jeszcze wywołuje u mnie takie przyjemne ciepło przeszywające całe ciało?
Moi bliscy. Nie będę wymieniała tutaj każdego z osobna, bo to jest bezcelowe. Oni wiedzą jaką ogromną rolę odgrywają w moim życiu i jak bardzo jestem dumna z tego, że ich mam. To są moi nauczyciele i nigdy, przenigdy nie będę wstydziła się mówić o tym, jak ważnymi ludźmi dla mnie są.
Są to również i PRZEDE WSZYSTKIM moi rodzice… najlepsi rodzice. Obdarzyli mnie niezliczoną ilością dobra, za które nie jestem w stanie im podziękować w żadnym referacie, liście, poście. Ta wdzięczność po prostu sama z siebie wychodzi w jakimś momencie naszej egzystencji.
I jest to także osoba, o której nie mogłabym nie wspomnieć, czyli moja przyjaciółka.
Jedyny człowiek godny miana przyjaciela. Nikt nie jest idealny, ale jest cholernie wiele niesamowicie wyjątkowych osobników. I ona właśnie jest jednym z nich.
I ostatnim powodem do radości jest muzyka…
Coś nieziemskiego. Dosłownie. Są utwory przy których odpływasz, masz ochotę po prostu wznieść się w górę i rozkoszować się aż do bólu pięknem muzyki. Naprawdę do bólu. Czasami słuchasz czegoś tak świetnego, że uszy mają ochotę odpaść, a ty i tak pragniesz posłuchać tego jeszcze głośniej. Kocham to!


https://www.youtube.com/watch?v=IKjJ6DQF7xY

PS: Sprawia mi również radość, gdy ktoś motywuje mnie do działania.
Nie na siłę, tylko spokojnie i szczerze. I właśnie jednym z takich ludzi jest człowiek, który zainspirował mnie do odpowiedzi na to intrygujące pytanie. Bo wiecie, "drzeć mordę" potrafi każdy, ale nawet wrzeszczeć trzeba umieć w konretny sposób. I to mi się podoba.


~~Zbuntowany Anioł

poniedziałek, 1 czerwca 2015

"Jestem twoim krzyżem".

Dzień dobry. Albo i nie dobry... nijaki, to na pewno.

Wiecie, na lekcji EDB pan opowiadał różne historie związane z pracą w ośrodku szkolno wychowawczym. Jego własne doświadczenia, jak i ludzi z którymi miał kontakt.
I muszę wam powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem odwagi i cierpliwości, zaangażowania i tego wcale nie prostego podejścia do tych dzieciaków. To są z pewnością ludzie godni podziwu i najniższych ukłonów. Co mówił? Mówił jak sprytni są ci, których my uważamy za mało rozumnych. Dał przykład chłopaka, który w przerwę na korytarzu opróżnił się trzykrotnie i nauczycielka mająca dyżur, po ostatnim razie chyba powiedziała mu coś nieprzyjemnego, a on rzekł: "Jestem twoim krzyżem". Cholera, to musiało naprawdę wbić ją w podłogę i bardzo poruszyć. Kurczę, nawet nie wiem jak to skomentować, bo mam ochotę płakać. To bardzo smutne, jak dla mnie oczywiście.

Ale myślę, że taka praca to wielkie wyzwanie, ogromna odpowiedzialność i przede wszystkim największa lekcja życia. Po prostu czapki z głów dla każdego, kto kiedykolwiek podjął próbę "walki" z tą całą "innością".

Dostałam książkę od przyjaciółki i co tu dużo mówić... intrygująca sprawa. Zobaczę co autor ma mi do zaoferowania i jeśli zdołam przeczytać pięćset czterdzieści siedem stron w "najbliższym czasie", na pewno zdam wam relację.


https://www.youtube.com/watch?v=9pvXc8Ces68
~~
Tekst idealnie odzwierciedla moje uczucia.




















~~Zbuntowany Anioł