sobota, 20 lutego 2016

Gniazdo szerszeni.

"Śmieję się z Tobą głośniej. Czuję się z Tobą bardziej sobą.
Ufam Tobie będąc prawdziwą mną.
Kiedy coś mi się udaje albo idzie nie tak,
kiedy słyszę coś śmiesznego albo widzę coś niespotykanego -
jesteś pierwszą osobą, z którą chcę o tym porozmawiać."

Hej.

Wiecie co? Mam nadzieję, że każdy z was ma taką osobę, wobec której odczuwa takie piękno, jakie jest opisane powyżej. Bo ja mam. I chociaż ta osoba nie czuje z pewnością niczego podobnego... to nic. 

Niesamowite, co się stało z ostatnim wpisem! Zobaczyło go tak dużo osób... zajrzał tu jeden z nauczycieli, po którym w życiu bym się tego nie spodziewała. To bardzo miłe. Powiedział, że przeczytał chyba trzy czwarte tych bazgrołów. Jestem niezmiernie wdzięczna. A poza tym... naszą skromną produkcję widziało chyba pół szkoły. Niewiarygodna sprawa. Stworzyć coś, co będzie wprawiało ludzi w zachwyt i pytania: "Jak to możliwe, że macie na to czas?!", "Wam się tak chce?" Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Z całego serca. Po raz kolejny przyjaciołom, dzięki którym nic by nie powstało i tym, którzy zechcieli obejrzeć nasz filmik i nie szczędzili przyjemnych opinii. Wielka sprawa. 

Ludzie odchodzą... i odchodzą. Jakby się umówili, że nagle zrobią to wszyscy i dadzą taki wielki cios w serce, żeby człowiekowi aż tchu zabrakło z tej bezsilności. 

"-Ale prawda jest taka, że nikt się nie zmienia. Kręcimy się tylko wokół własnej osi, więc pokazujemy swoje różne strony, ale podstawa pozostaje w gruncie rzeczy taka sama." 

No właśnie... szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak się do tego odnieść. Czy to prawda? Czy faktycznie jest tak, że kiedy mówimy: "Ale on się zmienił..." nie mamy racji? I powinniśmy raczej rzec: "Kurczę, on tylko pokazał swą inną stronę." Ciężko to wszystko zrozumieć. Ale przykro mi, że jest osoba, do której nie docierają żadne słowa. Staramy się jakoś zagadać, dogadać się, ale nic z tego. Cóż, jeśli będzie starał się tylko jeden człowiek, a drugi będzie miał to, za przeproszeniem, głęboko gdzieś, no to... no to klapa. Ale może warto próbować? 

W piątek jadę na zamknięte rekolekcje. Wiem, jak okrutnie teraz zabrzmię, ale... wolałabym poświęcić sobotę na jakiś rajd, żeby móc w tym cholernym, ostatnim roku się do siebie zbliżyć. Bo na taką wycieczkę z pewnością wybrałoby się znacznie więcej ludzi. Więc szkoda. Szkoda, że coś w tym roku się niesamowicie popierdo... sami rozumiecie. To nie jest tak, że ja narzekam i nic z tym nie robię. Pytam, może nie codziennie, ale bywają chwile zastanowienia, proszenia i na tym się kończy "zabawa". Może jeszcze zdołamy uratować wspólne więzi.
Dziś mija rok od maratonu filmowego, który w ferie "zafundowali" nam fantastyczni panowie. Stać mnie chyba tylko na napisanie: "Tęsknię." Tęsknię za tym wszystkim, poważnie. I właśnie dlatego nagraliśmy film. Żeby się przypadkiem nie wplątać w ten pochrzaniony owczy pęd. By nie być jak ci wszyscy, którzy nie mają chęci do zrobienia niczego poza mówieniem, jak im źle. Bo czasami jest źle, ale takie integracje międzyludzkie pokazują, że można to zmienić. My to zmieniamy. Staramy się. Po prostu... warto. 


Inspiracją było zdjęcie na portalu Tumblr.

Proszę was, znajdźcie czas na obejrzenie tej ekranizacji... 


„This is not based on a true story

This is the true story”


~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz