piątek, 19 czerwca 2015

"Jestem skąpcem i kocham".

Hej!

Odbyłam dzisiaj ostatnią lekcję gitary oraz organów. To dość dobijające, ale w końcu jak się coś zacznie, to trzeba to zakończyć. Prędzej czy później. Już jutro egzamin... trzymajcie kciuki, proszę.
Dziś mam dla was pewien tekst, który pisałam w czasie omawiania lektury "Skąpiec". Może przypadnie wam do gustu.
Wiecie, w tym roku postanowiłam odpuścić bieganie po kwiaciarniach za różami dla nauczycieli, które i tak po kilku dniach zwiędną. Dlatego jednej osobie postanowiłam napisać coś od serca i mam nadzieję, że sprawi jej to dużo radości. Czekam na wtorek, oby się pojawiła.
 
Jestem skąpcem i kocham. Pieniądze? Otóż nie. Dziś chcę przekazać każdemu, kto zechce mnie wysłuchać, krótką historię na temat miłości skąpca, bo takim człowiekiem jestem i wcale nie czuję z tego powodu dumy, ale i do własnych błędów musimy umieć się przyznawać, i cudownej, lecz skromnej Marty. Czasami w naszym życiu pojawia się błogi stan i poczucie bycia wyższym, bycia bogatszym i krótko mówiąc lepszym od każdego napotkanego człowieka. Miałem w sobie takie poczucie odkąd stanąłem na szczeblu nazywającym mnie milionerem. Doprawdy, nie ma nic wspanialszego niż bilbordy z twoją twarzą wzywające ludzi do zatrzymania się i zazdrości. Nie ma nic bardziej podbudowującego niż wywiad za wywiadem o tym, jak udało mi się zdobyć to wszystko. Okładki magazynów, czy codziennych gazet do poczytania przy porannej kawie, które piszą własnie o mnie. Coś niesamowitego. Królewskie życie, prawda? Ale czy można trwać w magii dobra materialnego przez wszystkie sekundy, minuty, godziny, lata naszego życia? Jeszcze rok temu rzekłbym, że da się, że można, że chce się. Ale dziś mówię stanowczo NIE opieraniu swojego życia na majątku. Bo pieniądze to piękna sprawa, ważna i dająca poczucie bezpieczeństwa. Jednak myślę, że zazwyczaj są to tylko pozory. Pieniędze nie otulą przy poczuciu marznięcia, nie dodadzą otuchy, nie rzekną dobrego słowa. Nic, zupełnie nic. One tylko są i tylko my nimi dysponujemy. Jednak gdy poznałem Martę zrozumiałem, że miłość to coś bardziej cudownego niż jakaś tam fortuna. Zdałem sobie sprawę, że to właśnie druga połówka jest największym, najbardziej pięknym bogactwem naszego życia. I choć nie odstawiłem pieniędzy na drugi plan, to mimo wszystko i tak Marta jest wyznacznikiem mojego dalszego życia, jest moralnym kompasem i czuję się przy niej błogo, spokojnie, bezpiecznie. I właśnie poprzez tę krótką historię chcę uświadomić wam, drodzy zjadacze chleba i wam, kochani skąpcy, że miłość to najpotężniejsza moc, najprawdziwsza magia i urzeczywistnienie bajki, jaką jest nasze życie, pomimo wszelkich niedogodności pomiędzy nami, a Wrzechświatem. Oby każdy z was chociaż przez chwilę spróbował pomyśleć nad moimi słowami, ażeby metodą prób i błędów być sobie skąpcem, uwielbiać pieniądze, ale pomimo takiego myślenia nie zapominać o drugim człowieku i o samym sobie. Bo jak przekazuje pewna niezmiernie cudowna książka: Nie możemy zabierać ze sobą podmiotów materialnych, ponieważ one nie tkwią w nas – dodają radości ziemskiemu życiu, ale nie są jego celem.

Będzie dobrze, musi być, a w niedzielę zdam wam relację.

Trzymajcie się, cześć!

~~Zbuntowany Anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz