środa, 23 sierpnia 2017

Być albo nie być.

"Zatęskniłem bardzo do takiego spokoju, chciałem, aby już wszystko się we mnie ostatecznie uspokoiło. Aby nie szastał się we mnie gniew, wściekłość, sprzeciwy losowi i inne ciężkie do znoszenia namiętności."

"Bóg może uczynić w naszym kierunku tysiąc kroków, ale ten jeden w Jego kierunku musimy zrobić sami."

Cześć i czołem!

Odkąd wstałam i zajrzałam do dwóch źródeł Dobrego Słowa (http://grzegorzkramer.pl/jaki-on-jest/https://www.youtube.com/watch?v=tegakSqkAJo), wiedziałam, że to nie będzie najlepszy dzień.
W poniedziałek zdałam fizykę śpiewająco. Idealne pytania, niewiele stresu, miła atmosfera. Dzisiaj, choć nie byłam sama, skumulowały się we mnie same negatywne emocje. Gdzieś w głębi siebie czułam, że to chyba byłoby zbyt piękne, by osiągnąć dwa sukcesy w ciągu tygodnia. Dość pesymistyczne podejście... wiem, przepraszam. Z tego wszystkiego cieszy mnie jednak fakt, że mam pewność co do bycia w drugiej klasie, tylko jeszcze będzie trzeba trochę popracować. Ale dam radę. Nie ma innej opcji. Mimo wszystko jestem bardzo dumna ze zdania fizyki, bo to moja pięta achillesowa i mając dwa miesiące na spojrzenie do notatek... zrobiłam to w jeden dzień. Dzień przed egzaminem. I się udało. A na historię, bądź co bądź, poświęciłam znaczną część wakacji, pomoc zaoferował nawet nauczyciel z poprzedniej szkoły i nie wyszło. Ale czy to koniec świata? Skądże! Byle do przodu. Cały czas, spokojnymi krokami przed siebie. Jest w porządku. Co by się nie działo.

Co do drugiego cytatu i całego tekstu o. Grzegorza... Bóg jest i działa. Nie mam co do tego wątpliwości, ale to co się dziś wydarzyło pokazało i uświadomiło mi, że modlitwa to nie wszystko. Trzeba do Boga przyjść, upaść na twarz, zapłakać, prosić i... pomóc Mu w działaniu. Nie wystarczy z całych sił trzymać różaniec w dłoni. Grunt to schować go w kieszeni, w pełni zaufać i robić swoje. Z leżenia na kanapie albo narzekania nic nie wynika. Nigdy nie wyniknie. To jest dosłownie BYĆ albo NIE BYĆ. Nie zawsze warto upierać się przy swoich racjach i obarczać winą Najwyższego, bo On jest najsprawiedliwszym z najsprawiedliwszych i wie, co robi. No i wie na co nas stać, więc nic do czego nas posyła nie będzie ponad nasze możliwości. Uwierzcie. Ja z każdym podobnym doświadczeniem jak to dziś utwierdzam się w przekonaniu, że Bóg jest najlepszy. Jest przy nas. Czy tego chcemy, czy nie. Czy to czujemy, czy nie. Robi dla nas tysiąc kroków, a tysiąc pierwszy wciąż nie należy do nas. Do nas należy ten JEDEN... najmniejszy, najszczerszy. Otwórzcie drzwi Chrystusowi. Już dziś. 
Nie obiecałam relacji z wyjazdu w góry i póki co nie ciągnie mnie do jego opisania, jednak postanowiłam, że podzielę się z wami choćby samymi widokami wobec których czasami nie potrzeba żadnych słów. Aczkolwiek szczerze i dłużej pomyślę nad tym wszystkim w weekend, bo ostatnie dni były wyczerpujące. Szczególnie psychicznie, a uwierzcie, że żeby dawać autentyczną nadzieję i w jak najlepszy sposób przekazać radość... chyba trzeba samemu czuć te emocje i to nie powinno prawdopodobnie dziwić. Więc ufam, że nikt niczego na siłę ode mnie nie oczekuje, bo muszę odpocząć. Ale przyjdę z czymś dobrym. Bo na tym mi w głównej mierze zależy.
Dwudziesty trzeci sierpnia... ulga jak cholera. To były bardzo udane
i dobre wakacje, ale niesmak świadomości o egzaminach poprawkowych zawsze siedział z tyłu głowy. Przetrwałam. 

To chyba tyle... Krótko i na temat. Jeszcze nie raz się dla was rozpiszę. 

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz