środa, 22 czerwca 2016

Do rzeczy.

"Nagle zdajesz sobie sprawę, że wszystko się skończyło. Naprawdę.
 Nie ma już powrotu. Czujesz to. I próbujesz zapamiętać, w którym momencie to wszystko się zaczęło.
I odkrywasz, że zaczęło się wcześniej niż myślisz. Długo wcześniej.
I to w tej chwili zdajesz sobie sprawę, że to wszystko zdarzyło się tylko raz.
I nieważne jak bardzo się starasz, nigdy nie poczujesz się taki sam.
 Nie będziesz już nigdy czuć się jak trzy metry nad niebem..."

Cześć wszystkim. 

Próbuję zebrać myśli. Nie wiem od czego zacząć. Prawie dokładnie rok temu (21.06) zdałam ostatni egzamin. Pozytywne emocje wobec gitary i organów pozostały. Lubię od czasu do czasu pobrzdąkać na którymś z instrumentów.
Ale wiecie co jeszcze się wydarzyło... tak niedawno... a jednak 365 dni temu? Ostatni raz napisałam coś o Mszy z udziałem pewnych księży. W sumie jednego księdza. Pomocnika byłego proboszcza. Uwielbiałam go. Pamięć nie zaginęła aż do dziś. To dopiero jest niesamowite. Więc jeśli myślę o jutrze oraz o piątku... wszystko mnie boli. Nie polecam być mną. 

A dziś... dziś pożegnaliśmy bardzo uroczyście naszego pana od matematyki. Przyjaciela szkoły. Po ponad trzydziestu latach wpajania wiedzy młodym ludziom, można kogoś tak nazwać. Człowieka, dzięki któremu wspięliśmy się na sam szczyt. Mam tu na myśli strzelanie z wiatrówki. Pasja. Miłość. Cierpliwość. Do uczniów, współpracowników. Niewiarygodne. Należy mu się ten odpoczynek. Ta zasłużona emerytura. Choć w naszym kraju nie jest to wygórowana suma, ale pieniądze niekoniecznie powinny być na pierwszym miejscu. Uważam, że pan Ryszard to skromny mężczyzna i z pewnością poświęci wolny czas na zbliżenie się do rodziny. To jest najistotniejsze. Cieszę się, że to wyszło naprawdę pięknie. Były łzy wzruszenia. Myślisz sobie, że dasz radę, ale czasem atmosfera nie pozwala zachować słonej cieczy dla siebie. Poważnie. "Ale to już było... i nie wróci więcej..." No i płaczesz jakoś tak... mimowolnie. Cudowna sprawa. Najważniejsze, by otrzeć spocone oczy i iść dalej. Po prostu nie ma bata, trzeba dać radę. 


Spoglądam na wpisy z lipca ubiegłego roku i śmieję się z samej siebie. Jaka byłam głupia... myślałam, że jestem w związku, że mam "drugą połówkę", że kocham... jeśli naszą znajomość mogłabym nazwać czymś więcej, to tylko wtedy, gdy kontakt PO spotkaniu wciąż byłby utrzymywany. A tak nie jest. Pozdrawiam takich ludzi. Środkowym palcem. Nie polecam, nigdy, mieszać się w takie rzeczy. Piękna przygoda, ale nietrwała. Przynajmniej nie w tym wieku. Jednakże grunt, to niczego w życiu nie żałować. Przytoczyłabym w tym momencie cytat, ale zanim bym znalazła... opiszę go wam. Kiedyś na pewnym portalu, pewien chłopak napisał, że nie żałuje żadnego zapalonego papierosa, wzięcia narkotyków, samookaleczania, prób samobójczych. Bo gdyby nie te wszystkie wydarzenia, nie byłby dziś takim facetem, jakim jest. I to było niesamowicie dobre stwierdzenie. Też nie jest mi żal popełnionych błędów. Nawet tych najobrzydliwszych i najbardziej skazujących mój organizm na szybszą śmierć. Ona nikogo nie ominie. A korzystać z życia trzeba. Nawet w ryzykowny sposób. Dlatego pamiętajcie, że każda wasza łza... blizna... pozostałości po jakimś wydarzeniu, które tkwią w głowie... to wszystko ma jakiś swój sens. Nawet nie musimy się go doszukiwać. Mniejsza o to. 

Polecam wam ściągnąć na telefon aplikację: "Pismo Święte". Wiecie, w dobie dzisiejszej technologii warto sobie ułatwić życie w tej kwestii. Mnie również niekoniecznie chcę się za każdym razem sięgać po książkową wersję. Więc to jest naprawdę ciekawa opcja. A jeśli nie macie ochoty ani dotykać Pisma w klasyczny sposób, ani w elektroniczny... zachęcam was chociaż do zerknięcia na wczorajszy tekst Ewangelii według świętego Mateusza. Proszę, podrzucam od razu link: http://puncta.blox.pl/2007/06/Waska-brama-trudna-brama.html
Bardzo mądre słowa. I jakże prawdziwe. Zauważcie, że Jezus nie mówi nam, żebyśmy nie czynili ludziom zła, gdy sami go nie chcemy. On uczy nas dawania innym DOBRA, które zapewne sami mielibyśmy ochotę otrzymać. To jest ważne. Nie: "Nie dasz mi w gębe, wtedy ja ci także nie dam." Tylko: "Potrzebujesz pomocy? Sam komuś pomóż.", "Chcesz miłości? Kochaj." Tu cały czas... ewidentnie i czarno na białym widać miłość, dobro i moc Boga. On jest najlepszy. Serio. Zapraszam każdego do poznania Najwyższego. Warto. 

Trzymajcie kciuki, że jutro i pojutrze jakoś przetrwam. To jest okropnie męczące. 

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz