sobota, 6 sierpnia 2016

Arrectis auribus.

"To jak mi wtedy opowiadała o różnych rzeczach i o sobie, wciągnęło mnie bardziej niż jakikolwiek film czy książka. Mogłem jej słuchać bez końca.
 Chciałbym jeszcze do tego wrócić."

"Jakie to dziwne, gdy człowiek jest szczęśliwy.
 Często nawet o tym nie wie. Nie zdaje sobie z tego sprawy.
 Dopiero później, żyjąc wspomnieniami, zauważa, że to,
 co go wtedy spotkało, to było właśnie szczęście."

Cześć!

Znowu powrót. Ale nie na długo. W poniedziałek po raz kolejny wyjeżdżam. W góry. Do soboty znikam. Już mogę powoli zacząć podsumowywać te wakacje. Jako naprawdę ciekawe i dobrze przeżyte. Póki co. A jeszcze troszkę dni zostało.
























































Wiecie dlaczego tak bardzo człowiek potrafi tęsknić za człowiekiem? Bo musiał on w jego życiu najwyraźniej wiele zmienić. Coś w jego głębi poruszyć. Ruszyć sumienie. Uczucia. Wszystko! Poważnie. Nie tęsknisz za kimś, kogo poznałeś pięć minut temu. Tęsknisz za osobą, której zaufałeś z wzajemnością. Tęsknisz za tym, który swoją obecnością sprawiał, że unosiłeś swe kąciki ust ku górze. Kiedy ktoś traktował cię tak, że czułeś się ważny – jak możesz za nim nie tęsknić? Jak możesz go w każdej możliwej chwili nie wspominać? Nie myśleć o nim? Nie śnić? Tak właśnie to wygląda. Gdy ta osoba zrobiła dla ciebie cholernie wiele dobrego – nie da jej się ot tak odstawić gdzieś za sobą. Puścić w niepamięć razem przeżyte chwile. Inaczej sprawa wygląda w przypadku bliźnich, których TYLKO mijałeś na swej drodze i od czasu do czasu zamieniliście ze sobą kilka słów. A inaczej, kiedy dzięki temu człowiekowi miałeś powody, by rano wstawać… by ŻYĆ! Rozumiecie różnicę? To jest piękne i okropnie męczące jednocześnie. Bo chcesz dać samemu sobie do zrozumienia, że było cudownie. Ale było. I to już jest czas przeszły. Wspomnienia. Jednak prawdopodobnie dopóki nie poznasz kogoś nowego… nie zapomnisz. Tak naprawdę – nigdy do końca nie zapomnisz. Ale może choć przez chwilę poczujesz się równie fantastycznie. I po raz kolejny... ważny. Boję się (jak pewnie każdy, kto za kimś tęskni, bo go uratował niezliczoną ilość razy), że przy bliższym spotkaniu z nową osobą… ta z przeszłości wciąż będzie w głowie. Zacznie się porównywanie. Płacz. I tak będzie. Do pewnego momentu. Aż człowiek zda sobie sprawę, że musi otworzyć drzwi z napisem: „przyszłość” i po prostu żyć. Mimo najgorszych przeciwności losu. Chociażby takich jak tęsknota. Tak to niestety wygląda, gdy się za bardzo poświęcimy. Kiedy podarujemy drugiemu TAK WIELE, że go później będzie to przygniatało. I nie będzie mógł ruszyć dalej. Nawet jeśli przygniata cię dobroć… to jest to dobroć z przeszłości i trzeba się od niej uwolnić.




Zrobiłam tatuaż. Wydałam te dwie dyszki i napisałam na ręce: "BÓG JEST DOBRY". Dlaczego? Bo ludzie lubią mieć pewność. Więc kiedy nieraz się chrzaniło i myślałam: "Ludzie są idiotami", to wtedy spoglądałam na rękę i się uspokajałam. W końcu: "Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?" Zapewne na prawdziwą dziarę się nie zdecyduję. Za mocne są te słowa. A moja wiara zbyt skromna i mała, by one mogły widnieć na mym ciele. Ten napis niedługo zniknie, ale to nic. W głowie ów myśl pozostanie. Daje wiele nadziei.




 "Patrz na swoją codzienność i chciej zobaczyć więcej [...]."



Trzymajcie się!

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz