Cześć wszystkim.
Dziś o dość przykrej sytuacji… już z rana.
Oczywiście dla kogo przykra dla tego przykra, jednak myślę, że nie powinniśmy
przechodzić obok takich spraw obojętnie.
Już przybliżam temat.
Otóż, dowiedziałam się przed chwilą, że zacna tęcza w Warszawie znów została
podpalona (dzięki Bogu nie w całości, ale 4 metry to i tak sporo).
Co ja o tym myślę… hm, przykro mi. Po prostu jest mi smutno, że Straż Miejska
nie raczyła zareagować, że panowie mieli 2 promile alkoholu we krwi i niezbyt
wiedzieli co robią, że ofiarą została niczemu winna tęcza.
Właśnie, co do tęczy jako symbolu… Na litość Boską! Kto powiedział, że jest to
znak homoseksualistów? Oni sami? LGBT? W porządku, szanuję to. Myślę nawet, że
to dość urocze,
ale do cholery jasnej… dlaczego ludzie nie mogą tego po prostu zaakceptować
jako kolejnej, ładnej, pozytywnej ozdoby tego miasta?
Czy natura tworząc tęczę na niebie ma na myśli rozbarwienie nieba dla
homoseksualistów?
Przecież to czysta głupota.
Jednak ludzie są ograniczeni umysłowo i trudno im cieszyć się z małych rzeczy,
jak chociażby jeden, pieprzony ślad radości w tym szarym świecie ukazany
właśnie poprzez kolorową tęcze.
Nie mogłam zostawić tego bez komentarza, bo patrząc na takie sytuacje… jest mi
po prostu wstyd za nasz naród.
Dziś bez wiersza.
Strzałeczka. :)
~Zbuntowany Anioł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz