piątek, 23 października 2015

Spotkanie z egzorcystą.

"Każde życie ma jakiś cel. Podziel się swoją historią,
a może pomożesz komuś odnaleźć jego własny."
Dobry wieczór.

Nie wspominałam tu o dzisiejszym spotkaniu, bo jakoś wypadło mi to z głowy.
Nie ważne. Jestem w szoku. Po tym co ksiądz nam przedstawił.


To jest takie, kurna, niepojęte, niezwykle poruszające, a jednocześnie cholernie straszne. To jest… to było niesamowicie świetne przemówienie, zajebiście dobre odpowiedzi na nurtujące pytania. To było coś, co wzbudziło we mnie ogrom emocji. Wielkie brawa za odwagę w takim życiu. Naprawdę. Po kilku godzinach nie da rady się nawrócić, ale te kilka godzin może do tego nawrócenia doprowadzić. I ja tak bardzo podziwiam tych ludzi. Tych księży i w ogóle głęboko wierzące osoby. Chylę czoła. I poważnie bije brawa, składam wielki szacunek.
Najzabawniejsze jest to, że nasza skromna ekipa składająca się z mojej osoby, z koleżanek: Marty, Pauliny i mej imienniczki zawsze coś w tym szalonym życiu wygrywa. Zawsze ma „fuksa”. Szczęście. Cokolwiek. Porozmawiałyśmy z księdzem na osobności, a na koniec odwiózł nas jeszcze do domów. Niesamowicie pozytywny człowiek i bardzo mądry. To się ceni. To się podziwia. To się chce słuchać. I z tego chce się wyciągać wnioski. Jakieś lekcje. Wiecie, wybiorę się przez jego słowa do spowiedzi, bo dał mi do zrozumienia, że jeśli wiemy, że coś jest złe, to się tego nie dotyka i tak być po prostu musi.
Chciałabym zmienić swoje życie. Chciałabym znów z wielką pobożnością, a może po prostu z czystym sercem, zacząć się modlić. Robiłam to kiedyś. Może z przyzwyczajenia, ale robiłam. Modliłam się wieczorami. Dziękowałam, przepraszałam i prosiłam. Czasami dawało to rezulataty, innym razem nie.
A może nawet dawało, ale wiara była słabiutka i tego nie dostrzegała.
Jaki ten świat jest pokręcony. Kurewsko pokręcony. Ale w tym tkwi jego niepojęte piękno.
Ale powiem wam, że to był naprawdę ksiądz z powołaniem. Pewnie nawet od samego Boga. I chwała Mu za to. Nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze zdołam powiedzieć, że kocham Stwórcę tego przedziwnego świata. Nie wiem, naprawdę z czystym sumieniem nie mam bladego pojęcia. Ale liczę na to, że On gdzieś tam w sobie mnie rozumie. A przynajmniej się stara. I kocha mnie, mimo wszystko. Chciałabym, żeby kochał. I chciałabym, żeby był… zawsze. I żeby ta wiara miała jakiś cel. Jeju, jak ja bym chciała, żeby to nie poszło na marne. I w to wierzę. Wierzę, że to musi mieć jakiś sens. Bo to jest zbyt wielkie, zbyt głębokie, zbyt obszerne. To nie może być jakaś nicość, dupa, bezsens.

 ~~Zbuntowany Anioł

czwartek, 22 października 2015

Nienawiść rodzi nienawiść.

"Kto gna na oślep, łatwo się potyka."
Hej.

Matko i córko, ileż mam w głowie myśli. Ileż bym chciała wam przekazać. Najróżniejszych informacji. Tysiąc przeróżnych sytuacji. Czasami nie wytrzymuję z tym wszystkim, co mi w głowie siedzi. Jasna cholera. Mówię wam. To nie jest łatwe. Może zacznę od krótkich refleksji na temat pytania postawionego w książce od polskiego.
 
Czy dziecko to też człowiek?
 
Ciekawe pytanie. Doprawdy, iście ciekawe. A jednocześnie sprawiające, że wpadam w furię. Gniew. I mam wielką ochotę je skreślić. Nie, moi drodzy, dziecko nie jest człowiekiem. To pieprzony kundel. Nic nie warta istota. Marna część świata. To pytanie jest tak głupie, że nawet nie wiem, dlaczego się nad nim rozwodzę. To nie ma sensu. Dziecko to człowiek. To istota ludzka. Żywy organizm. No błagam. Umysł pracuje, oj pracuje i nie pozwoli, by ktokolwiek zadawał mu tak przeklęcie durne pytania. Może reaguję zbyt dobitnie, ale mnie to niesamowicie wkurza. Jak można w ogóle mieć ku temu wątpliwości? Bo myślę, że pytanie, jakiekolwiek, świadczy o niepewności, nie? Właśnie.
 
Wiecie, nie jestem machiną, która zrobi coś od razu, na zawołanie. Mam swoje określone zasady w kwestii pisania. Uważam, że nikt nie powinien mnie do niczego zmuszać ani perfidnie narzucać mi określonego terminu. Może jestem pieprzonym amatorem, ale istnieje w moim życiu, w moim życiu małego, skromnego, zasranego, szczeniackiego „pisarza” coś, co się zwie WENA.
Dostajesz temat, ale masz czas by się z nim zapoznać. Niektórzy proszą mnie o coś na już, teraz, od razu. Ludzie, to jest niemiłe. Nie lubię wykorzystywania, bo: „Ona potrafi pisać”. Ok, fajnie, super to słyszeć. Ale to nie oznacza, że będę pisała każdy artykuł, dostawała z każdej pracy pisemnej szóstkę i tak dalej, i tak dalej. Bla, bla, bla. Pierdzielenie. Naprawdę. Mówię zawsze, że jeśli jest wena – jest dobry tekst.
Brak jej – brak dobrego tekstu. Ale ludziska tego nie rozumieją. Wyzywają mnie. Osądzają. Klną na mnie i po prostu obrażają moją autorską dumę. No cóż, szczerze powiedziawszy to ich problem. Wybaczcie.
 
Ileż tu dzisiaj nienawiści... O kurczę. Żeby mi się tylko za to nie oberwało. Znooowu.
 
Gdzie jest ta o którą zabiegałem?
Gdzie jest ta dla której się starałem?
Wybiegła z mego życia w pośpiechu,
Nie łapiąc przy tym nawet oddechu.
Odeszła bez słowa,
Najmilsza kobieta.
Ruszyła przed siebie,
Złowroga dziecina.
Pobiegła daleko,
Minęła godzina.
Minęła godzina od rozstania naszego,
Nie widzę teraz przyszłości dla serca mego.
Niegdyś kochanego,
Dzisiaj złamanego.
Spoglądam teraz na życie z najgorszej strony,
Nie mogę w nim znaleźć już żadnej obrony.
Ponieważ ona nią była,
Lecz umiejętność straciła.
Było nam dobrze i nie narzekaliśmy,
Lecz niczego więcej nie doczekaliśmy.
Nie dożyłem najlepszego i ona nie dożyła,
Ponieważ się ma dziewka na drzewie powiesiła.

 
~~Zbuntowany Anioł

poniedziałek, 19 października 2015

Bądźmy niemodni, ale prawdziwi.

"Nie bój się stanąć w obronie tego, w co wierzysz,
nawet jeśli oznacza to, że stoisz sam."
 
Jaki macie stosunek do natury? Lubicie spoglądać na otaczający was świat?
Czy raczej idziecie przed siebie i mało was obchodzi wschodzące oraz zachodzące słońce?Nie ważne są dla was drzewa z pysznymi jabłkami? Mało istotny jest kwiatek rosnący przy ruchliwej drodze? Myślę, że warto się nad tym pochylić. Głębiej zastanowić. Bo ludzie ludźmi, ale kiedy sama zaczęłam przyglądać się niebu, to jednocześnie udało mi się dostrzec wiele innych, niesamowicie pięknych sytuacji. Mogłabym wstawać o wiele później. Kilka minut po siódmej. Ale nie robię tego. Bo takie widoki nie zasługują na przejście obok nich obojętnie. Świat przed siódmą jest niewiarygodnie wspaniały. Mówię wam! Niektórzy uważają mnie za dziwoląga, bo jak ktokolwiek może tak bardzo doceniać naturę świata?
Jak widać ktoś może. I czuję, że to, co robię jest dobre.
 
 
"Nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe."
 
Patrzę na nas, przedziwnych ludzi, i zastanawiam się, dlaczego postępujemy tak,
a nie inaczej.
No bo spójrzcie… obrażamy innych (jeśli myślisz, że ty nie obrażasz, to odłóż na chwillę laptopa, telefon, czy cokolwiek z czego korzystasz, zastanów się nad sobą
i wróć czytać moje szczeniackie rozkminy), ale nikt mi nie powie, że sam chciałby doznać szykanowania. No ludzie, to bezsensu.
Myślę sobie, że gdybyśmy robili to, o co ludzie nas proszą, niektóre sytuacje byłyby o wiele przyjemniejsze. Nasze relacje z pewnością układałyby się znacznie lepiej.
I w ogóle wszystko byłoby prostsze. A może po prostu nie sprawiałoby tyle bólu, smutku czy cierpienia. Gdybyśmy tylko spróbowali sprawiać innym przyjemność w taki sposób, w jaki na pewno by tej przyjemności doznali. Warto się nad tym zastanowić. I warto nad tą umiejętnością popracować. Czyż nie?

 
Wiecie? Coraz bardziej nie mam ochoty chodzić do kościoła. Doskonale rozumiem, że przecież chodzi się tam dla Boga. Ok. Ale ksiądz też ma w tym jakiś udział, prawda? To w końcu za jego pośrednictwem, podobno, wypływa moc tego tam z góry. No i ostatnio jakoś ta moc nie wypływa. Przynajmniej ja tego nie potrafię odczuć. Staram się. Może nawet modlę. I nic. Pustka. I tęsknota za kimś, dzięki komu chodziłam do kościoła z uśmiechem… szerokim uśmiechem i ogromną radością. I nagle, ot tak, z dnia na dzień wszystko się posypało. Odeszli zajebiście mądrzy ludzie. Nigdy nie sądziłam, że można tęsknić za czyjąś mądrością.
A jednak. Ale! Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Może ten ktoś stawia na mojej drodze takich ludzi, bym jakoś te niechęci przezwyciężyła i doszła do niego (Boga) o własnych siłach. Kto wie… kto wie.
 
Mam nadzieję, że wszystko u was dobrze.
 
~~Zbuntowany Anioł


sobota, 17 października 2015

Nie ma zwykłych chwil.

„Rodzice nie powinni chodzić po ziemi dłużej od swoich dzieci.”
 
 
Cześć i czołem.
 
Wiecie, że dzisiaj pierwszy raz wzruszyłam się patrząc na statystykę? Sądziłam,
że dopiero przy kolejnym wpisie wejdzie wystarczająco dużo ludzi i licznik w końcu pokaże 7,000… a wchodzę dziś i widzę PONAD siedem tysięcy.
Jestem w ogromnym szoku. Jesteście wielcy. Nigdy bym nie pomyślała, że moje życie może się tak potoczyć. Nie sądziłam, że mogę dotrzeć tak wysoko i wciąż działać. Nie przestanę, bo to kocham. To jest najlepsza rzecz! Sprawia mi ogromną radość.
 

Poczułam chęć powrotu do wakacji, a może raczej do ich dwóch ostatnich, najpiękniejszych dni. Bardzo tęsknie za tym ogromnym szczęściem, które wypełniało całe moje ciało. Całą mnie.
Wszystko było takie dobre. Inne. Perfekcyjnie dobrane. Och, było tak cudownie.
Wiecie, kiedy myślę o tym ogromnym obciążeniu ze strony szkoły, rodziców, bliskich… wracam myślami do wakacji i momentalnie się uśmiecham. Bo to, co się wydarzyło do dziś jest dla mnie czymś wielkim, niezmiernie pięknym i nie mogę pojąć, że to wszystko naprawdę miało miejsce w moim skromnym życiu. Wdzięczność. Radość. Duma. Tyle emocji. Tyle szczęścia. Miłości. To było jedno z lepszych doświadczeń w moim życiu. Bardzo tęsknie. I spoglądam na nasze zdjęcia mając łzy w oczach. Bo to było coś fantastycznego!
(Lokowanie produktu, ups.)
Najgorsza jest ta świadomość, że na niektórych ludzi możesz tylko patrzeć.
Możesz ich jedynie obserwować. Czuć do nich pociąg. Wielkie pożądanie. Ale wiesz, że niczego więcej nie dostaniesz. Nie będziesz mógł ich nigdy dotknąć. Poczuć. Posmakować. Powiedzieć „kocham”. Bo to po prostu kurewsko niemożliwe. Ponieważ są inni. Dorośli. Nie z twojej półki. Są z zupełnie innej sfery. I jedyne, co ci pozostaje, to myśleć o nich w każdym momencie twojego życia. Możesz jedynie pisać o nich pieprzone wiersze. Albo wyobrażać sobie, że mogłoby być wam dobrze.
Polecam wam bardzo film „Biała sukienka”. Niezwykle przyjemny, prosty, polski film. Opowiada o nas samych. O wierze. O relacjach międzyludzkich i sąsiedzkich. Naprawdę warty uwagi.

Bywajcie.
~~Zbuntowany Anioł

czwartek, 15 października 2015

Słuchaj, patrz, milcz!

"I odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom."
 
Serwus!
 
Wielkie podziękowanie należy się mojej kuzynce Izie... człowiekowi,
z którym moje kontakty kończą się na przywitaniu. Poleciła mojego bloga na Facebooku i wczoraj w dwie godziny pojawiło się 200 dodatkowych wyświetleń. To jest piękne. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
 
W końcu szóstka z rozprawki. Miło, bardzo miło. Byłoby mi również miło, gdyby udało wam się dotrwać do końca moich wywodów. Dzięki!
 
„Jakie wskazówki bycia dobrym człowiekiem odczytujesz z postaw bohaterów literackich/filmowych?”


              Być dobrym człowiekiem… to być tak naprawdę kim? Uległym, empatycznym, wyrozumiałym? Każdy z nas chce być dobry. Wobec siebie, świata
i ludzi, których na swej drodze napotyka. Na każdym kroku. Człowiek tak bardzo podąża za perfekcyjnością, że coraz częściej zapomina, iż bycie kimś dobrym,
to po prostu bycie sobą. Bycie kimś, kto przeżywa swoje życie zgodnie z osobistą filozofią miłości. To bycie kimś, kto uczy innych na podstawie własnych doświadczeń. Bycie dobrą osobą to szacunek dla swojego życia i hołd oddawany życiu swego bliźniego. Są tacy bohaterowie, w książkach jak również w filmach, którzy swoją postawą wyjątkowo nas intrygują. Nie zawsze autor czy reżyser jasno pokazują ich dobro. Spostrzeżenie tego, co może być w ich działaniu dobre, jest możliwe często tylko dzięki czytaniu między wierszami. To bardzo ważne, by mieć w sobie taką umiejętność. Często daje to o wiele więcej możliwości, by móc dostrzec w danym dziele coś pięknego. Jakąś prawdę życiową. Pouczenie egzystencjalne. Postaram się teraz przytoczyć kilka argumentów, które pokażą, jakie wskazówki odczytuję z postaw najróżniejszych bohaterów.
                „Myślisz, że ja od razu wiem, jak trudne było twoje życie, jak się czujesz, kim jesteś, bo przeczytałem Oliviera Twista? Wystarczająco cię to określa? Gówno mnie to obchodzi, ponieważ nie dajesz mi niczego, czego nie mógłbym znaleźć w jakiejś pieprzonej książce. Chyba, że pogadamy o tobie. Kim jesteś. To mnie fascynuje. Tego chcę. Ale ty tego nie chcesz, prawda? Przeraża cię to, co mógłbyś powiedzieć. Twój ruch, wodzu.” Jest to dość długi, ale idealnie przemawiający cytat. Obrazuje on nieco naszą słabość wobec samych siebie. Bo przecież doskonale wiemy, jak trudno jest mówić o sobie, swoim życiu, swoich zmaganiach, lękach, intymnościach. Psycholog, który wypowiedział te słowa, daje mi do zrozumienia, że ukrywanie swoich uczuć wobec osób, które stoją przed nami z otwartymi ramionami, jest czymś złym. Jest czymś, czego stosować nie powinniśmy. Każdy z nas jest tylko, a może aż człowiekiem.
Nie bez powodu film nosi tytuł „Buntownik z wyboru”.
Od nas zależy, jakimi ostatecznie ludźmi będziemy.
                „Nie ma na tym świecie obcych ludzi, a jedynie przyjaciele, którzy jeszcze się nie poznali”. Książka „Już nigdy Pan nie będzie smutny”, to taki rodzaj literatury po którym siadasz na wygodnym fotelu, by móc rozkoszować się mądrością zawartą w danym utworze. Główna bohaterka pokazuje mi, że warto czasem poświęcić siedem dni (a nawet jeszcze więcej, w zależności od wymagań tego, komu chcemy pomóc) komuś, kto może odmienić nasze życie. To nigdy nie jest pewne. Ale pewne jest, że lepiej żałować dokonanego czynu niż tego, do którego nawet nie podeszliśmy. Natomiast Pan, któremu bohaterka, starsza dama, pomaga, daje mi do zrozumienia, że warto przyjąć pomoc nawet od kogoś zupełnie nam nieznanego. Nawet od kogoś, kto wydaje nam się dziwny. Nawet, jeśli myślimy, że to nie da żadnych rezultatów. Nie będziemy bohaterami, jeżeli odrzucimy czyjeś szczere intencje. Jest to książka, dzięki której zrozumiałam, jak ważne jest życie i ludzie w nim. Dzieło to pobudziło we mnie chęć niesienia dobrej nowiny tym, którzy ją w sobie zatracili, a jednocześnie ożywiło ono me serce do przyjęcia pomocy od kogoś, kto chce podzielić się nią bezinteresownie.
„Żeby odbudować, najpierw trzeba zburzyć…” Zburzyć mur niepewności
i goryczy, a później można śmiało działać ku ulepszeniu ludzkiego bytu.
Swego i bliźniego.
                „Ktoś śmiesznie ubrany stoi za ławką, podnosi andrut, wszyscy przed świętym waflem padają na kolana. Albo to należy zlekceważyć i pójść własną drogą, albo szukać dalej.” Wiara… temat niezmiernie obszerny. Można dyskutować na temat Boga codziennie, o każdej porze, po prostu zawsze. To chyba najbardziej kontrowersyjna sprawa. Jednak autor cytatu, ks. Jan Kaczkowski, w książce „Życie na pełnej petardzie” w naprawdę prosty i dobitnie szczery sposób stara się udowodnić mi, że każdy błądzi. Każdy wątpi. Bo każdy poszukuje. Czegoś lub kogoś, kto w swej okazałości wyciągnąłby miłosierną dłoń i pomógł w byciu dobrym człowiekiem. Daje mi do zrozumienia, ze jeśli on, będąc księdzem, ma tak wiele wątpliwości, tyle zmagań ze swoją wiarą, to jak to może wyglądać u względnie „normalnej” osoby? Człowiek z jednym z dwóch najgorszych nowotworów wychodzi do ludzi z nadzieją, wiarą, miłością. Z dobrym słowem i zapałem do życia. Ten, któremu wróżyli śmierć, trwa w przygodzie życia do dziś.
I czuje się bardzo dobrze. Bo jest on niewątpliwie dobrym człowiekiem i tego samego uczy. Jego słowa, jego postawa, jego świadectwo uczą mnie żyć. Uczą mnie jak godnie żyć.
„Są takie momenty, które Bóg nam daje.” Mnie dał możliwość sięgnięcia po ową książkę i zagłębienia dobra, jakim emanuje właśnie ks. Kaczkowski.
                Reasumując… warto zagłębiać się w literaturę i filmografię. Bo, jak doskonale widać, są tacy bohaterowie, którzy na zawsze mogą odmienić nasze życie. Są bohaterowie, którzy daja nam wskazówki dotyczące bycia kimś… kimś dobrym.
 
~~Zbuntowany Anioł


środa, 14 października 2015

Dzień Nauczyciela.

"Z kim przystajesz - takim się stajesz."

Dzień dobry.

„Moi nauczyciele są… niesamowicie piękni. A przynajmniej ich serca są najbardziej eleganckimi i pełnymi bezinteresownej hojności, narządami pompującymi cudowne uczucia.”
Cytując samą siebie… chciałabym w tym dniu podziękować im z całego serca za to, że są. Na dobre i na złe. Jesteśmy jednością. I to jest naprawdę świetne. Jestem bardzo wdzięczna za to, co robią. Dla innych i dla mnie. Sposób w jaki niektórzy wykonują swój zawód jest przecudowny. Dlatego tak cholernie to doceniam.
Jest kilku nauczycieli, którzy być może to przeczytają, dlatego posłuchajcie…
dziękuję. Poważnie! Robicie coś wielkiego. Jedni z większą pasją, inni z trochę mniejszą, ale to nie odejmuje im piękna. Podjęliście bardzo odważny krok i to jest godne podziwu. Niektórzy nie wytrzymują z dwójką dzieciaków. Swoich dzieciaków. A wy jesteście, musicie być, odpowiedzialni za dwudziestu i wychodzi wam to bardzo dobrze. Wspaniale wręcz. To wielkie poświęcenie. Brawo!
Wiecie, że mogłabym ten temat zupełnie „olać”? Ale nie robię tego, bo dobro wraca z podwójną siłą. Jestem tego absolutnie pewna. Po raz kolejny zahaczę o film „Z dystansu”... „Najgorsze w tej pracy jest to, że nikt nam nie dziękuje”. Dlatego ja chcę to robić. Ja to robię. Bardzo często i bardzo dogłębnie. Bo nie chcę, żeby ci ludzie tak myśleli. Nigdy nie chciałabym, żeby poczuli się nieważni. Niegodni swej pracy. Nie chcę, by byli odstawiani na margines, bo „coś tam”. Chcę, by oni czuli dumę z tego, kim są. Jacy są. Jak pisałam w książce, którą podarowałam mojej pani od angielskiego… chcę, żebyście przeżyli to życie ze świadomością bycia KIMŚ. Kimś dobrym. Wielkim. Znaczącym.
Życzę każdemu uczącemu wiele dobra, które rzadko (ale jednak) wypływa od uczniów. Życzę wam, by jak najwięcej osób czuło radość wspominając was. Życzę wam codziennego uśmiechu, pomimo tylu przeciwności losu. Życzę wam po prostu udanego życia zawodowego. Dla mnie jesteście naprawdę bardzo istotni.
Dzięki. Wielkie dzięki.


Występ z okazji tego dnia wyszedł, jakby powiedziała to nasza prowadząca, amazing.
No po prostu świetnie! Jestem bardzo zadowolona z naszej ekipy, klasy, z połączenia sił i stworzenia czegoś tak dobrego. Było fantastycznie, zabawnie, doskonale. Jest super!



Wiecie? Wszyscy są tacy fałszywi. Kurna, boli mnie to strasznie. Ci ludzie, otaczający mnie ludzie (rówieśnicy, hehe), są tacy prości. Myślisz, że masz przyjaciół, ale nagle w ich życiu pojawia się ktoś inny i zapominają o tobie. Mają głęboko gdzieś, co ty czujesz, bo mają klapki na oczach. To jest takie smutne... dzieciaki z mojej klasy dziwią się, że wole mieć dobre kontakty z dorosłymi. A ja mam to głęboko w poważaniu, dlatego że oni cię nie oceniają, są mądrzejsi, jeśli cię skrytykują - będziesz mógł się nad sobą zastanowić. Bo jeśli obelgi płyną od kogoś w moim wieku, nie rusza mnie to absolutnie. Bo czy osiągnęli, naprawdę osiągnęli, coś więcej niż ja?

 
Trzymajcie się!

~~Zbuntowany Anioł

poniedziałek, 5 października 2015

Bella res est morte sua mori.

„Myślę, że przez uświadomienie sobie swojej bezradności, mamy wrażenie, że jesteśmy na środku morza, bez koła ratunkowego,
a myśleliśmy, że to my będziemy je rzucać innym."

Cześć.
 
Szkoła to dobre miejsce. Ale ostatnio sprawia mi ogromne trudności
i wcale nie dodaje chęci do życia.


Postaram się poskładać w jak najlepszy sposób wszystkie myśli,
które chcę wam przekazać, a nie do końca wiem jak je ująć.

 
Jestem w trakcie czytania książki "Wiosna 1941". Jest to zbiór opowiadań, które bardzo mnie poruszają i dają poczucie wdzięczności za życie tu i teraz.
Przyznam, że trochę mi głupio, bo książkę pożyczyła mi polonistka i trzymam ją już chyba drugi tydzień, ale naprawdę nie mam czasu, by móc ją w końcu skończyć.
Będę próbowała, w końcu bardzo mi na tym zależy.

„[…], my inni, zawsze inni, zawsze z piętnem inności, która jednych wbijała w pychę, a drugich w pokorę”.

Myślę, że empatia to cecha ludzi dojrzałych emocjonalnie. Ludzi, którzy podchodzą do życia i bliźnich bardzo poważnie.
To atut tych potrafiących zatrzymać się i
patrzeć na świat z najróżniejszych, najgłębszych, najważniejszych perspektyw.
To nie jest urojenie łezki z powodu rozjechanego kotka na ulicy (iście trafny przykład, wiem). Moim zdaniem i przy moim doświadczeniu bycie człowiekiem empatycznym, to nieustanne hamowanie słonej cieczy, która w prawie każdym momencie twego życia aż prosi się o wypłynięcie z oczu. Wrażliwość to równie ważna cecha. To jest radość z najmniejszych spraw i smutek z tych równie dla innych "mało ważnych". Dla innych. Właśnie. Bo człowiek wrażliwy jest dość specyficzną istotą. Nie każdy go rozumie. Ale w tym niezrozumieniu przez innych tkwi piękno takich osób. Wielu z was spojrzy na osobę w autobusie, na lekcji, gdziekolwiek i szybko odwróci wzrok, myśląc: "Brzydki, ładny, człowiek jak człowiek"... a
istnieją ludzie, którym utkwi w głowach spojrzenie bliźniego, często bardzo smutne albo wskazujące na widoczną powagę bądź zamyślenie.
Pozostaną w ich umyśle ruchy warg, mimika twarzy danego osobnika.
Bo oni, najzwyczajniej w świecie, patrząc na swego bliźniego, mając w swym sercu wielki dar, ujrzą kogoś więcej niż tylko "kolejnego" przechodnia, ucznia, nauczyciela, księdza, itd.

 
Nie jest dobrze. I chrzanię opinię innych na temat mojego przeżywania najróżniejszych spraw.
Czasami mam wrażenie, że niektórzy uważają, że NAWET na cierpienie jest jakiś określony wiek. Co za idiotyczne podejście do sprawy. Po raz kolejny chcę przytoczyć stwierdzenie, że nie ważny jest stopień czy powód smutku, duchowego bólu, ale sam fakt jego istnienia. I na tym, moim zdaniem, powinniśmy się skupić.

Chcę być z wami absolutnie szczera. Jeśli chodzi o kwestię życia takiego szczeniaka, jakim jestem. Chcę uświadomić wam, że życie to przebiegła suka, ale potrafi być również najmilszą matką. Jednego dnia rozłoży przed wami dywan z kwiatów, jednak za chwilę może go perfidnie podpalić i śmiać się w niebogłosy.
I co z tego? Tak to właśnie wygląda. Funkcjonuje. Tak to właśnie z nim (życiem) jest.

Uwielbiam ludzi, którzy na twoje dobro, skierowane wobec nich, odpowiadają kopniakiem w tyłek.
Najgorzej jest, kiedy się do czegoś szczerze przykładasz. Gdy ci zależy. I nagle bum! Dupa. I tak porażka.


„Bo szczęście jest tam, gdzie chcemy wracać.”
Cudownie jest mieć świadomość, że ma się dokąd/do kogo wrócić. Wspaniale jest mieć pewność, że osoba, która jest twoim szczęściem - zawsze przyjmuję cię z otwartymi ramionami.

Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku.

~~Zbuntowany Anioł