piątek, 26 maja 2017

Nie dawaj dziecku miecza.

"moje serce dawno już pękło
zapomniał o mnie Bóg
też o Nim teraz nie myślę,
gdy lufę wkładam do ust"

"Chciałbym to powiedzieć inaczej, ale po prostu nie mogłem: to wszystko bez Ciebie - chuja warte. Niewypowiedziane słowa bolą bardzo długo. Czasem całe życie."
Cześć.

Przepraszam, że piszę zazwyczaj w weekend, ale przysięgam, że tylko wtedy mam chwilę, by usiąść przy laptopie i pomyśleć o czymś więcej niż jedynie o szkole.

W niedzielę (21.05) odbyła się nasza rocznica sakramentu bierzmowania. Dokładnie rok minął... Chyba jeszcze nie jestem w pełni gotowa, by móc napisać szczere i bezbłędne świadectwo swojej wiary. Jest duża, ale jeszcze nie ogromna. Aczkolwiek muszę przyznać, że ten dzień był momentem kulminacyjnym, mocno pchnął mnie ku temu, by nie bać się głosić Dobrego Słowa, nie wstydzić się mówić o tym, że Bóg jest dobry i choć życie potrafi się zawalić, a my jesteśmy na samym dnie, to trzeba mieć świadomość, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych i nasz Pan nie ma zamiaru zostawić nas w tych głębinach smutku. Skądże! On czeka po prostu na odpowiedni moment. Wiem, że chcielibyśmy już, tu i teraz, ale ludzkimi cnotami są spokój i cierpliwość podczas wyczekiwania na lepsze dni. U mnie jeszcze one nie nastały, ale im bliżej końca roku, tym głębsze mam przekonanie, że dam radę, że musi się udać i Pan Jezus jest ze mną, jest moim Pasterzem i nie pozwoli się poddać własnym słabościom, bo czym one są przy Jego miłości?
Także z ręką na sercu przyznaję, że Jezus prowadzi mnie przez życie i chciałabym, by jak najwięcej osób przyjęło to, co nam ofiaruje, a mianowicie bezcenne dary życia - miłość, pokój w sercu, nadzieję. I mówię... piszę wam: WARTO!
Tegoroczne Spotkanie Lednickie odbywać się będzie pod hasłem: "Idź i kochaj!". Ja już wyruszyłam, a ty?
Sześć osób i kuzyn Mateusza... Nie wnikam, może reszta nie miała czasu, ochoty. Nie ja jestem od sądzenia, oceniania, namawiania. Ale było naprawdę bardzo miło i dobrze jest czasami oderwać się od codziennej monotonni, spotkać starych znajomych, zjeść coś dobrego, pośmiać się, porozmawiać.
Wiecie co jest przykre? Czasami w życiu jest nam tak ciężko, że obarczamy tym przygnębieniem innych i jeśli oni też zmagają się z jakimiś problemami, ale nie mają na tyle odwagi czy ochoty nam o nich mówić, to stajemy pod murem i odchodzą nawet przyjaciele. Bo w pewnym momencie każdy ma prawo pęknąć, mieć już dość, a tobie jest wtedy jeszcze gorzej, bo wiesz, że zawalasz nie tylko swój świat, ale również najbliższych. Diametralnie zmieniłam się przez ten szkolny rok, ale podsumuję go dopiero pod koniec czerwca, kiedy wreszcie uwolnię się z tych pieprzonych murów. Ta szkoła nie jest zła. Broń Boże! Ale wyobraźcie sobie, że człowiek mówi wam: Życie to nieustanna walka o przetrwanie, musicie ciężko pracować każdego dnia, nie ma tu miejsca na przyjemności. I nagle masz ochotę się rozpłakać, bo nie tego się spodziewałeś po kimś, kto (chyba) powinien chociażby spróbować nakierować twoje myślenie na pozytywne aspekty tegoż bytowania na ziemi. Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Bo mi jest bardzo źle, gdy nauczyciel przekłada na nas swoje nieudane życie. Przykro mi, że pani/panu nie wyszło, ale nie chcę, żeby przez to i mojej osobie się w nim (życiu) pochrzaniło. Ciekawe z czego to wynika. To wrogie i niesamowicie niemiłe podejście do młodego człowieka. Może chodzi o szacunek za szacunek? Ktoś się ostro przejechał i już nie ma zamiaru nikomu ufać. Próbuję, naprawdę próbuję te osoby w jakimś stopniu zrozumieć, ale bywa trudno, gdy samemu dopiero wkracza się w świat i poszukuje sensu, autorytetu, kogoś, kto mógłby być pewnego rodzaju kołem ratunkowym, pomocną dłonią wyciągniętą zawsze i wszędzie. Co by nie było, są też ci piękni dorośli, których uwielbiam z całego serca, kłaniam im się nisko za podejście do uczniów, często jestem wzruszona i poruszona tym, co i w jaki sposób dla nas robią. I chyba na tych ludziach trzeba się skupiać.
O tak właśnie wyglądam od kilku miesięcy... Czołgam się ze łzami w oczach po promocję do drugiej klasy. Zdobędę ją. Nie może być inaczej.

https://www.youtube.com/watch?v=dYnS6WGjATU

Hej, dziś chyba Dzień Matki, prawda? Och, jak ja kocham tę nieugiętą w swojej głupocie komercję. Ciekawe co myślą w takie beznadziejne dni ci, którzy kupują znicz, a nie czekoladki...

"Nie wiem, co w Twoim życiu jest powodem "parapetu", ale chcę Ci powiedzieć - jako ten, który z niego zszedł, że warto wrócić do pokoju, w którym podjąłeś/aś taką decyzję. Wrócić, zrobić sobie dobrej kawy, zapalić papierosa, włączyć kawałek dobrej muzyki i raz jeszcze popatrzeć na przestrzeń za oknem i dostrzec parę szczegółów z widoku, który rozpościera się przed Tobą." - Grzegorz Kramer. 

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz