wtorek, 7 czerwca 2016

"Nie ma boga, jest człowiek."

"Wstaje nowy dzień, choć to samo słońce,
 Mamy nowy cel, choć tą samą drogę,
Śmiał się cały kraj, gdy szukałem drogi,
Opluli mi twarz, umyłem im nogi."

Cześć i czołem, moi drodzy! 

Na początku muszę wam podziękować. Bo to, co się ostatnio tutaj dzieje... to jest niewiarygodne. Poważnie. Nie dociera do mnie, jak wspaniale się ta strona rozwija. Dziś moja bohaterka powiedziała: "Pniesz się w górę." Coś w tym jest. Razem się pniemy. Wy, którzy czytacie te bazgroły, zagmatwane myśli i ja, która "tworzę". Staram się. Walczę. Oj tak, nieraz naprawdę można nazwać to walką.
Z samą sobą. Z jakimiś wewnętrznymi przeciwnościami. Bo czasami się nie chce.
Z czystego lenistwa. Ale bywa i tak, że się nie ma po prostu chęci. Zapału. Napędu. Takiego... kopa do działania. Rozumiecie. Jednak kiedy widzę statystykę... jestem pod ogromnym wrażeniem. Taki szczeniak, co to gówno o życiu wie, a mimo to - ktoś poświęca chwilę, by tu zajrzeć. Jesteście niesamowici. Niedługo lipiec i dwa lata od rozpoczęcia tej szalonej przygody. Dwa lata. Kiedy to minęło... nie wiem. Ale wiem, że nie przestanę. Zbyt wiele poświęciłam. Dzięki! 

A teraz czas na nieco poważniejszą część tego wpisu...
Przeprowadziłam wczoraj dość burzliwą dyskusję w pewnej prywatnej grupie na Facebooku. Zostałam nazwana, jak zostałam (zacytuję za momencik), ale do samego końca nie wyparłam się Boga. Dacie wiarę? Jeszcze nie tak dawno zapewne bym uległa i napisała: "Racja. Nie ma Go." Dochodziło do takich sytuacji. Wielkich wątpliwości. Tylko dlatego, że ktoś powiedział albo napisał inaczej, niż bym się tego spodziewała. I automatycznie myślałam: "A może faktycznie ma rację..." Ale wczoraj to było coś innego. W innym etapie życia. Na szczęście. Cóż, nieistotna jest całość tej konwersacji i zagłębianie się w jej treść, sens... chodzi o to, że chłopak napisał: 
„[…] historia oceni kto miał rację :) szkoda, że to nie będziecie wy – maluczcy… :)” na co ja odpowiedziałam, że nie jest Bogiem, by mówić nam, co jesteśmy w stanie osiągnąć. Jaki odzew? „Nie ma boga, jest człowiek :)” Więc ja na to, że wolę Boga niż takich ludzi. Naprawdę. Właśnie dlatego zaczęłam się przekonywać do miłości Najwyższego. Bo Jego dobro polega na tym, że ile sam od siebie dajesz - tyle do ciebie wraca. I wiele razy nie przejechałam się na tej prawdzie. Dlatego wierzę. Wierzę, że dobro powraca. Ze zdwojoną siłą. Koniec, kropka. No i co? Broniłam swojej wiary. Aż tu nagle: „Natalio, odpowiedz mi na dwa pytania – czy bóg jest wszechwiedzący? Czy stworzył człowieka na swoje podobieństwo? Jeżeli obydwie odpowiedzi brzmią „tak” to jak to jest możliwe, że stworzył tak pierdoloną kretynkę jak ciebie? Pozdrowionka :)” Dla sprostowania... spokojnie, nie przejmuję się. Chcę tylko pokazać, jak cholernie prości są ludzie. Zabrakło argumentów - zaczął bluzgać i pluć jadem w moją stronę. Szkoda. Bo był starszy. O wiele. Nie wykazywał, niestety, absolutnie żadnej kultury. I tak bywa. Bóg stworzył popierdoloną Natalię i chwała Mu za to. Ktoś musi być. Właśnie taki. Cieszę się, że nie zaczęłam odpowiadać na te jego marne komentarze w ten sam sposób. Czyli niemiło. Wręcz okropnie. Trzeba zachować trzeźwy umysł, nawet gdy cię ktoś próbuje wyprowadzić z równowagi. Wtedy należy pomyśleć, że Bóg jest dobry i to jest najważniejsze. Chrzanić ludzi. Takich ludzi. 
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi,
 jakimi oni chcą żebyśmy byli,
zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy.
To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy." 

To by było na tyle. Trzymajcie się. 

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz