"Obraziłam się na świat
bo mnie kiedyś obraził
nie odzywałam się
czas jakiś
nawet
nie zauważył"
bo mnie kiedyś obraził
nie odzywałam się
czas jakiś
nawet
nie zauważył"
"Może nie chodziło o sklejanie złamanych serc. Może chodziło
o kochanie pokruszonych kawałków takimi, jakie one były."
o kochanie pokruszonych kawałków takimi, jakie one były."
Czołem.
Wracam... Po prawie miesięcznej przerwie. Byłam w ciągłych rozjazdach. A właściwie smażyłam się dwa tygodnie na plaży, a w sobotę wróciłam z sześciodniowego wyjazdu w góry. Trzęsło mną niemiłosiernie. Tak bardzo chciałam coś dla was napisać, bo mam wrażenie, że już każdy zapomniał o tej stronie. W pewnym momencie nawet z mojej głowy uciekł fakt, że prowadzę bloga. I teraz nie mogę się połapać. Systematyczność w życiu jest cholernie ważna. Po tak długiej przerwie naprawdę trzeba na nowo uczyć się pisać coś dłuższego. Byłam aktywna na Facebooku, ale to nie to samo. Najśmieszniejsze, że w dodatku bazgrolę teraz z zupełnie innego laptopa i nie ukrywam, że przelewanie myśli jest jeszcze bardziej utrudnione. Ale staram się jak mogę i oby wyszło z tego coś sensownego.
Do wyjazdów odniosę się może jutro. Natomiast teraz chcę poruszyć kwestię piątkowej nawałnicy.
Do wyjazdów odniosę się może jutro. Natomiast teraz chcę poruszyć kwestię piątkowej nawałnicy.
Będąc w Karpaczu starałam się zachować względny spokój. Wiedziałam, że dom stoi, drzewa na ogrodzie także, rodzice cali i zdrowi. Jednak w drodze powrotnej, już w miejscowości oddalonej o ponad sześćdziesiąt kilometrów zauważalne były skutki tego cholerstwa, które nas zaatakowało. I niestety, im bliżej domu byliśmy tym straszniejsze widoki ukazywały się naszym oczom. Nie do wiary, co się stało przez te kilkadziesiąt minut. Miałam wczoraj ciarki na całym ciele, gdy jechałam do kościoła i widziałam lasy (a raczej ich pozostałości) po obu stronach ulicy. Nie wspomnę o tym, co zastałam na cmentarzach. Ledwo przełykałam ślinę, a łzy momentalnie cisnęły się do oczu. Tak naprawdę to, co się wydarzyło jest nie do opisania. Przysięgam. Widziałam podobne obrazy w telewizji i czułam się bezpiecznie, myśląc, że naszych okolic nigdy coś podobnego nie spotka. A jednak. Życie jest tak nieprzewidywalne. Tak szalone. I tak niesamowicie przykre momentami.
Nie było prądu. Płakałam i prosiłam dobrego Boga, by przywrócił nam dostęp do świata. Na Mszy także modliłam się w tej intencji. Wczoraj przed dwudziestą pierwszą mama przybiegła do pokoju i oznajmiła, że wszystko wróciło do normy. Aczkolwiek wciąż proszę, a wręcz błagam Pana, by miał w swej opiece ludzi, którzy nadal naprawiają skutki tej feralnej burzy. Bardzo Mu ufam.
Bóg wie, że któregoś dnia krzykniemy z całych sił: "Panie, ratuj!" i On wyciągnie do nas dłoń, zapewniając, że nie ma czego się bać.
Na razie chyba tyle. Muszę porządnie zebrać myśli i napisać dla was coś bardziej rzetelnego. Jeśli jeszcze jest dla kogo pisać.
Do jutra.
~~Zbuntowany Anioł
Bóg wie, że któregoś dnia krzykniemy z całych sił: "Panie, ratuj!" i On wyciągnie do nas dłoń, zapewniając, że nie ma czego się bać.
Na razie chyba tyle. Muszę porządnie zebrać myśli i napisać dla was coś bardziej rzetelnego. Jeśli jeszcze jest dla kogo pisać.
Do jutra.
~~Zbuntowany Anioł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz