środa, 12 października 2016

Dzień uczy dzień.

"Nawet gdy nie było cię przy mnie, by mnie ocalić, byłeś moim powodem,
 by oddychać. I za to zawsze będę cię kochać. Zawsze."

"Nie płacz i pogódź się z tym, czego się i tak nie da zmienić. Takie jest życie, trzeba twardo iść pod wiatr."

Cześć i czołem! 

Dobrze się składa, że dziś piszę. Za dwa dni akurat Dzień Edukacji Narodowej
i będzie można coś napisać. Tym bardziej, że jest to dzień wolny od zajęć (uff, dłuższy weekend, jak miło). 


Co tysiąc wyświetleń dziękowałam wam za dobroć, jaką kierujecie w moją stronę, wchodząc tutaj. I kiedy z dziesięciu tysięcy łącznych wejść nagle było jedenaście, dwanaście i tak dalej... Byłam w szoku, duma mnie rozpierała. Ale to, co wydarzyło się przy ostatnim wpisie przerosło wszystkie moje oczekiwania.
Tysiąc sto dwadzieścia jeden wejść. To jest niepojęte. Nigdy nawet nie sądziłam, że może zajrzeć tu choćby połowa tej liczby. Jesteście wielcy. To dla takiego człowieka ogromny cios w serce (pozytywny, rzecz jasna). Ja tylko opisuję to, co czuję. A ludzie chcą te bazgroły czytać. Nawet je chwalą! Chwalą moje uczucia... Dlaczego tak to doceniam? Bo wiem, że wielu młodych ludzi nie doświadcza miłości i takiej aprobaty wobec ich pasji. Dlatego to takie ważne. Jestem dogłębnie poruszona i wzruszona. Uwielbiam to miejsce i uwielbiam was. Każdego (nawet nieznajomego), który tu wszedł. Z własnej, nieprzymuszonej woli. To fenomenalne uczucie. 


"Wołyń" - film, który powinien (bo wiecie, że nie przepadam za słowem: musi) obejrzeć każdy. Polak i Ukrainiec, i inni, jeśli tylko mają możliwość dostania przetłumaczonego obrazu. Ta ekranizacja sprawiła, że pierwszy raz płakałam w kinie. Przy sali zapełnionej do ostatniej osoby w pierwszym rzędzie, zaraz przy ekranie. Łzy poleciały samowolnie, gdy rozpoczęła się główna scena rzezi, jaką sąsiedzi nam wyrządzili. I tak jak kulka w łeb od Niemca boli cholernie, to kiedy widziałam okrucieństwo, jakim posługiwali się Ukraińcy... Boże Święty, to było nie do pojęcia. Wciąż zresztą jest. Straszne sceny. A kiedy wiesz, że to wszystko wydarzyło się naprawdę... Żal serce ściska. Żal ściska całe twe ciało! Niewiarygodna historia. Idźcie do kina, proszę was, te pieniądze nie będą wyrzucone w błoto. Uwierzcie. Cisza, jaka panowała przez całe sto pięćdziesiąt minut była niesamowita, a zarazem tak przerażająco przykra... Wychodząc z sali było tak samo. Nie odezwał się nikt... Nikt. Nawet odwożąc koleżankę do domu,
a mieliśmy dobre piętnaście/dwadzieścia minut drogi - nie wypowiedziałyśmy ani słowa. Chyba nic więcej nie muszę dodawać. 


W poniedziałek po raz kolejny odwiedziłam poprzednią szkołę. Za tydzień albo dwa znowu tam idę, ale to już z bardziej prywatnych względów, bo sama, a dwa dni temu byłam z koleżanką. Wszyscy byli bardzo mili, ale mieli lekcje, więc te rozmowy były dość powierzchowne. "Jak w szkole? Aha, dobrze? No to fajnie". Ale doskonale ich rozumiem, też nie chciałabym tracić godziny na jakieś bzdury. Chociaż, chociaż... Pani od matematyki poświęciła swoją lekcję wychowawczą
i z nami porozmawiała. Jak za dawnych, dobrych czasów (te też są dobre, ale rozumiecie chyba, co mam na myśli). Trochę zaprezentowałyśmy naszą szkołę obecnym trzecioklasistom, bo to jest ten czas, kiedy potrzebują przewodników. Trafny wybór, to jednak trafny wybór. Nic na siłę. Wszystko z miłości i chęci.


"[...] Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim cnotom nie ma Prawa.
 A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami.
 Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy."

Dzięki jeszcze raz, że jesteście! 

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz