czwartek, 15 czerwca 2017

Boże Ciało - Deum sequere.

"Gdy milczysz, zawsze masz nadzieję, że ta druga osoba przerwie to milczenie.
I najczęściej działa to w obie strony, dlatego tak wiele miłości i przyjaźni kończy się w sposób niewyjaśniony."

"[...] Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba." 1 Kor 10, 16-17

Hej!

Z wczorajszym zaliczeniem matematyki oficjalnie zakończyłam ten rok szkolny.
I choć będę musiała jeszcze nadrobić pewne niepoukładane sprawy, to od dziś nie myślę już o licealnych murach.
Cóż mogę powiedzieć... Jestem wykończona psychicznie. Presja, ciągła niepewność, lęk i cała masa innych negatywnych emocji, które przez tyle miesięcy kumulowały się we mnie. Codziennie, po trochu, coraz bardziej i bardziej, było ich więcej, były silniejsze w swym okrucieństwie. W znacznym stopniu to ja zawaliłam tak wiele sytuacji, z których mogłam wyjść bez ran, ale ta ciągła świadomość, że musisz zadowolić każdego wokół ciebie nie dawała spokoju. Dodajmy do tego moją wrażliwość i tęsknotę za dawnym życiem... Och, to był rok o którym chcę zapomnieć. Jest jednak kilka "ale"! Spotkałam wspaniałe koleżanki, stworzyłyśmy świetną ekipę i trzymamy się razem, co by się nie działo. Zmagania z poligonem, lekcje musztry, spotkania z żołnierzami - nowe doświadczenia, przygody godne pozostania w głowie. I ta piękna świadomość, że trafiłaś na polonistkę z krwi i kości, która zaraża cię pasją do języka polskiego i... tak mocno wierzy w siłę uczniów. Kłaniam się nisko i zawsze dziękuję Bogu, że postawił na mej drodze te kilka osób, które dają mi nadzieję na przeżywanie dobrego życia.
Dzisiejsza uroczystość jest dla mnie taką, która do końca życia pozostanie niezgłębioną tajemnicą. I bardzo dobrze. Nie wszystko musi być idealne pod względem naszego pojmowania świata.

Kiedy czytam drugie czytanie, przypominam sobie homilię biskupa Rysia na Lednicy: "[...] Księga Liczb i Księga Wyjścia mówi, że kiedy Mojżesz uderzył laską w skałę, to "wytrysnęła woda tak, że cały lud mógł się napić". Naprawdę chcecie pić sami Ducha Świętego? Naprawdę chcecie doświadczenia miłości od Boga w pojedynkę? Nie chcecie tego, żeby Duch Święty tej nocy uczynił nas wszystkich Kościołem? Żeby nas uczynił Ciałem? Żeby nas uczynił dla siebie wzajemnie członkami? Żebyśmy mieli poczucie, że każdy potrzebuje tego, który jest obok, i że każdy potrzebuje każdego z tych dziesiątków tysięcy, które są na tym polu? Nie chcecie, żeby Duch nas uczynił jednością?"
No właśnie... Mnie zawsze niesamowicie inspirują takie święta. Po pierwsze pokazują, że nie jesteśmy zamknięci w kościele, w swoich wspólnotach, parafiach i kiedy widzę, jak wielu nas jest na Mszy Świętej... To zapiera dech w piersiach i sprawia ogrom radości. Druga sprawa - Jezus jest niezwykle pokorny i za pośrednictwem księży może pokazać się całemu światu. Ukryty w monstrancji, a jednak otwarty na lud, który nie zawsze na Niego czeka.
Widzę pokorę także w postawie kapłanów... Oni doskonale wiedzą, że choć zostali powołani do służby, w gruncie rzeczy nie są godni, by nieść Kogoś tak wielkiego jak Jezus Chrystus. A jednak mają taką możliwość, schylają głowę i mają w swoich dłoniach niezmierzoną żadną miarą, bezcenną, delikatną Miłość. Miłosierdzie pod postacią chleba i wina, a jednocześnie Ciała i Krwi. Nie jestem kimś, kto mógłby wytłumaczyć sens przeistoczenia... Mogę jedynie się nad nim zachwycić i spróbować zachęcić was do tego samego. Do autentycznego przeżywania wiary. By inni mogli poznać nas po owocach pracy... niełatwej pracy, polegającej na głoszeniu Dobrego Słowa i czynieniu innym jak najlepiej.
Zdaję sobie sprawę z tego, że te dzieciaczki nie mają bladego pojęcia, dlaczego i dla Kogo sypią kwiatki, ale jest to bardzo wzruszające. One tak bezgranicznie się cieszą! I ufam, że Bóg także jest szczęśliwy, bo On doskonale wie z jakiego powodu ulice w jednej chwili stają się dywanami z kwiatów... z tego naturalnego aspektu, który został stworzony właśnie przez Niego. To jest takie zakręcone i niewiarygodnie piękne, że przysięgam, ale brakuje mi słów, by móc opisać fantastyczność tego typu przedsięwzięć.
"Eucharystia to nie wygodne grillowanie, ale spotkanie, które musi mnie realnie kosztować, które musi mieć przedłużenie po wyjściu z kościoła. Właśnie w moich z innymi relacjach. Eucharystia musi się zaczynać na długo przed przyjściem tu do kościoła. Gdzie? Ano właśnie w moich z innymi relacjach. Ona nie może być wyrwana z kontekstu mojego codziennego życia. Wtedy jest pustym znakiem, niezrozumiałym dla nikogo." - pisał dziś o. Grzegorz Kramer na swojej stronie internetowej. 

Najbardziej w życiu pragnę, by to, co tutaj piszę i to, o czym mówię na co dzień nie było sztuczne, monotonne, nie było tylko ładnie ujętymi słowami, ale faktycznym czuciem i świadomością Jego łaski. Naprawdę chcę mieć w sobie tak silną wiarę, ażeby móc oddać się Panu w całości, tak jak On robi to dla mnie, dla ciebie, dla wszystkich. Czy to zauważamy, czy nie. Czy w to wierzymy, czy nie. Czy żyjemy Jego Słowem, czy nie. A jak jest z wami? Co czujecie? 
Kilka wpisów wcześniej pisałam o nowym albumie Tau - "On" i choć Piotrek wstawił legalny, darmowy odsłuch, to mimo tego postanowiłam wczoraj kupić płytę... dwie płyty (!) i jestem bardzo dumna z tego, że on potrafi w tak niezwykle trafny sposób przelać swą silną wiarę na papier i dzielić się świadectwem z innymi. W listopadzie koncert w Gnieźnie. Trzeba dożyć. Dla takich cudów warto.
"[...] tak się cieszę, że On nikogo nie pospiesza z miłością. Zawsze masz czas na uwielbienie Stwórcy. On czeka. Nieustannie. Przez cały czas jest przy nas, ale tylko od nas zależy, czy my będziemy przy Nim. To cudowne. Zdawać sobie sprawę z tego ogromu wspaniałości, jaką nas Ojciec obdarza." - wpis sprzed roku w tą samą uroczystość.

Bazgroliłam dziś, przepraszam, ale są takie kwestie w życiu, których nie da się perfekcyjnie i tak jakby się chciało opisać oraz przekazać innym, niektóre trzeba poczuć na własnej skórze. Po prostu. 

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz