piątek, 15 kwietnia 2016

Szukajcie, a znajdziecie.

"How beautiful is it that someone could make your heart beat so fast,
when you don't want it to beat at all."

Dzień dobry!

„Po weekendzie wielka praca i przyszłość Natalki.” 

Poranne słowa mamy... zabrzmiały dość poważnie. Troszkę się denerwuję przed tym całym egzaminem. No ale. Takie życie. Napiszę najlepiej, jak potrafię. Tylko tyle mogę zrobić. 

W środę rozmawiałam po lekcji z panią i później koleżanka powiedziała, że taka postawa jest zadziwiająca. Bo ona nie potrafiłaby ot tak podejść do nauczyciela i z nim pogadać. To zabawne, wiecie? Nauczyciel = nieludzka postać? Błagam. Przecież to tylko DOROSŁA osoba. Człowiek. Taki jak ty czy ja. I tyle. Jak się czuję w czyimś towarzystwie dobrze, to mnie mało obchodzi, czy ów ktoś jest rolnikiem, rzeźnikiem czy prezesem firmy. Nie róbmy z tego czegoś niezwykłego. Bo nauczyciele, owszem, są niezwykli (ci z powołania, wiadomo… o tym za chwilę), ale rozmowa jest rozmową. Wymianą zdań. Z kimkolwiek. Naturalną sprawą jest, że się czasem chce komuś powiedzieć, co tam u nas słychać i wzajemnie.

Kolejny cudowny dzień! Jestem pod wrażeniem, bo dawno tak się miło i dobrze nie czułam. To zaraz minie, wiem, bo wiecznie radosnym być nie można, ale muszę się nacieszyć. Znów dzień rozpoczęty od słów: „Będzie dobrze.” I tak było. Ponownie rozpocząwszy szczęście na pierwszej lekcji. Nie wiem już, który raz wspominam o naszej pani od matematyki, ale tak cholernie doceniam to, jakim jest człowiekiem. Poważnie. O ile wszyscy inni gdzieś po tej długiej, szkolnej drodze (tegorocznej drodze, rzecz jasna) potracili motywację do działania, zapał do nauczania nas, uśmiech, i tak dalej… ona nie wyzbyła się tych pozytywnych emocji. Brawo! Jestem pełna podziwu. Dlaczego po raz kolejny o tej pani? Żeśmy znów przeprowadzili dywagacje na tematy absolutnie niezwiązane z matmą. I co z tego? Ten rok był (i wciąż jest) niesamowicie męczący. Uważam, że należy nam się (każdemu – uczniom i nauczycielom) chwila wytchnienia. Choć raz w tygodniu. I ta kobieta na ten odpoczynek pozwala. W granicach rozsądku, to oczywiste. Ale chodzi o sam fakt. Wspaniała sprawa. Wychowanie do życia w rodzinie też pozwala odciąć się od tego ciągłego harowania po jak najlepsze stopnie. Super, że jednak nie wszyscy są jak wszyscy. No i z racji, iż chwilę poświęciliśmy na rozmowę… skręciliśmy w pewnym momencie w uliczkę zwaną: „samobójstwo”. Powiedziałam, że nie powinniśmy uważać tego za żadne tchórzostwo, żadną odwagę albo egoizm. Czy cokolwiek innego. Chęć targnięcia się na własne życie, to wynik choroby albo strasznie trudnego wydarzenia. No i przykro mi stwierdzić, ale tak jest – nie każdy, cholera, jest na tyle silny, by wytrwać w tej szalonej egzystencji. Takim ludziom trzeba pomóc, a nie oceniać. Najlepiej jeszcze z góry, nie zagłębiając się w uczucia człowieka. Ciężka sprawa. Ale nie można zrobić z tej kwestii, tzw. tematu tabu. O tym trzeba mówić. Należy mówić! Bardzo często i osobiście. Byłeś kiedyś na skraju załamania? Nie bój się powiedzieć o swojej przeszłości. Nie chodzi o to, by zagłębiać się w szczegóły. Tylko o to, że jesteśmy słabymi istotami i nie ma powodu do wstydu. Czy ja kiedykolwiek myślałam o samobójstwie? Jasne. Ale to nie jest, broń Boże, absolutnie duma. To tylko uświadomienie, że nawet taka Natalia, co to stara się wam tu dawać ciut nadziei, też miała nieraz ochotę wybrać się na łono Abrahama. Na szczęście… na szczęście… myśli pozostały i wciąż pozostają tylko myślami. Żadnych czynów. I nigdy nawet nie spróbuję. Wiem, że to wołanie o pomoc, a ja mam świadomość, iż są osoby, do których mogę się zwrócić i powiedzieć: „Kurczę, nie mam siły.”, a one mi pomogą. Także tyle o tym…
To takie niewiarygodne, kiedy nauczyciel jest zaskoczony twoją rzekomą dojrzałością, tym jak piszesz. Albo kiedy mówi do twojego kolegi, że na pewno kiedyś o nim wszyscy usłyszymy. To jest piękne. Gdybym mogła, wykrzyczałabym wam, jak szczęśliwa jestem, kiedy widzę u tych ludzi TAKĄ OGROMNĄ pasję, która wychodzi od nich całych. Fantastyczne uczucie widzieć to, jakimi wspaniałymi są osobami. Przywracają mi wiarę w dobro. I w to, że pomimo wszystko, w tym durnym świecie można się zaangażować i wykonywać swą pracę TAK BARDZO perfekcyjnie.



Przy ostatnim wpisie jakaś urocza osóbka napisała, że moje "bazgroły" bardzo często poprawiają jej humor. "Wow!" - jedyna, słuszna reakcja z mojej strony. To jest naprawdę podbudowujące. Dziękuję.

~~

STRACHY NA LACHY - świetny zespół! Miło mi się kojarzy. 

~~Zbuntowany Anioł

2 komentarze:

  1. Też się trochę denerwuję egzaminem! :)
    Jesteś szczęściarą mając styczność z TAKIMI nauczycielami. W mojej szkole większość nauczycieli z sztucznym uśmiechem mówi "powodzenia" lub "dacie radę, jesteście na prawdę mądrzy". To trochę śmieszne, bo ta sama nauczycielka po próbnym egzaminie, gdy wyniki testów były fatalne mówiła, że jesteśmy czarną dziurą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niefajnie, niefajnie. Mimo wszystko chyba nie ma się czym przejmować, bo wiem, że jeśli ktoś ma świadomość swojej mądrości, to nikt nie da mu wmówić, że jest czarną dziurą. Więc życzę powodzenia i głowa do góry! ;)

      Usuń