niedziela, 3 kwietnia 2016

XI rocznica śmierci Jana Pawła II.

"Zawsze zadziwiali mnie ludzie, którzy potrafią się uśmiechać,
 nawet gdy są smutni. Nie ma czegoś takiego jak smutny uśmiech.
 Jest za to odważny."

"Obiecaj mi, że jutro rano się uśmiechniesz. Nawet jeśli będzie szaro. Nawet jeśli będziesz miała opuchnięte powieki, ciężkie myśli i żadnych nowych wiadomości w telefonie. Obiecaj mi."

Serwus! 

Dzisiejsze kazanie było krótkie, ale powiem wam, że bardzo dobitne. Trochę tak z nami jest... niby wierzymy, wszystko fajnie, ale kiedy przychodzi co do czego, jakoś ta wielka miłość do Stwórcy zanika. Uroczy z nas hipokryci, he he. No ale... tytuł wskazuje na inny temat, więc może przejdę już do głównej myśli...

Z okazji 11 rocznicy śmierci Jana Pawła II odbyło się skromne spotkanie w sali w Gębarzewie. Wiecie, pierwsza sprawa… podobało mi się, że główny prowadzący nie pokazał nam fragmentu pożegnania papieża. Dlaczego? Bo on wciąż tu jest. Żyje z nami. Święty Jan Paweł II. Czy trzeba coś do tego dodawać? Nie sądzę. Druga kwestia – nigdy ten człowiek nie był przeze mnie jakoś nadzwyczajnie wielbiony czy podziwiany. Nie znałam go. Nie zagłębiłam się w żadnym momencie mojego życia w jego byt. Wiem na pewno, że był dobrym człowiekiem. To się po prostu czuje, gdy spoglądamy wstecz. I po trzecie chcę wspomnieć o przemówieniu pana burmistrza. Uwaga, uwaga! Zawsze chwalę jego słowa. Naprawdę sensownie i mądrze mówi. Na wszelkich apelach, występach i innych tego typu sprawach. Rzekł, iż przemawiać po księdzu jest dość trudną sprawą, bo on (ksiądz) jest do tego powołany, a taki sobie "zwykły" człowiek nie.
I to nieprawda, moi drodzy. Ma ogromny talent… och, talent jak talent. Po prostu „to coś” i trafia do mnie. Zwykle zapamiętuję tylko fragmenty tego, o czym ludzie mówią. W tym przypadku również utkwiły mi w głowie słowa odnoszące się do tego, że nie ważne jest, czy będziemy magistrem, doktorem albo kimś z jeszcze wyższej półki… chodzi o to, byśmy byli DOBRYMI ludźmi. Rozumiecie to? Kurczę, moi mili, wystarczy być dobrym! Oczywiście nie mogłabym nie wspomnieć o tym, że słowa pana burmistrza skojarzyły mi się z wypowiedzią mojej bohaterki… nie trzeba mieć szóstek, by być "kimś". To jest w porządku. Lecz dla niej ważne jest, by wyszli ze szkoły dobrzy ludzie. „Nie tyle dobrzy uczniowie, tacy szóstkowi, ale dobrzy ludzie.” Aż zacytuję, bo to naprawdę piękne. 
No więc... co tu dużo mówić... wyszło wszystko bardzo dobrze. Było naprawdę miło. Przyjazna atmosfera. To się ceni. Takie momenty są godne zapamiętania. Mogę rzec, że to było takie trochę (dla mnie rzecz jasna) oderwanie się od tego ogromnego stresu, jaki ostatnio gdzieś tam we mnie tkwi. Dlatego jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i uśmiecham się, pisząc to! 

Chcę niezmiernie mocno podziękować Panu Tomaszowi Ryszczukowi. Sołtysowi i najlepszemu, szkolnemu kucharzowi... za co? Za to, jak niewiarygodnie pozytywnym i otwartym człowiekiem jest. No i właśnie, przede wszystkim, dobrym mężczyzną. Jest bezinteresowny. Myślicie, że pisałabym wam o spektaklu "Jekyll&Hyde" ot tak? Nie! To za jego sprawą miałam możliwość bycia w Poznaniu na tak świetnej sztuce. Cieszę się, że są takie osoby wśród nas. Nie oczekujące poklasku, a i tak wiecznie uśmiechnięte, pełne chęci spełniania ludzkich pragnień i mający w sobie TAKĄ moc do działania. Cudowny ten świat. Mój świat. I zresztą... każdego, kto ma w swoim życiu możliwość spotykania takich ludzi.
Wielkie dzięki także dla Mateusza Piotrowskiego. Jedyny, super chłopak, co nie tyle ma zdolności muzyczne, ale się nie wstydzi wyjść do ludzi i pokazać, co potrafi. I bawi się przy tym naprawdę zajebiście dobrze.
Dziękuję również, po raz kolejny, Asi Kosz (zwanej Michałową) za to, że zawsze jest. Tak. To jest bardzo trafne stwierdzenie. Wiecie co? Myślę, że najlepiej będzie, jeśli przytoczę pewien cytat, który od razu mi się z Aśką skojarzył. Spójrzcie:

"Najpiękniejsze są dni, w ciągu których potrafimy być tak po prostu bezgranicznie szczęśliwi i sami nie wiemy z jakiego powodu."


Nie mogłabym zapomnieć o podziękowaniu dla Agnieszki Jóźwiak. A wiecie dlaczego? Bo ważne jest dla mnie, by ludzie nie narzekali, jeśli sami czegoś nie doświadczą. Do czego zmierzam... mówimy, że coś nam się nie podoba, ale nie chce nam się jednocześnie ruszyć dupska, żeby to zmienić. A ona zmieniła. Mogła posiedzieć w domu albo wyjść z niego, jednak porobić coś zupełnie innego. Ale przyszła. Podnosiła na duchu. Zadowolona. I gitara! Pięknie, pięknie.

Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieje, ale mam taką mega zajawkę na Jezusa, miłość oraz dobro, że to się w głowie nie mieści. Poważnie. Może nie okazuję tego, bo moja postawa to bardziej szatańska strona, no ale. Paradoksem jest fakt, iż przez to moje długie i częste nawijanie o Nim, spada statystyka. Szkoda. Myślałam, że to właśnie wszyscy inni prócz mnie lubią o Panu czytać, słuchać… ups, jak widać to chyba męczące. Ale co się przejmuję? Nie ma czym. Główną istotą bycia tutaj jest fakt tego, jak cholernie sentymentalnym człowieczkiem jestem i lubię patrzeć na to, co czułam chociażby rok temu. Więc... piszę z myślą o was, bo super byłoby usłyszeć kiedyś, że ktoś pamięta o tym, co tu tworzę. A jednocześnie jestem w tym miejscu, bo bardzo ważne jest dla mnie to, jak czas potrafi nas zmieniać. 

Trochę muzyki: 

https://www.youtube.com/watch?v=dbjA5mexI1M - Hey - Moja i twoja nadzieja.






A tu zdjęcie zupełnie niezwiązane z tematem,
 ale lubię uwieczniać takie momenty.


Uśmiech! Pamiętajcie.

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz