czwartek, 15 października 2015

Słuchaj, patrz, milcz!

"I odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom."
 
Serwus!
 
Wielkie podziękowanie należy się mojej kuzynce Izie... człowiekowi,
z którym moje kontakty kończą się na przywitaniu. Poleciła mojego bloga na Facebooku i wczoraj w dwie godziny pojawiło się 200 dodatkowych wyświetleń. To jest piękne. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
 
W końcu szóstka z rozprawki. Miło, bardzo miło. Byłoby mi również miło, gdyby udało wam się dotrwać do końca moich wywodów. Dzięki!
 
„Jakie wskazówki bycia dobrym człowiekiem odczytujesz z postaw bohaterów literackich/filmowych?”


              Być dobrym człowiekiem… to być tak naprawdę kim? Uległym, empatycznym, wyrozumiałym? Każdy z nas chce być dobry. Wobec siebie, świata
i ludzi, których na swej drodze napotyka. Na każdym kroku. Człowiek tak bardzo podąża za perfekcyjnością, że coraz częściej zapomina, iż bycie kimś dobrym,
to po prostu bycie sobą. Bycie kimś, kto przeżywa swoje życie zgodnie z osobistą filozofią miłości. To bycie kimś, kto uczy innych na podstawie własnych doświadczeń. Bycie dobrą osobą to szacunek dla swojego życia i hołd oddawany życiu swego bliźniego. Są tacy bohaterowie, w książkach jak również w filmach, którzy swoją postawą wyjątkowo nas intrygują. Nie zawsze autor czy reżyser jasno pokazują ich dobro. Spostrzeżenie tego, co może być w ich działaniu dobre, jest możliwe często tylko dzięki czytaniu między wierszami. To bardzo ważne, by mieć w sobie taką umiejętność. Często daje to o wiele więcej możliwości, by móc dostrzec w danym dziele coś pięknego. Jakąś prawdę życiową. Pouczenie egzystencjalne. Postaram się teraz przytoczyć kilka argumentów, które pokażą, jakie wskazówki odczytuję z postaw najróżniejszych bohaterów.
                „Myślisz, że ja od razu wiem, jak trudne było twoje życie, jak się czujesz, kim jesteś, bo przeczytałem Oliviera Twista? Wystarczająco cię to określa? Gówno mnie to obchodzi, ponieważ nie dajesz mi niczego, czego nie mógłbym znaleźć w jakiejś pieprzonej książce. Chyba, że pogadamy o tobie. Kim jesteś. To mnie fascynuje. Tego chcę. Ale ty tego nie chcesz, prawda? Przeraża cię to, co mógłbyś powiedzieć. Twój ruch, wodzu.” Jest to dość długi, ale idealnie przemawiający cytat. Obrazuje on nieco naszą słabość wobec samych siebie. Bo przecież doskonale wiemy, jak trudno jest mówić o sobie, swoim życiu, swoich zmaganiach, lękach, intymnościach. Psycholog, który wypowiedział te słowa, daje mi do zrozumienia, że ukrywanie swoich uczuć wobec osób, które stoją przed nami z otwartymi ramionami, jest czymś złym. Jest czymś, czego stosować nie powinniśmy. Każdy z nas jest tylko, a może aż człowiekiem.
Nie bez powodu film nosi tytuł „Buntownik z wyboru”.
Od nas zależy, jakimi ostatecznie ludźmi będziemy.
                „Nie ma na tym świecie obcych ludzi, a jedynie przyjaciele, którzy jeszcze się nie poznali”. Książka „Już nigdy Pan nie będzie smutny”, to taki rodzaj literatury po którym siadasz na wygodnym fotelu, by móc rozkoszować się mądrością zawartą w danym utworze. Główna bohaterka pokazuje mi, że warto czasem poświęcić siedem dni (a nawet jeszcze więcej, w zależności od wymagań tego, komu chcemy pomóc) komuś, kto może odmienić nasze życie. To nigdy nie jest pewne. Ale pewne jest, że lepiej żałować dokonanego czynu niż tego, do którego nawet nie podeszliśmy. Natomiast Pan, któremu bohaterka, starsza dama, pomaga, daje mi do zrozumienia, że warto przyjąć pomoc nawet od kogoś zupełnie nam nieznanego. Nawet od kogoś, kto wydaje nam się dziwny. Nawet, jeśli myślimy, że to nie da żadnych rezultatów. Nie będziemy bohaterami, jeżeli odrzucimy czyjeś szczere intencje. Jest to książka, dzięki której zrozumiałam, jak ważne jest życie i ludzie w nim. Dzieło to pobudziło we mnie chęć niesienia dobrej nowiny tym, którzy ją w sobie zatracili, a jednocześnie ożywiło ono me serce do przyjęcia pomocy od kogoś, kto chce podzielić się nią bezinteresownie.
„Żeby odbudować, najpierw trzeba zburzyć…” Zburzyć mur niepewności
i goryczy, a później można śmiało działać ku ulepszeniu ludzkiego bytu.
Swego i bliźniego.
                „Ktoś śmiesznie ubrany stoi za ławką, podnosi andrut, wszyscy przed świętym waflem padają na kolana. Albo to należy zlekceważyć i pójść własną drogą, albo szukać dalej.” Wiara… temat niezmiernie obszerny. Można dyskutować na temat Boga codziennie, o każdej porze, po prostu zawsze. To chyba najbardziej kontrowersyjna sprawa. Jednak autor cytatu, ks. Jan Kaczkowski, w książce „Życie na pełnej petardzie” w naprawdę prosty i dobitnie szczery sposób stara się udowodnić mi, że każdy błądzi. Każdy wątpi. Bo każdy poszukuje. Czegoś lub kogoś, kto w swej okazałości wyciągnąłby miłosierną dłoń i pomógł w byciu dobrym człowiekiem. Daje mi do zrozumienia, ze jeśli on, będąc księdzem, ma tak wiele wątpliwości, tyle zmagań ze swoją wiarą, to jak to może wyglądać u względnie „normalnej” osoby? Człowiek z jednym z dwóch najgorszych nowotworów wychodzi do ludzi z nadzieją, wiarą, miłością. Z dobrym słowem i zapałem do życia. Ten, któremu wróżyli śmierć, trwa w przygodzie życia do dziś.
I czuje się bardzo dobrze. Bo jest on niewątpliwie dobrym człowiekiem i tego samego uczy. Jego słowa, jego postawa, jego świadectwo uczą mnie żyć. Uczą mnie jak godnie żyć.
„Są takie momenty, które Bóg nam daje.” Mnie dał możliwość sięgnięcia po ową książkę i zagłębienia dobra, jakim emanuje właśnie ks. Kaczkowski.
                Reasumując… warto zagłębiać się w literaturę i filmografię. Bo, jak doskonale widać, są tacy bohaterowie, którzy na zawsze mogą odmienić nasze życie. Są bohaterowie, którzy daja nam wskazówki dotyczące bycia kimś… kimś dobrym.
 
~~Zbuntowany Anioł


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz