Wiecie, jestem amatorem i naprawdę wciąż poznaję tajniki bycia ''dobrym blogerem'', to bardzo ważne, by każdego dnia nauczyć się czegoś nowego. I robię to. W związku z tym będę starała się wprowadzić w mój pobyt tutaj pewne zmiany. Wpisy przynajmniej dwa/trzy razy w tygodniu.
Jak czytałam - ważne jest, by pisać często, ale publikować tylko to, co MY uważamy za godne pokazania. Coś nie wyszło? Do szuflady i poczekać na przypływ weny, która pomoże skorygować wszelkie niedogodności. Czas zacząć w poważny sposób prowadzić coś, co jest dla mnie ważne i coś, co jest dla ludzi. To z takich informacji, bo tytuł jednoznaczny, a ja kolejny raz zaczynam bazgrołami o sprawach organizacyjnych. Wybaczcie. Przechodząc do sedna...
Chcę poruszyć temat sprzed siedmiu lat. Kurczę, jak to tajemniczo brzmi.
Mowa tu oczywiście o moim pierwszym, osobistym spotkaniu z Tym tam na górze. Kluczowy moment w moim religijnym życiu. Piękne jest to, że minęło tyle lat, a ja wciąż z Nim jestem. Czasem się buntuje, czasem kłócę o sprawy ważne i te drugie, ale przychodzą momenty pojednania, zgody, wspólnego zdania i to jest świetne! Niesamowite, ile przez te lata się zmieniło. Tamtego dnia uśmiechnięta, a jednocześnie z powodu stresu poważna Natalia siedziała i z niecierpliwością czekała na przyjęcie Go do swego serca. Wow. A dziś? Chodzę tam z wielką radością i dumą, bo wiem po co, wiem do kogo i wiem, że z własnej woli. Mam nadzieję, że jeśli On jest i widzi moje starania, słyszy modlitwę i w rzeczywisty sposób jest przy mnie... jest szczęśliwy. Niektóre sytuacje, pewne egoistyczne i bezmyślne sprawy odsuwają moje uczucie od Niego, ale są oczywiście pozytywne strony i bardzo dobrze. Wciąż kroczę jakąś drogą, a On idzie obok mnie i oby to nigdy się nie zmieniło. Dobrze mieć przy sobie kogoś takiego. Silny z Niego gość i chwała Mu za to.
Chcę poruszyć temat sprzed siedmiu lat. Kurczę, jak to tajemniczo brzmi.
Mowa tu oczywiście o moim pierwszym, osobistym spotkaniu z Tym tam na górze. Kluczowy moment w moim religijnym życiu. Piękne jest to, że minęło tyle lat, a ja wciąż z Nim jestem. Czasem się buntuje, czasem kłócę o sprawy ważne i te drugie, ale przychodzą momenty pojednania, zgody, wspólnego zdania i to jest świetne! Niesamowite, ile przez te lata się zmieniło. Tamtego dnia uśmiechnięta, a jednocześnie z powodu stresu poważna Natalia siedziała i z niecierpliwością czekała na przyjęcie Go do swego serca. Wow. A dziś? Chodzę tam z wielką radością i dumą, bo wiem po co, wiem do kogo i wiem, że z własnej woli. Mam nadzieję, że jeśli On jest i widzi moje starania, słyszy modlitwę i w rzeczywisty sposób jest przy mnie... jest szczęśliwy. Niektóre sytuacje, pewne egoistyczne i bezmyślne sprawy odsuwają moje uczucie od Niego, ale są oczywiście pozytywne strony i bardzo dobrze. Wciąż kroczę jakąś drogą, a On idzie obok mnie i oby to nigdy się nie zmieniło. Dobrze mieć przy sobie kogoś takiego. Silny z Niego gość i chwała Mu za to.
A tak poza tematem wiary, chciałabym zaproponować wam pewien film.
Jeden z tych, których się nie szufladkuje, taki obraz, którego nie można zakwalifikować do fajnego/nie fajnego. To specyficzny rodzaj, który nie trafi do każdego, ale jest warty uwagi, szczególnie dojrzałych widzów. Dlatego, jeśli czyta to ktoś z moich dorosłych bliskich - proszę bardzo.
A mowa tutaj o filmie: ''Wstyd'' z 2011 roku. Zwiastun mogłabym oglądać w nieskończoność. Jest taki intrygujący i porywający.
A mowa tutaj o filmie: ''Wstyd'' z 2011 roku. Zwiastun mogłabym oglądać w nieskończoność. Jest taki intrygujący i porywający.
~~
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście w tych dniach wystawić naszej pięknej, polskiej flagi, prawda?
Może nie jestem zagorzałym patriotom, ale takie gesty są ważne. Bardzo ważne.
Może nie jestem zagorzałym patriotom, ale takie gesty są ważne. Bardzo ważne.
Spokojnej niedzieli, trzymajcie się.
~~Zbuntowany Anioł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz