Cześć!
Jestem już, jestem. Obietnice to obietnice, trzeba nauczyć się je wypełniać.
Zastanawiałam się, jaki mogę poruszyć temat i zainspirowała mnie Iza, po ostatniej poniedziałkowej lekcji. Przejdźmy więc do sedna.
Wiecie, nie mam zamiaru nikogo urazić, ale faktycznie zgadzam się z mocnymi słowami koleżanki, która postawą dorosłego była oburzona. Nie dziwię się. Sama zastanawiam się, jak można oceniać przyszłość człowieka po jego statusie społecznym? A bo jest Polakiem, to na pewno będzie zarabiał dwa i pół tysiąca. Jeśli pochodzi z biednej rodziny, to z pewnością pójdzie w ślady jej członków.
No matko i córko, nie takie powinniśmy myślenie obierać! W szczególności dorośli, którzy w pewnej mierze prowadzą nas słowami i czynami do tego, kim ewentualnie możemy kiedyś być. Nie w zawodzie, ale w życiu. Rozumiecie. Nauczyciele mają dawać przykład tego, kim są, a nie tego czego się wyuczyli, wiecie co mam na myśli, tzn. Co zapamiętałam z ostatniego apelu. Wychodzi na to, że ucząc takiego schematycznego sposobu życia, dana osoba sama go prowadzi i to jest smutne.
Nie ma co przejmować się takim podejściem. Przykre to, ale to nie NASZE podejście i jeśli mamy obrany jakiś cel - dążmy do niego i pokażmy takim pesymistom, że jednak można... oj, można!
''Pieniądze szczęścia nie dają, ale lepiej płakać z braku szczęścia w mercedesie niż na rowerze''.
Tak poza tematem... też macie czasem wrażenie, że inną sprawą jest w pewnym stopniu tęsknić za kimś, gdy jest chory i wróci za tydzień, a inną tęsknotą jest sytuacja, w której wiesz, że nie ma danej osoby, bo NIE MOŻE być.
Skomplikowana sprawa.
''Każdy mówi, że wie jak jest, tylko każdy inaczej''.
Do następnego, hej!
~~Zbuntowany Anioł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz