sobota, 4 kwietnia 2015

Wielkanoc.

Cześć i czołem!

Tak niewiele brakuje do 3000 wyświetleń. Jesteście wielcy.
Dziś życzenia i refleksje związane z Triduum Paschalnym.
Może nie są to aż tak wyniosłe święta jak Boże Narodzenie, ale z punktu widzenia wiary są ważniejsze. Chociaż ja bym polemizowała, bo jednak co jest istotniejsze? To, że wydam książkę, czy moje narodziny, które do tego sukcesu doprowadziły?
Ale to już indywidualna kwestia. Takie jest moje odczucie i nie zmienię go. Póki co.
Myślę, że każda pora roku jest właściwa do życzenia innym dobrze. Nie ważne czy będą to Boże narodziny, czy te ludzkie. Nie ważne czy będzie to zmartwychwstanie Jezusa, czy podniesienie się naszego bliskiego z upadku. Każdy moment jest dobry do okazywania miłości. Do dzielenia się nią. Dlatego życzę wam tego uczucia, którym możecie obdarzać cały świat. Poważnie. Także swoich nieprzyjaciół. Może nawet kochać ich jeszcze bardziej i wybaczać błędy, które popełnili nieumyślnie.
''Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią''. To ludzkie, to życiowe, to naturalne i proste, a jednak takie trudne do rzeczywistego spełnienia. Ale może właśnie te święta, te kilka dni przybliży nas do tego, w którego wierzycie, a do którego niektórym (w tym i mi) miłości brakuje. Dlatego życzę wam, z całego serca, żebyście odnaleźli w tych świętach, i w Jezusie, moc dobrych uczuć wobec niego i w stosunku do bliźniego. Dużo łask od wszechświata, smacznego śniadania i wszystkiego co najlepsze, bo to ważne.
To naprawdę znaczące.
Wiecie, w tym roku pierwszy raz wybrałam się do kościoła w Wielki Czwartek i Piątek. Byłam pod wrażeniem. Ten akt obmycia nóg jest dla mnie wielką sprawą, bo to nie tylko odwaga i wywyższenie kapłana, ale również tych dwunastu prostych, zwykłych mężczyzn, którzy w jednym momencie mieli okazję poczuć się jak Apostołowie.
To kolosalne wydarzenie.
W Wielki Piątek nie mniej piękna sytuacja. Ksiądz kładzie się na podłodze i przez chwilę jest niczym Jezus. Uniża się wobec Boga i pokazuje skruchę. A uczniowie, czyli wierni, klęczą w absolutnej ciszy. To coś niesamowitego, pomimo mojego dystansu. I ta chwila, w której każdy podchodził, by ucałować jego ciało. Ktoś pomyśli: ''Kretyni, przecież to tylko figura, nie rzeczywista osoba''. Ale to nieprawda. Moim zdaniem właśnie ta jego ''figura'' jest osobistym spotkaniem. OSOBISTYM. Pocałowałam jego stopy i byłam w szoku, bo to naprawdę wyraża cholernie wiele i czujesz w ciele ciepło. Przyjemny moment. Cieszę się, że odważyłam się na taki czyn i jestem radosna, bo mogę wam o tym pisać, a to ważne, ponieważ takimi sytuacjami, takim prawdziwym spotkaniem... warto się dzielić i wskazane jest czuć z tego powodu dumę. I ja, po raz kolejny, w moim skromnym życiu, czuję ją. Coś fantastycznego.
Trzymajcie się i kolejny raz proszę... nie zapominajcie o nim w tych dniach i miejcie świadomość, że to właśnie dzięki jego historii zapychacie żołądki jajkami, oblewacie wodą i robicie te wszystkie ważne, czy mniej istotne rzeczy.


Do następnego.


~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz