sobota, 13 czerwca 2015

Nie trzeba znać każdego słowa, aby zrozumieć tekst.

Serwus.

Jak nie słuchacz, to wzrokowiec… ale po czwartkowej lekcji naszły mnie pewne refleksje.
Wiecie, była ona dość „luźna”, klasa śpiewała, bo koleżanki przygotowały pewien plan, więc z racji iż większość zainteresowana była świetnymi piosenkami, skorzystałam z okazji i zaczęłam przyglądać się pani, która usiadła krzesło dalej, po mojej prawicy i zaczęła sprawdzać pisemne prace. Moja była pierwsza, może dlatego tak kusiło, by widzieć reakcję. I muszę wam powiedzieć, że naprawdę polecam kiedyś przysiąść i „pooglądać” coś takiego albo w ogóle mieć okazję spoglądać na taką sytuację. To jest niesamowite. Ile emocji to wywołuje. I sam fakt, że mimika twarzy może tyle powiedzieć… określić to, jaki dany tekst jest. Marszczenie czoła, uśmiech, zdziwienie, podziw, zaduma, kurczę, coś pięknego. Poważnie, bardzo miło się to obserwowało. Jestem typem człowieka, który patrzy na świat z lekką nutką filozofii. Ale to jest fantastyczny punkt widzenia. Piszę o tej lekcji, bo uważam, że warto choć raz w życiu przeżyć takie czytanie czyiś myśli. Miałam okazję, gdy cała klasa dała mi, przez siebie napisane, bajki. Były te naprawdę dobre, ale również kiepskie, jednakże każda z nich miała w sobie coś niezwykłego, ponieważ była szczera, prosta, wypływająca od danego osobnika i to było ważne. Czytając coś takiego możesz się nad danym człowiekiem zastanowić, możesz pomyśleć co miał w głowie. Coś fantastycznego.
I tak w odniesieniu do tej lekcji… zmusiłam się do obejrzenia filmu: „Plemię”, ale nie żałuję. Był… interesujący. Myślę, że nie można określić dokładnie, czego dotyczył. To jest po prostu film dla ludzi chcących spojrzeć na niepełnosprawność od tej wewnętrznej strony, dosłownie rzecz ujmując, bo nie było dialogów, lektora, żadnych słów i to było niesamowite. 


Jest taka książka… „Charlie”, która w całym moim zestawie jest na pierwszym miejscu.
Uwielbiam ją. To dzięki niej, tzn. przez nią, zaczęłam pisać, co zaczęłam, ale niczego nie żałuję.
To było dobre doświadczenie. Mimo wszystko. Wiecie, nigdy nie przeczytałam jej drugi raz. Zaznaczyłam tylko najważniejsze, najbardziej poruszające kwestie i tyle. Ale uwielbiam ją. Mam do niej ogromny sentyment i wywołuje u mnie uśmiech. Pamiętam, że polecał ją Maciej Musiał i cholernie mnie to zaintrygowało, więc postanowiłam coś o niej poczytać. I sama tytułowa strona była na tyle ciekawa, na tyle pociągająca, że nie mogłam się jej oprzeć. Dwunastoletni dzieciak, a tu taka okładka, ale mama i tak ją kupiła, i jestem jej za to wdzięczna. Poza dziesiątkiem zaznaczonych zdań… są dwa, wyróżniające się miejsca, do których często, bardzo często, wracam. Jest wiersz, ale długi, więc go wam nie pokażę. I jest najpiękniejszy, bardzo wzruszający fragment rozmowy nauczyciela z uczniem. Nauczyciel zaprosił go do domu i kiedy siedzieli, jedząc kolację, on rzekł do tytułowego Charliego, że dziękuje mu za to, iż miał wielką przyjemność go uczyć. Zawsze uronię przy tym łzę, bo to jest niesamowicie dobre i miłe. Charlie zamarł, a później się popłakał. Nie dziwię się. To cudowne
!





Pasja, hobby, coś co kochamy wymaga poświęceń, wyrzeczeń i największego uczucia.

https://www.youtube.com/watch?v=psiteLjbqk4

Moja druga połówka ma cholernie dobry gust muzyczny.


Ponad dwadzieścia tysięcy osób na paradzie równości. Jestem mile zaskoczona.
~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz