sobota, 8 lipca 2017

"... jak jeden dzień."

 "Nie masz pojęcia ile granic stawiasz sobie sam. Masz w głowie bariery nie do pokonania, bo coś nakłoniło Cię do tego, żebyś je postawił." 

"(...) Lepiej jest prosić Boga o siłę, aby przejść przez cierpienie, niż prosić o pozbawienie nas tego cierpienia." 

Dzień dobry.

https://www.youtube.com/watch?v=khZ8pQ8mNVo - zachęcam was do włączenia w trakcie czytania, a jeśli zechcecie, to zajrzyjcie później na więcej kawałków Toma, bo to prześwietny artysta! 

Dawno mnie tu nie było. Nic szczególnego się nie wydarzyło, dlatego nie pisałam. Żyję sobie powolutku i wszystko w temacie.

Ósmy lipca... troszkę do mnie nie dociera, że za dokładnie rok będę już teoretycznie dorosła. To będzie naprawdę spoko uczucie, kiedy zapytana o dowód osobisty będę mogła go okazać bez najmniejszego stresu. Ale co mi po tym? Co mi po pełnej odpowiedzialności za wszystkie popełnione czyny? To prawdopodobnie ostatni etap "typowego" dzieciństwa. To już nie wróci. A ostatni rok zaprzepaściłam w kwestii pełnej radości z tego, co zostało mi dane. Nie potrafiłam docenić swojego młodego życia. Nie żałuję, ale chciałabym to jeszcze naprawić. Sprawić, że może być dobrze. Autentycznie.
Poza tym, tak sobie myślę, że to niesamowite i niewiarygodne, że mija już trzeci rok, kiedy mam możliwość opisywania wam tego, co czuję w swoje urodziny. Pięknie jest patrzeć na postęp nie tylko w pisaniu, ale przede wszystkim w byciu/życiu. Rozumiecie. Spoglądać na samego siebie sprzed lat z przymrużeniem oka i tylko cieszyć się z ogromnej, pozytywnej zmiany. To mnie niezwykle cieszy. Jak człowiek w trzy lata może dojrzeć. Szczególnie do kilku istotnych dla niego kwestii.

Za co jestem wdzięczna z perspektywy tych siedemnastu lat? Za każdą chwilę. Poważnie. Za to, że doświadczyłam tak wielu sytuacji, które mnie nauczyły dystansu, patrzenia na świat z różnych perspektyw, niepopełniania więcej tych samych błędów i nauczyły mnie doceniania wszystkich chwil, które są niezwykle ulotne.
Czego życzę swojej osobie? Błogosławieństwa Bożego, zdrowia i więcej wiary w siebie. I umiejętności łapania pozytywnych, pięknych momentów. Niech Bóg ma mnie w swej opiece. Amen.
Co prawda zdjęcie po lewej stronie jest prawdopodobnie z 2013 roku, ale to nieistotne. Spójrzcie tylko na tę zmianę! Serio, przyjemnie się na to patrzy. Nawet sama zmiana kolorystyki fotografii mnie cieszy.

Mała edycja wpisu, bo zaczęłam go pisać około dziesiątej,
a jest prawie czternasta i wydarzyło się coś baaardzo miłego! Przed jedenastą zadzwoniła Asia i mówi: jedziemy do kościoła, bo chcę trochę poćwiczyć, a przy okazji wpłacić pieniądze na wycieczkę. No i jadę. I wyobraźcie sobie, że na chórze Aśka wyciąga prezent, którym był kubek z napisem "Happy" (z którego zresztą właśnie w tej chwili siorbię gorącą herbatkę), bym, jak to powiedziała, już tak nie marudziła na życie. No wiem, wiem! Zmienię to podejście. Małymi krokami. Niech ten kubek będzie tym pierwszym. Dziękuję z całego serca. Bo człowiek naprawdę czasem (choćby tylko w swoje urodziny) pragnie takich serdecznych, wypowiedzianych w cztery oczy i szczerze, słów. Kłaniam się nisko. 
Jest mi niezmiernie ciepło na serduchu, gdy ludzie życzą mi dobrego kontaktu z Bogiem. Dlatego Asia wybrała kościół.

Cytując mojego ulubionego i bardzo przeze mnie cenionego dziennikarza Filipa Chajzera:
"Mieć was to luksus, który bardzo doceniam!" 

Trzymajcie się! 

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz